Pyra, bo tak zaczęłam nazywać olbrzyma, dał nam na obiad białe jabłka. Z niedowierzeniem je przyjęłam, w pierwszej chwili myśląc, że są plastikowe. Ale nie, były prawdziwe i do tego smakowały jak lody waniliowe. Nie był to najbardziej pożywny obiad, ale przynajmniej był dobry.
A poza tym, widok jedzenia przez nas owoców bardzo cieszył olbrzyma.
– Dziękujemy Pyra – powiedziałam do niego, co przyjął uroczo wzruszając jednym ramieniem i rumieniąc się.
Chyba podobało mu się to zdrobnienie, bo zachowywał się jak nieśmiała pięciolatka.
– Ej! – krzyknął jeden z olbrzymów, skupiając na siebie uwagę nas wszystkich.
Obaj cyklopi wydali się z czymś mocno zaoferowani.
– Tłumacz mi się – wysyczałam niemal natychmiast, kiedy Pyra skoczyła pomóc przenieść swoim bracią coś ciężkiego na drugi koniec sali. Coś mega ciężkiego, skoro dwóch cyklopów nie dało sobie rady.
– Z czego? – zapytał głupio Pol, obierając sobie jabłko ze skórki, bo stwierdził niema od razu, że jest za twarda dla jego delikatnych zębów.
Chciałam mu wbić ten nóż do oka.
– Jaja sobie robisz? – syknęłam, oddając jedno jabłko Ikarowi, który patrzył na to łakomie. – Nagle wiesz kto jest moją matką, ba, nawet znasz miesiąc mojego urodzenia. O co ci chodzi?
Zmieszał się na mikrosekundę. Poruszył się nerwowo na miejscu i uciekł na moment wzrokiem.
– To... – zaczął, ale widząc że chce rzucić jakimś głupim tekstem, przerwałam mu:
– Chyba zasługuję na wyjaśnienia – powiedziałam z mocą, patrząc na niego znacząco.
To było naprawdę dziwne, że Pol nagle wie kiedy się urodziłam i tak dziwnie nacisnął Hefajstosa, że wszystko, co mu powiedzieliśmy zostaje w tajemnice. Jak nic czegoś mi nie mówił.
– To nie takie proste – westchnął ciężko.
Jednak ja nie miałam dla niego litości. Nie kiedy kłamał mi o moim pochodzeniu i wciskał swoją niewiedzę.
– Nic nie jest proste – sarknęłam. – magicznie ci się przyśniła moja matka? – dodałam zgryźliwie, co wcale nie było aż takie niemożliwe.
– Nie bądź wredna – warknął trochę podirytowany moją postawą.
– Bo co? – zapytałam wyzywająco.
– Bo chodzisz po grząskim gruncie, Maja – powiedział, a ja zrozumiałam, że to rzeczywiście temat, który jest delikatny dla nas obu. Może to powinno pozostać tajemnicą?
Gdzieś w środku czułam chęć wycofania się z tematu. Nawet coś podpowiadało mi że może lepiej żebym nie wiedziała, jednak postanowiłam i tak spróbować:
– Odpowiesz? – zapytałam trochę łagodniej. – To też dotyczy mnie, chciałabym ci przypomnieć.
– Są rzeczy, o których nie powinienem ci mówić – powiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy. Jego spojrzenie było poważne, ciężkie, a przede wszystkim dziwnie władcze.
– Ale... – zaczęłam, jednak tym razem to on mi przerwał.
– tak będzie lepiej. Wiem, że możesz nie widzieć we mnie boga. Ale żyje tysiące lat. A ta decyzja jest ostateczna i niepodważalna. Tak będzie lepiej.
Zamilkła sfrustrowana, ale coś w jego oczach mówiło, że to naprawdę ważne i nie zmienię jego zdania. Widziałam zdecydowanie i tą potęgę, która tak rzadko się u niego budzi.
– Od jak dawna wiesz? – zapytałam w zamian. – To mi chyba możesz powiedzieć.
Zawahał się, a ja wiedziałam, że układa odpowiednią odpowiedź w głowę. Oczekiwałam, że wciśnie mi jakiś kit, ale on powiedział:
– Piegi.
– Przez piegi? – zapytałam z niedowierzeniem.
– Mniej więcej w tym czasie – powiedział enigmatycznie.
Zamilkłam i napisałam się mleka z miodem.
– Ale to nie jakaś koźlica, ani nie wiem... krowa?
Parsknął, a jego chłodna powaga natychmiast się ulotniła. Znów był tym głupkowatym polem, którego miałam na co dzień.
– To człowiek, zapewniam.
Ulżyło mi.
– Przynajmniej w jednym mi ulżyłeś – przyznałam szczerze.
Chichotał na moją widoczną ulgę na twarzy. A ja naprawdę nie chciałam być w pół koźlicą. Chciałam być przynajmniej na wpół człowiekiem, jeśli już musze być jakąś hybrydą.
A najlepiej, żebym znów poczuła się sobą. Przez Pola, mam uczucie, że nie jestem Mają jaką zawsze byłam. Było to niekomfortowe. Musiałam się otrząsnąć.
– Długo tu będziemy? – zapytał nas Elia, odsuwając od Ikara jakąś niebieską grzechotkę. Od kiedy dostał ostrzeżenie od Hefajstosa, był ostrożniejszy w dotykaniu rzeczy. Dodatkowo pilnował przy okazji Ikara.
Kiedy powiedziałam Ikarowi, że ma go pilnować, nie miałam na myśli dać się pilnować Eli. Bo właśnie tak to bardziej wyglądało.
– Trochę to musi potrwać – przyznał Pol. – Hefajstos tworzy cuda, potrzebuje trochę czasu. Ale nie powinno to tak naprawdę długo potrwać. Jestem pewny, że już od dłuższego czasu opracowywał projekt broni.
– Hmmm...
Facet ewidentnie się nudził. Zresztą jak jego nowy kolega – Ikar. Ten niemal szukał wzrokiem czegoś, co mogłoby go zająć i zainteresować.
Odchyliłam się na krześle i przymknęłam oczy. Kiedy już chciałam zabić trochę czasu przez zdrzemnięcie się i odpoczęcie, ktoś mnie zawołał.
To Hefajstos z kawałkiem metalu w dłoni.
– Mogłabyś to ścisnąć? – zapytał miło. – Chcę mieć odcisk twojej dłoni.
Poszłam do niego. Drążek był gorący, ale mnie nie parzył. Nakazał mi ścisnąć, by został odcisk mojej dłoni. Potrzebne to mu było do stworzenia idealnej rękojeści.
– Broń sama wybiera człowieka. – powiedział nagle, a ja błyskawicznie spojrzałam za siebie. To Elia trzymał jakiś kawałek metalu. Czy oni dwaj, jełopy, nie mogą usiedzieć na miejscu? – Często się to zdarza.
Hefajstos zdecydowanie jest za miłym facetem. Elia trzymał w dłoni piękny zdobiony rewolwer. A miał przecież nic nie dotykać.
– Czyli mogę ją zatrzymać? – zapytał z nadzieją, patrząc z zachwytem na pistolet.
Chyba się zakochał.
– Jak dla mnie, pewnie. – Hefajstos wydawał się całkiem zadowolony takim obrotem spraw. – Pamiętaj jednak, że stworzyłem ją ja. Grecki bóg. – Klepnął się w pierś. – Twój ojciec może nie być zachwycony.
Elia spojrzał na boga, a ja widziałam w jego oczach tylko zdecydowanie.
– Zaryzykuje.
– Ten pistolet ma niekończące się naboje. – powiedział odbierając ode mnie pręt, który nadal ściskałam zaskoczona sytuacją. – Nie trzeba go ładować. Ma tylko jedna blokadę, więc uważaj. Wypróbuj, a ja idę do swojej pracy. – odwrócił się, ale zamiast ruszyć z powrotem do swojej pracowni pełnej lawy, zerknął na Pola. – Możecie odpalić telewizor – wskazał na ścianę, a raczej, na pieprzone domowe kino, lepsze niż cokolwiek co stworzył człowiek.
Cóż, przynajmniej mamy, co robić przez ten czas.
CZYTASZ
Boski Głupek
AdventureDobra, słuchajcie. Ja naprawdę nie chciałam poznać boga i być wplątana w jego interesy. To było ostatnie co mogłabym sobie zażyczyć od świętego Mikołaja. Jednak, na moje nieszczęście, to na mnie trafił cały ten pogmatwany cyrk. To ja go znalazłam, n...