Rozdział 17

10.5K 882 49
                                    


Jeżeli nie czytaliście jeszcze poprzedniego (16) rozdziału, zachęcam do nadrobienia go. ;)

Wczorajszego dnia chłopcy odwieźli nas do domu i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby po raz kolejny cała rzesza 15 letnich dziewczyn nie okupywała drzwi auta. Rozumiem, że są przystojni i po części wolni, ale czy to powód żeby zachowywać się niczym zdesperowane czterdziestki, mieszkające z kotem?

Leżałam na łóżku, myśląc o tym co wydarzyło się ubiegłej nocy. Zastanawiałam się nad tym, czy dobrze postąpiłam mówiąc o tym wszystkim obcej dla mnie osobie. Nie dawało mi to spokoju, a w moim gardle pojawiła się niechciejąca zniknąć gula. Bałam się, że blondynek może mieć niewyparzony język i w tym momencie sprzedawać jakiejś gazecie historię mojego życia, ale przecież to idiotyczne.

Bez zastanowienia wzięłam telefon Jasmine, wykręciłam numer Hemmingsa i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Dopiero wtedy, gdy w głośniku usłyszałam jego zaspany głos, zorientowałam się jak głupim posunięciem był ten telefon. Zwłaszcza, że zegar nie wskazywał nawet 9. Poprosiłam go o spotkanie, na które zgodził się zaraz po tym, gdy zganił mnie za tak wczesne obudzenie go. Byliśmy umówieni na 13 przy fontannie niedaleko mojego domu. Nie wiem co chciałam przez to osiągnąć, ale w tym momencie, nie miało to najmniejszego znaczenia.

Ubrałam się w zwiewną, białą koszulkę i krótkie jeansowe szorty, a po chwili zeszłam na dół, gdzie od kilku godzin szwendała się moja przyjaciółka. Podeszłam do lodówki i pomimo tego, że stałam przed nią bite 15 minut, wyjęłam jedynie małą buteleczkę wody, którą włożyłam do torebki.

Założyłam czarne, krótkie trampki i wyszłam z domu, bez informowania Yas. Chociaż było jeszcze za wcześnie na nasze spotkanie, czas oczekiwania wolałam spędzić na zewnątrz, zwłaszcza, że pogoda sprawowała się cudownie.

Spacerowałam niewielkim tartakiem od czasu, do czasu wchodząc do małych sklepów z drobiazgami. Krążyłam w kółko, totalnie bez celu oglądając przechodniów.

W pewnym momencie w oczy rzuciła mi się sporych rozmiarów sowa widniejąca na szyldzie księgarni. Jak zaczarowana weszłam do środka, a moim oczom ukazały się olbrzymie regały, wypełnione niezliczoną ilością książek. Tak dawno nie czytałam, a pamiętam jak bardzo to lubiłam.

Przy ladzie stał siwy mężczyzna w skupieniu przeglądający gazetę. Na sobie miał brązową marynarkę w jasną kratę i zwykłe czarne spodnie w kant, wyglądał jak dopiero co wyjęty z lat 60-tych.

Atmosfera tego miejsca była magicznie spokojna, a zapach książek powielał to odczucie tysiąc razy. Wyminęłam mężczyznę, patrzącego na mnie spod okrągłych okularów i z uśmiechem na ustach przeglądałam kolejne kartki powieści Brown'a.

- Dawno nikogo tu nie było- powiedział spokojnym i głębokim zarazem głosem sprzedawca.

- Bo żyjemy w okropnych czasach, gdzie ludzie wolą siedzieć przed telewizorem- odrzekłam i lekko się uśmiechnęłam.

- Och, święta racja panienko- zaśmiał się delikatnie.- Szukasz czegoś konkretnego?

- Tylko się rozglądam.

Uśmiechnął się serdecznie, a po chwili zniknął za ciemnym regałem. Wzruszyłam ramionami i ponownie zaczęłam przeglądać nieco już zniszczone książki. Nie minęła nawet minuta, a Greg - bo takie imię widniało na jego odznace, wrócił. Trzymał w dłoniach dwie szare książki, oprawione w lniany materiał.

- Te powinny ci się spodobać- rzekł radośnie i wcisnął mi je do dłoni.

- Dziękuję- wzruszyłam ramionami i podeszłam z nim do biurka.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz