Rozdział 6

15.2K 1.1K 211
                                    

CZYTASZ - ZAGŁOSUJ

>60 GWIAZDEK =  NOWY ROZDZIAŁ

- Pocałuj mnie- wyszeptałam, gwałtownie chwytając jego nadgarstek.

Zatrzymał się i zacięcie wpatrywał się w moje oczy. Zupełnie jakby zapomniał, że to nie ja. To znaczy ja, ale w obcym wydaniu, z zupełnie innym umysłem.

- Pocałujesz mnie Lukey?- powiedziałam, jeżdżąc delikatnie dłonią po jego torsie.

- Nie- rzekł natychmiast i ignorując mnie, zaczął iść dalej.

Przez chwilę stałam w osłupieniu ze zmrużonymi oczyma, wpatrując się w to jak chłopak oddala się coraz bardziej. Zamrugałam kilka razy w niedowierzaniu i szybkim krokiem dogoniłam blondyna.

- Dlaczego nie chcesz mnie pocałować?- powiedziałam ze smutną miną, wysuwając do przodu wargi.

- Nie całuję pijanych dziewczyn- odrzekł i spojrzał mi prosto w oczy.

- To mamy problem, bo ja całuję pijanych facetów- powiedziałam i desperacko zarzuciłam mu dłonie na szyję. Nie będzie się bawił w bohatera, ja pijana? Co to ma do rzeczy.  Ja się chce całować i koniec.

Próbowałam dostać się do jego ust. Z każdą kolejną próbą, chłopak przechylał twarz, co spowodowało jedynie tyle, że jego policzki zostały obsypane milionem delikatnych pocałunków.  Jego mina wyrażała znudzenie, zażenowanie? Właściwie wszystko to, wymieszane w jedno.

- Ale jesteś upierdliwy, daj mi buzi to będziesz miał spokój, Luukeeee?- odrzekłam lekko zirytowana i tracąc równowagę poleciałam prosto pod jego nogi. Złapał mnie w pasie i lekkim ruchem ustawił do pionu.

- Za bardzo cię szanuję.

- Pierdolisz! Chociaż racja! Trzeba ludzi szanować, i to kurwa bardzo dobrze o tobie świadczy!- powiedziałam, a po chwili moje upojenie wzięło nade mną władzę.

W głowie czułam pustkę. Jakby wszystko co wpajano mi do głowy przez ostatnie lata, wyparowało. Razem z wlewaniem w siebie kolejnych kieliszków czułam, jak problemy giną. Teraz liczyło się tylko jedno, chciałam mieć kogoś przy sobie. I tym kimś miał być Lucas.

- Nadal mnie szanujesz, czy już możemy się całować?- zapytałam, siadając w międzyczasie na krawężniku.

Spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową.

- A weź spierdalaj- powiedziałam ledwo słyszalnym tonem i opuściłam głowę w dół.

Oglądałam ciemną ulicę, która nie wiedzieć czemu miała w sobie ukrytą głębię. Zanim zdążyłam się zorientować, Luke siedział obok mnie. Podniósł na mnie swój wzrok, by po chwili znów wpić się nim w bezkres świateł nocnego Sydney.

- Dlaczego tyle wypiłaś, wariatko?- zapytał po chwili.

- Chciałam sobie tylko o czymś zapomnieć, ale to tajemnica- powiedziałam, przykładając palec wskazujący do ust- a tajemnic się nie zdradza- dodałam po chwili, czując jak robi mi się nie dobrze. Położyłam się odruchowo, teraz wpatrywałam się w bezgwiezdne niebo.

 Wyglądało tak jak tamtego wieczoru, kiedy ich nakryłam. Mieli uczyć się do sprawdzianu z biologii, owszem niezaprzeczalnie uczyli się. Tylko, że w praktyce.

- Dlaczego jesteś taka.. zamknięta?- zapytał ni z tego, ni z owego.

- Bo ludzie są podli

- Nie wszyscy.

- Faktycznie, niektórzy są jeszcze gorsi- powiedziałam po czym znów lekko się zaśmiałam. Nawet poważne i bolesne dla mnie tematy, w tamtej chwili wydawały mi się być zabawne. Podniósł wysoko brwi i jednym, zgrabnym ruchem  podniósł się z zimnej ziemi.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz