Znów się zbliżał. Przylatywał o tej samej porze, regularnie. Tyle czasu minęło, że potrafił wyczuć jak startuje w powietrze ze swojej nory i się do niego zbliża. Miał niespełna minutę, nim to znienawidzone zwierzę w końcu pojawi się na jego torsie.
A właściwie to co zostało z jego klatki piersiowej. Nie miał już takiego ciała, co kiedyś. Był kupką zmasakrowanego i zniszczonego mięsa.
Nie czuł już ból. Po tylu tysiącach lat całkowicie przestał cokolwiek czuć. Wegetował, często nawet nie był świadomy, że żyje.
Zresztą, co to było za życie. Przykuty, co chwilę masakrowany dziobem i szponami. Był śmieciem, namiastką dawnego siebie.
Zatracał siebie, często nawet nie pamiętał kim jest. Jego jedynym towarzystwem były tylko łańcuchy i jego oprawca.
Jednak ostatnio... Ostatnio coś się zmieniło. Nigdy nie śnił, jednak ostatnio zaczął. I kiedy do tego doszło poczuł ciepło, zobaczył ją i przypomniał sobie kim jest... Był.
To go zmotywowało. Poczuł siłę, by zawalczyć. Zawalczyć o siebie. Nie zamierzał już nigdy więcej zatracać siebie i pozostać tą kupką mięsa, którą aktualnie był.
Musiał uciec i zemścić się na tych wszystkich, co go skrzywdzili.
Tak... Potrzebował zemsty. Zemsta go napędzi. Zemsta da mu ukojenie. A jak do niej dojdzie, weźmie sobie miejsce, które powinien należeć od początku do niego.
Był Tytanem, a nie jakimś śmiesznym bogiem. On zrobi porządek.
Z ledwością otworzył zaropiałe oczy i zobaczył ptaka i jego wiecznie zakrwawiony dziób jego własną krwią.
Tak, to ostatni raz jak rozszarpuje mu wątrobę.
Jego łańcuchy zabrzęczały, pierwszy raz od tysiąca lat.
A co ciekawe, poczuł luz w nadgarstkach.
Koniec części pierwszej
CZYTASZ
Boski Głupek
AdventureDobra, słuchajcie. Ja naprawdę nie chciałam poznać boga i być wplątana w jego interesy. To było ostatnie co mogłabym sobie zażyczyć od świętego Mikołaja. Jednak, na moje nieszczęście, to na mnie trafił cały ten pogmatwany cyrk. To ja go znalazłam, n...