Rozdział 30

9.2K 709 75
                                    


Miłego czytania! x

- Daj spokój. Daruj sobie te dramatyczne monologi- mruknął - a teraz idziemy jeździć- wstał i gwałtownie przerzucając mnie przez ramię, ruszył w stronę drzwi.

- W tej chwili masz mnie postawić- burknęłam, jednocześnie bijąc go po plecach. - Hemmings!- wrzasnęłam, gdy zaczął zbiegać ze schodów. Niektóre sytuacje po prostu lubią się powtarzać.

Opadłam bezsilnie na jego plecy, jednocześnie zauważając telefon w tylnej kieszeni ciemnych spodni. Nie myśląc zbyt długo, po prostu go stamtąd wyjęłam, nie mam swojego, więc chyba nie będzie miał mi tego za złe. Na ekranie widniała ikonka wiadomości, lekko westchnęłam zastanawiając się czy powinnam ją przeczytać, ostatecznie jednak postanowiłam nie naruszać jego prywatności. Mimo tego, że bardzo mnie ona korciła.

- Masz jakąś wiadomość- powiedziałam obojętnie, kręcąc telefonem w dłoniach.

- Daj mi to!- powiedział głośno, automatycznie odstawiając mnie na podłogę. Patrzyłam na niego niezrozumiałym wzrokiem, jednocześnie marszcząc brwi.

Blondyn totalnie mnie ignorował, a naszym jedynym kontaktem był dotyk dłoni, zanim wyrwał mi z niej urządzenie. Lucas spojrzał na wyświetlacz, a przez jego twarz przemknęło wrażenie spokoju. Lekko westchnął, lecz tym razem schował go do kieszeni w swojej koszuli. Uśmiechnął się do mnie szeroko, jakby jego chwilowy atak w ogóle nie miał miejsca.

Wiedziałam, że ten człowiek jest dziwny, ale nie sądziłam, że jego stan ciągle się pogarsza.

Przeszłam przez próg, zostawiając blondyna w tyle. Przed domem faktycznie stały dwa rowery, jeden był typowo górski, drugi wyglądał bardziej przystępnie i wcale nie chodzi o przeuroczy koszyczek, przyczepiony nad przednią ramą. To właśnie on był moim prezentem, oczywiście wskazywały na to dwie różowe wstążeczki, dowiązane do kierownicy.

Z wielkim uśmiechem podeszłam do niego, jednocześnie sprawdzając sprawność dzwonka. Luke stał na schodach, uśmiechając się pod nosem z mojej reakcji. Wykręciłam się w jego stronę i ciągle go obserwując, zbliżałam się. Stanęłam centralnie przed nim, mając idealny widok na jego oświetloną blaskiem słońca twarz.

Wyglądał idealnie, niewielki dołeczek odznaczający się na lewym policzku, dodawał mu niesamowitej niewinności, której tak naprawdę nie posiadał. Splotłam dłonie na jego szyi i rzuciłam mu przelotnego buziaka. Oczywiście, żeby to zrobić, musiałam stanąć na palcach. Przeklęte 164 i przeklęty wieżowiec potocznie zwany Hemmings'em.

Wsiadłam na pojazd i dopiero wtedy zrozumiałam, że ostatni rower jaki miałam, uległ totalnemu zniszczeniu przy bliższym spotkaniu z ciężarówką. Wzdrygnęłam na samą myśl tego zdarzenia i nie ociągając się dłużej, ruszyłam przed siebie.

- Zaraz Cię dogonię- powiedział po kilku chwilach, wskazując na kawiarenkę. Budynek nie był duży, mimo wszystko nazwę Ellie's można było odczytać z daleka. Jeżeli mam być szczera, prawie go nie usłyszałam, machnęłam lekceważąco dłonią, nadal jadąc przed siebie.

Byłam tak zaabsorbowana, że nie spostrzegłam dziewczyny na czerwonym góralu, która wyjechała na chodnik z bocznej uliczki. Do rzeczywistości przywrócił mnie jedynie okropny zgrzyt kół i trzask rozpadających się części. Świetnie, dopiero co go dostałam.

Siedziałam na ziemi i zszokowana patrzyłam na wirujące koło roweru oraz zdegustowaną dziewczynę, która uparcie próbowała zebrać włosy ze swojej twarzy.

- Zgłupiałaś czy co?- wrzasnęłam, próbując wydostać nogę uwięzioną pomiędzy ramą, a koszykiem.

Dziewczyna bezczelnie się we mnie wgapiała, podczas gdy ja w milczeniu siłowałam się z wykręconą kierownicą. Gdy podniosłam wzrok, zauważyłam że sprawcą kolizji była każdemu dobrze znana Aleisha. Skrzywiłam się, przypominając sobie o naszym ostatnim spotkaniu na którym całkiem przypadkiem wylałam jej na głowę całą butelkę wody. Skłamałabym, mówiąc że mi przykro.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz