Szok przez jego słowa szybko minął. Zastąpiła ją wściekłość. Co on sobie wyobraża, by mnie tak okłamywać? Może innych bogów i innych ludzkich frajerów, ale nie mnie, mnie której zawdzięcza życie.
Wyrwałam mu rękę z uścisku.
– Nie akceptuje tego! To bzdura! – krzyknęłam, a on zrobił taką minę jakby tego oczekiwał. – Mój ojciec jest księgowym!
– Maja...
– Mowy nie ma! Nie władujesz mnie w jakąś dziwną grę! Przyznaj, pasuje ci żebym była twoją córką, dlatego mi to wmawiasz. Chcesz też to wmówić Herze!
– Maja – zaczął tym razem ostrzegawczo, ale miałam to gdzieś. Byłam kompletnie wyprowadzona z równowagi.
Miałam gdzieś czy obrażam boga, czy zaraz mi przyłoży.
– Jeśli myślisz, że uwierzę ci w takie idio...
– DOSYĆ! – Aż podskoczyłam na jego krzyk. To nie był jego głos, był głęboki i groźny. Głos mężczyzny, a nie chłopca podczas mutacji.
Natychmiast zamilkłam. Poczułam dziwny uścisk w piersi. Jego oczy błyszczały błękitem. Chyba go zezłościłam. A może nawet zraniłam moimi słowami?
Chwycił mnie za nadgarstek i trochę zbyt brutalnie wyprowadził z kuchni, następnie przeszliśmy przez salon aż weszliśmy do jego gabinetu.
Jeśli myślałam, że cała ściana książek to dużo, to prawie zemdlałam, widząc bibliotekę zasypaną książkami, jeśli to wszystko przeczytał przez swoją nieśmiertelność, to chyba nie jest aż takim idiotą.
Ale nie o książki się rozchodziło.
Zaciągnął mnie pod ogromny obraz, znajdujący się zza jego biurkiem. Przedstawiał półnagiego mężczyznę z złotymi lokami na głowie i wściekle niebieskimi oczami.
Zagryzłam wargę. Próbowałam się nie rozpłakać. Przecież cały mój świat i w to co wierzyłam, właśnie się rozpadał. Jak domek z kart przy podmuchu wiatru.
– Co widzisz? – powiedział ostro.
Miałam taką gule w gardle, że początkowo nie wypowiedziałam ani słowa.
– Nie jesteśmy ani trochę do siebie podobni – obroniłam się automatycznie. Choć czułam, że to kłamstwo.
Chwilę staliśmy w ciszy, kiedy znów postanowiłam się odezwać:
– Ja nie rozumie. – Teraz zabrzmiałam zdecydowanie zbyt potulnie. – Jak to możliwe?
– Ja też nie wiem – przyznał, patrząc mi prosto w oczy. On naprawdę miał identyczne oczy jak ja. Zwłaszcza teraz, jak jego oczy przybrały prawdziwy kolor przez zdenerwowanie. – Nie miałem o tobie pojęcia. A jedno trzeba mi przyznać, wiem o istnieniu swoich dzieci.
– Od jak dawna wiesz?
– Eufemia mi uświadomiła podobieństwo.
Super, czyli widać to gołym okiem. Jeszcze gorzej jest, że mamy teraz podobne fryzury.
Mimowolnie dotknęłam moich włosów. Włosy pozbawione zbędnego ciężaru, zaczęły mi się falować. Musiałam mieć porządne gniazdo u góry.
– Mam tu porządne nożyczki – zwrócił się do mnie łagodnie. Jego błękit oczu, nadal się utrzymywał. – Możemy je porządnie obciąć.
Zostałam posadzona na skórzanym fotelu. Zdjęłam kurtkę i bluzę, zostając w samym golfie bez rękawów.
– Żebym jeszcze bardziej wyglądała jak ty? – powiedziałam złośliwie, ale nie wyszło mi. Mój głos był słaby. – Kto trzyma nożyczki i grzebień w szufladzie biurka? – Tym razem zabrzmiała zgryźliwie.
CZYTASZ
Boski Głupek
AdventureDobra, słuchajcie. Ja naprawdę nie chciałam poznać boga i być wplątana w jego interesy. To było ostatnie co mogłabym sobie zażyczyć od świętego Mikołaja. Jednak, na moje nieszczęście, to na mnie trafił cały ten pogmatwany cyrk. To ja go znalazłam, n...