Rozdział 16

644 52 5
                                    


Wymieniliśmy się w czuwaniu. Pol powiedział mi, że do rana powinniśmy być bezpieczni. Dlatego nakazał mi siebie obudzić tuż przed wschodem słońca. Położył się w swoim śpiworze i niemal natychmiast zasnął. Domyśliłam się, że był skrajnie zmęczony. Zaniesienie mnie do tego miejsca w tym ciele musiało być nie lada wyzwaniem.  

Sama leżałam w swoim śpiworze i obserwowałam ogień. Mimo że byłam zmęczona, nie zasnęłam. Dobrze się trzymałam. Myślałam nad tym wszystkim co mnie spotkało. Czułam pewien żal, strach i złość, że to wszystko właśnie mnie dotknęło, ale zarazem czułam podekscytowanie. Nie podobało mi się to ostatnie uczucie, tłamsiłam je głęboko w sobie. Zwłaszcza Pol nie mógł się tego dowiedzieć. Kompletnie nie dałby mi spokoju.

Nadal mnie wszystko bolało, ale opieka Pola jakoś uspokoiła mnie, co rozluźniło napięte mięśnie. Paskudnie mi było z tym, że czułam się bezpiecznie przy nim. Może to przez to, że jestem rzekomo jego córką? To musi być to.

Zerknęłam na śpiącą twarz Pola. Nadal miał śmiesznego pryszcza na nosie. Spał śliniąc się, ale wyglądał niewinnie i zabawnie. Nie mogłam w nim zobaczyć potężnego boga. A co tu jeszcze mówić o zobaczenia w nim ojca. Miałam jednego ojca. Surowego gbura, którego kochałam. Nie potrzebowałam dodatkowej rodziny.

Kiedy w końcu zobaczyłam na horyzoncie pierwsze przebłyski słońca, wstałam. Było mi diabelnie zimno, ale zignorowałam to, obeszłam ognisko i kucnęłam przy śpiącym Polu. Leżał skulony, jak mały chłopiec.

– Pol, Pol – szepnęłam klepiąc go w ramię.

Nie spodziewałam się, że obudzi się szybko i ruszymy w drogę, ale tak się właśnie stało. Drgnął i otworzył gwałtownie oczy, tak jakbym oblała go lodowatą wodą. Przez parę sekund patrzył przed siebie mętnym wzrokiem. Zajęło mu chwilę dojście do siebie.

– W porządku? – zapytałam lekko zaniepokojona.

Spojrzał na mnie trochę niespokojnym spojrzeniem.

– Tak, miałem tylko zły sen.

– W porządku. – Uniosłam brew, ale nie zagłębiałam się w temat. Jeśli nie chciał mi powiedzieć, nie interesowało mnie to. – Musimy ruszać, słońce wschodzi.

Zaczęliśmy się zbierać. Nogi się pode mną uginały, głowa mnie bolała, a kręgosłup strzykał przy każdym nachyleniu się, ale szczerze powiedziawszy myślałam że będzie gorzej. Dałam radę się poruszać, a to było najważniejsze.

Z pakowaniem swoich rzeczy, uwinęłam się jako pierwsza. Polowi szło to mozolniej. Usiadłam na plecaku i go obserwowałam. Wyglądał na jakiegoś zamyślonego, jakby jego myśli były daleko, a on był tu tylko ciałem.

– Miałeś wizję – zapytałam w końcu, kiedy po raz czwarty przeciął materiał w zamku i się z nim szarpał. Sierota.

Spojrzał na mnie błyskawicznie, ukazując niedowierzenie. Już wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę. Jak na boga proroctwa i całą masę różnych innych rzeczy, nie był skomplikowany.

– Ty też? – szepnął konspiracyjnie.

Parsknęłam pogardliwie, gdybym miała taką moc, to bym nie musiała zakuwać po nocach cały materiał i zgadywałabym na testach oraz na samej maturze.

– A skąd. Strzelałam. Zachowujesz się jak Śpiąca Królewna po wieloletnim śnie. Co się dzieję? – zapytałam surowo, nie bawiąc się z nim w żadną delikatność.

Usiadł ciężko na ziemi i patrzył na mnie chwilę w milczeniu.

– Martwisz się? – zapytał niespodziewanie z uśmiechem.

Boski GłupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz