Poniedziałkowa środa!
Wpatrywałam się chwilę w zapłakanego Pola. Wgapiałam się w niego, próbując przetrawić jego słowa i zrozumieć sens tego dramatu.
– Co? – zapytałam w końcu, nadal mocno przyciskając jego ranę, by trochę zatamować krwotok.
– Wiesz, nigdy nie pochwalałem przemocy... – mruknął irytująco dramatycznie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. On żartuje, tak? Znała wystarczająco jego mityczną historię, by mu nie wierzyć.
– Obdarłeś kogoś ze skóry kiedy przegrałeś... – przerwał mi.
– Nie w tym rzecz! – krzyknął sfrustrowany. – Próbuję być mądry i dramatyczny!
– Dźgnęłam cię w brzuch. – Coraz bardziej się irytowałam. – Mamy lepszą rzecz do roboty niż to, że nie lubisz przemocy!
– Pozwól mi coś powiedzieć! – krzyknął piskliwie.
– Wykrwawiasz się! – wrzasnęłam w końcu.
Naburmuszył się i prychnął dziecinnie. Ja natomiast wzięłam głęboki wdech i powoli odsunęłam rękę, by zerknąć na głęboką ranę.
Wyglądało paskudnie.
– Nie martw się, zaraz się zagoi – uspokoił mnie, irracjonalnie spokojnie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on oszalał, tracąc krew?
– Jesteś śmiertelny – powiedziałam. – Pamiętasz? Możesz umrzeć.
– Nie, wcale nie – odpowiedział całkowicie pewnie.
Nie nadążałam za logiką Pola.
– Mam ciebie – dodał pewnie.
– No i? – zapytałam.
– Uleczysz mnie.
Musiałam ponownie wciągnąć głęboko powietrze przez nos, by nie wybuchnąć.
– Co?
– No już, skup się – popędził mnie. – Trochę ciepła w dłonie i będę jak nowy.
Odsunęłam się zirytowana, że tak lekko do tego podchodzi.
– Sam się ulecz – warknęłam wściekła, gotowa go tu zostawić.
Jednak na szczęście dla nas, zatrzymał mnie i znów położył dłoń na swojej ranie.
– Nauczę cię – zaoferował się.
Nie byłam przekonana, ale z drugiej strony nie chciałam by ten głupek umarł.
Pokierował mnie, spokojnym, jak na gościa który się wykrwawiał, głosem wszystko krok po kroku tłumaczył.
– Skup się.
– Skupiam się.
– Wcale nie.
– Skąd niby to wiesz?
– Bo jestem twoim ojcem.
Musiałam się ugryźć w język by mu nie pocisnąć.
W każdym razie reasumując, Pol był beznadziejnym nauczycielem. Dla niego to było oczywiste, dla mnie niekoniecznie. Jego jedynym podsumowaniem jest tylko to, bym się skupiła i pomyślała o cieple i leczeniu w dłoni.
I o dziwo. W końcu to podziałało.
Musiałam przyznać, że prawdopodobnie byłam geniuszem, jeśli załapałam takie coś przez tłumaczenia Pola.
Moją rękę i jego ranę otoczyła delikatna złotawa poświata, jakby mgiełka. I rzeczywiście, jak mówił Pol, poczułam ciepło.
Wzięłam szybko rękę i zerknęłam na efekt końcowy. Nie było nawet śladu po głębokiej dziurze.
– Moja córeczka jest utalentowana, wiedziałem to... – westchnął teatralnie Pol, za co dostał w łeb.
Szczerze powiedziawszy mnie to wcale nie bawiło. Byłam roztrzęsiona.
– Wszystko w porządku. – Tym razem powiedział łagodniej. – Wiedziałem, że dasz radę.
Nic nie mogłam poradzić na to, że trochę mi to połechtało ego.
– Maiiii...? – Rozeszło się gdzieś obok. Moje imię było w dziwnym akcencie, z mocno przedłużonym „i".
Spojrzałam błyskawicznie w prawo i zobaczyłam niewyraźną sylwetkę. Włączona latarka ukazywała tylko jego nogi i tułów.
– Ikar? – zapytałam zaskoczona.
Był przerażona, zapłakany niemal w identycznym stanu psychicznym jak Pol przed chwilą.
Nagle jednak odwrócił się i zniknął błyskawicznie. Po czym wrócił, wlokąc Elię, który również był ranny. Bardzo mocno zraniony.
Naprawdę nie spodziewałam się, że w walce w furii może wygrać Ikar. Jest taki niepozorny. To Elia był dwa razy większy, wyszkolony i pewniejszy. A tu proszę. Miał obitą twarz i krwawiące rany.
– Umiesz leczyć? – zapytał mnie brunet.
Był dziwnie spokojny, jakby zawstydzony.
– To moja córka – powiedział z dumą Pol. – Jasne, że umie.
Spojrzałem na nago zirytowana. Prawie umarł, czemu się do diabła chwali czymś takim, czego mnie przed chwilą nauczył?
Dlatego dostał ode mnie w łeb. Znowu.
– Gdybyście nie wleźli tutaj jak świry, to by nie było sprawy! – krzyknęłam wściekła.
– Ale usłyszeliśmy krzyk. Wołałaś o pomoc.
Byłam zaskoczona. Kto by się spodziewał, że Nieszczęście coś takiego potrafi.
No i zrobiło mi się ciepło na sercu, że się o mnie martwili. Ale w życiu się nie przyznam na głos.
CZYTASZ
Boski Głupek
PrzygodoweDobra, słuchajcie. Ja naprawdę nie chciałam poznać boga i być wplątana w jego interesy. To było ostatnie co mogłabym sobie zażyczyć od świętego Mikołaja. Jednak, na moje nieszczęście, to na mnie trafił cały ten pogmatwany cyrk. To ja go znalazłam, n...