Rozdział 65

359 37 3
                                    


Poniedziałkowa środa! 


Wpatrywałam się chwilę w zapłakanego Pola. Wgapiałam się w niego, próbując przetrawić jego słowa i zrozumieć sens tego dramatu.

– Co? – zapytałam w końcu, nadal mocno przyciskając jego ranę, by trochę zatamować krwotok.

– Wiesz, nigdy nie pochwalałem przemocy... – mruknął irytująco dramatycznie.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. On żartuje, tak? Znała wystarczająco jego mityczną historię, by mu nie wierzyć.

– Obdarłeś kogoś ze skóry kiedy przegrałeś... – przerwał mi.

– Nie w tym rzecz! – krzyknął sfrustrowany. – Próbuję być mądry i dramatyczny!

– Dźgnęłam cię w brzuch. – Coraz bardziej się irytowałam. – Mamy lepszą rzecz do roboty niż to, że nie lubisz przemocy!

– Pozwól mi coś powiedzieć! – krzyknął piskliwie.

– Wykrwawiasz się! – wrzasnęłam w końcu.

Naburmuszył się i prychnął dziecinnie. Ja natomiast wzięłam głęboki wdech i powoli odsunęłam rękę, by zerknąć na głęboką ranę.

Wyglądało paskudnie.

– Nie martw się, zaraz się zagoi – uspokoił mnie, irracjonalnie spokojnie.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on oszalał, tracąc krew?

– Jesteś śmiertelny – powiedziałam. – Pamiętasz? Możesz umrzeć.

– Nie, wcale nie – odpowiedział całkowicie pewnie.

Nie nadążałam za logiką Pola.

– Mam ciebie – dodał pewnie.

– No i? – zapytałam.

– Uleczysz mnie.

Musiałam ponownie wciągnąć głęboko powietrze przez nos, by nie wybuchnąć.

– Co?

– No już, skup się – popędził mnie. – Trochę ciepła w dłonie i będę jak nowy.

Odsunęłam się zirytowana, że tak lekko do tego podchodzi.

– Sam się ulecz – warknęłam wściekła, gotowa go tu zostawić.

Jednak na szczęście dla nas, zatrzymał mnie i znów położył dłoń na swojej ranie.

– Nauczę cię – zaoferował się.

Nie byłam przekonana, ale z drugiej strony nie chciałam by ten głupek umarł.

Pokierował mnie, spokojnym, jak na gościa który się wykrwawiał, głosem wszystko krok po kroku tłumaczył.

– Skup się.

– Skupiam się.

– Wcale nie.

– Skąd niby to wiesz?

– Bo jestem twoim ojcem.

Musiałam się ugryźć w język by mu nie pocisnąć.

W każdym razie reasumując, Pol był beznadziejnym nauczycielem. Dla niego to było oczywiste, dla mnie niekoniecznie. Jego jedynym podsumowaniem jest tylko to, bym się skupiła i pomyślała o cieple i leczeniu w dłoni.

I o dziwo. W końcu to podziałało.

Musiałam przyznać, że prawdopodobnie byłam geniuszem, jeśli załapałam takie coś przez tłumaczenia Pola.

Moją rękę i jego ranę otoczyła delikatna złotawa poświata, jakby mgiełka. I rzeczywiście, jak mówił Pol, poczułam ciepło.

Wzięłam szybko rękę i zerknęłam na efekt końcowy. Nie było nawet śladu po głębokiej dziurze.

– Moja córeczka jest utalentowana, wiedziałem to... – westchnął teatralnie Pol, za co dostał w łeb.

Szczerze powiedziawszy mnie to wcale nie bawiło. Byłam roztrzęsiona.

– Wszystko w porządku. – Tym razem powiedział łagodniej. – Wiedziałem, że dasz radę.

Nic nie mogłam poradzić na to, że trochę mi to połechtało ego.

– Maiiii...? – Rozeszło się gdzieś obok. Moje imię było w dziwnym akcencie, z mocno przedłużonym „i".

Spojrzałam błyskawicznie w prawo i zobaczyłam niewyraźną sylwetkę. Włączona latarka ukazywała tylko jego nogi i tułów.

– Ikar? – zapytałam zaskoczona.

Był przerażona, zapłakany niemal w identycznym stanu psychicznym jak Pol przed chwilą.

Nagle jednak odwrócił się i zniknął błyskawicznie. Po czym wrócił, wlokąc Elię, który również był ranny. Bardzo mocno zraniony.

Naprawdę nie spodziewałam się, że w walce w furii może wygrać Ikar. Jest taki niepozorny. To Elia był dwa razy większy, wyszkolony i pewniejszy. A tu proszę. Miał obitą twarz i krwawiące rany.

– Umiesz leczyć? – zapytał mnie brunet.

Był dziwnie spokojny, jakby zawstydzony.

– To moja córka – powiedział z dumą Pol. – Jasne, że umie.

Spojrzałem na nago zirytowana. Prawie umarł, czemu się do diabła chwali czymś takim, czego mnie przed chwilą nauczył?

Dlatego dostał ode mnie w łeb. Znowu.

– Gdybyście nie wleźli tutaj jak świry, to by nie było sprawy! – krzyknęłam wściekła.

– Ale usłyszeliśmy krzyk. Wołałaś o pomoc.

Byłam zaskoczona. Kto by się spodziewał, że Nieszczęście coś takiego potrafi.

No i zrobiło mi się ciepło na sercu, że się o mnie martwili. Ale w życiu się nie przyznam na głos. 

Boski GłupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz