Rozdział 4

16.2K 1.3K 135
                                    

Jeśli czytasz, zagłosuj. Doceń moją pracę. ;)

Po słowach wypowiedzianych przez blondyna, rozmowa jakoś przestała się kleić. Nie żeby kiedykolwiek było inaczej, ale tym razem było to nie do zniesienia. Siedzieliśmy wpatrując się w czarny ekran telewizora. Pomimo tego, że było to oczywiste, żadne z nas nie pofatygowało się, by go uruchomić.

- Luke, czemu jesteśmy tutaj sami?

- Bo Twoja przyjaciółka przyssała się do Michael'a, a Ashton chciał robić za ich przyzwoitkę.

- Z możliwościami Yasmine, Ashton właśnie szuka im kawy, która nawet nie istnieje, podczas gdy oni pieprzą się w aucie.

Po moich słowach na twarzy chłopaka pojawiło się coś na kształt uśmiechu, jednak po chwili jego mina znów wróciła do poprzedniego stanu bezuczuciowej cegły.

- Daj mi swój telefon- powiedziałam nagle wyciągając w jego stronę dłoń.

- Chyba zgłupiałaś- odpowiedział szyderczo.

- Proszę- odparłam, opierając się z rezygnacją o fotel.

Po chwili poczułam delikatne kłucie w okolicy ramienia. Wyciągnął w moją stronę swoją własność, chociaż wcale nie musiał tego robić.

Uniosłam wysoko brwi i niepewnie wzięłam komórkę. Wybrałam numer Camilii, przecież musiałam powiedzieć jej o tym niefortunnym wypadku, przez który najprawdopodobniej jestem już spóźniona.

- Mów, człowieku do mnie móóów- usłyszałam od razu po trzecim sygnale.

- Spóźnimy się- powiedziałam, przerywając jej uroczysty wstęp.

- Jemma? Zmieniłaś numer?

- Dzwonię od..- w tym momencie spojrzałam na blondyna, który bacznie mi się przyglądał - od kolegi.

Po moich słowach, wstał i wyszedł bez słowa. Nie rozumiem, powiedziałam coś nie tak?

- Jak się nazywa, znam?

- Luke.. nie wiem, może Hewings? Jakoś tak- odpowiedziałam obojętnie, chociaż ona była poruszona tym faktem tysiąc razy mocniej ode mnie. Świadczył o tym głośny pisk wydobyty z jej ust po drugiej stronie słuchawki.

- Luke Hemmings? Boże, dziewczyno czy Ty wiesz kto to jest?

- Nie i jakoś chyba nie chcę, skoro go znasz, ogólnie ja.. muszę..to pa.

Rozłączyłam się bez oczekiwania na żadną, nawet najmniejszą odpowiedź. Kochałam ją, ale czasami czułam jakbym rozmawiała z dzieckiem, a nie dorosłą kobietą z dwójką dzieci i psem na utrzymaniu.

Okradziona z całej ochoty do życia, opadłam bezsilnie na ciemne łóżko. Nie ciekawił mnie nawet fakt, dlaczego aż tak ucieszyła się na dźwięk tego nazwiska. Być może jego irytujące zwyczaje były już dobrze znane w całym Sydney?

Siedziałam jak na gwoździach, czułam się niespokojna, zupełnie obco. Po chwili do pokoju wszedł uśmiechnięty Lucas, a zaraz po nim Calum, Ashton i słynni „ruchacze samochodowi".

Najwidoczniej byłam tak wtłoczona w szał Cam i nie zauważyłam, że zdążyli się już pojawić.

- Nareszcie! - krzyknęłam widząc przyjaciółkę.

- Hemmings, co jej zrobiłeś?- wtrącił się Ashton, widząc moją euforię na ich widok.

- Ja?

- Nie, azjatycki dziadek Caluma. Oczywiście, że ty idioto- usłyszałam. Widzę, że nie tylko ja mam w zwyczaju, tak go nazywać.

- Nic mi nie zrobił - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.- Możemy już stąd iść, proszę - powiedziałam, tym razem nieco ciszej w stronę przyjaciółki. Uśmiechnęła się szeroko, słysząc mój błagalny ton i lekko przytaknęła.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz