Rozdział 23

9K 822 71
                                    





Dziwiłam się jak szybko Luke zrezygnował ze swojego nocnego planu pozostania na polance. Osłaniał mnie swoim ciałem przed kłującym bluszczem, jednocześnie mocno ściskając moją dłoń. Nie wiem czego ode mnie oczekiwał, ale może być pewien, że prędzej dostanie w twarz, niż pozwolę zmiażdżyć sobie rękę.

- Goni Cię ktoś?- spytałam, zważając na jego szybki krok. Od spotkania z Tellą zachowuje się strasznie dziwnie, a przecież to wszystko powinno być dla niego całkiem naturalne. Chyba, że właśnie okazuje swoją kolejną maskę. Przy dzieciach Luke jest miły i kochany, przy mnie oschły i opryskliwy. To, aż nie do ogarnięcia jak wiele wcieleń potrafi mieć zwykły 19-latek.

- A co? Trochę ruchu Ci się przyda- zażartował, lekko klepiąc mnie po tyłku. Zmarszczyłam brwi, czy jemu nie podoba się moje ciało? Ja się sobie podobam, zdanie tego niewychowanego nastolatka nic dla mnie nie znaczy. Co nie zmienia faktu, że podczas kilku kolejnych kroków, porównywałam swoje krągłości z przypadkowymi przechodniami.

- A co? Znudziło Ci się oddychanie prostym nosem?- burknęłam i strąciłam jego dłoń. Zaśmiał się i powrócił do przygryzania swojego kolczyka.

W przeciągu kilkunastu minut byłam w stanie rozpoznać okolicę, no może niezbyt dokładnie, bo to inna część miasta, ale chociaż miałam pewność, że cywilizacja jednak istnieje.

- Nie uważasz, że nasze bieganie nie powinno się tak zakończyć?- mruknął, zawadiacko się uśmiechając.

Przeniosłam na niego swój wzrok. Czy on sobie żartuje? Mogę przysiąc, że niecałe dwie godziny temu sam wyprowadził mnie na środek jakiegoś pola.

- To gdzie według Ciebie powinniśmy skończyć?- uniosłam lekko brwi i podwyższyłam dłoń, by zasłonić oczy przed słońcem.

- W mojej sypialni- wyszczerzył się, a ja bez zastanowienia uderzyłam go w ramię. Na jego twarzy pojawił się uśmiech zażenowania, a w moich płucach zabrakło tchu.

Oddychaj Jemma, oddychanie nie jest takie trudne.

- Następnym razem- uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na kolejne dziewczyny, śliniące się na widok Luke'a.

- Jutro- odwzajemnił uśmiech.

- Ale ja nie..

- Jutro- powiedział ostatecznie, rzucając mi podchwytliwe spojrzenie. Wygląda na to, że jutrzejszy poranek, również spędzę z nim. Nie wiem czy powinnam się przyznawać, ale w głębi duszy cieszyłam się jak dziecko. Pierwszy raz wydaje mi się, że lubię kogoś z wzajemnością, mam nadzieję, że to nie tylko pozory.

- Ale nie licz na żadne fory- wzruszyłam ramionami.

Kiedy znaleźliśmy się na głównym rynku, po raz kolejny wydawało mi się, że jestem pod ostrym odstrzałem. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o tym, że mogłabym być czyimś punktem obserwacyjnym. Naturalnie, nie mowa tutaj o Lucas'ie.

Niebo zachodziło lekkimi chmurami, lecz temperatura nadal przekraczała 25 stopni. Jeżeli mam być szczera, strój Luke'a lekko zbijał mnie z tropu, no bo błagam..

Ciemne okulary, zasłaniające połowę twarzy, czapka z daszkiem, przekręcona tyłem i ciemna koszulka. Wyglądał jak wyjęty z programu ochrony świadków. Gdyby nie był taki uroczy, mogłabym go osądzić o bycie jakimś mafiozą.

- Podaj mi swojego twittera- powiedział, wyciągając z kieszeni telefon.

- Nie mam- wzruszyłam ramionami.

- Facebook?- uniósł lekko brwi, a ja pokiwałam przecząco głową. - Kik? Cokolwiek?- powstrzymywał się o uchylenia ust.

- Co w tym dziwnego? Wystarczał mi telefon- przekręciłam oczyma. - A dzięki Tobie nie mam nawet tego- złączyłam dłonie na piersi.

Pokręcił głową w lewo i w prawo, ukazując na swoje niedowierzanie. Czy to naprawdę, aż takie dziwne? Nie potrzebuję tego wszystkiego, reszta świata też nie. Wszyscy uważają nas za wspaniałe pokolenie XX wieku, ale jesteśmy jedynie bandą idiotów, dożywotnio przyspawaną do Internetu.

- Jak Ty żyjesz?- spytał, poprawiając czapkę.

- Cały czas z wiatrem- uśmiechnęłam się, na co ten przekręcił oczami.

Nagle zauważyłam budynek teatru, na który były wywieszone plany koncertów na kolejne kilka miesięcy. Złapałam chłopaka za rękaw jego koszulki i z podnieconym wyrazem twarzy, wskazałam na miejsce pozaklejane plakatami. Oczy Luke'a zmrużyły się, widząc o co mi chodzi. Pokręcił lekko głową i z uśmiechem chwycił moją dłoń, ciągnąc ją w drugim kierunku.

Zmarszczyłam brwi i wydęłam wargi, jednak mężnie podążałam za chłopakiem, zwracając uwagę na słup informacyjny, którego z pewnością nie zauważył Luke.

Zachichotałam lekko, sprowadzając na siebie jego spojrzenie.

- A podobno to ja jestem słabo rozgarnięta- zaśmiałam się lekko, podchodząc do plakatów.

Blondyn natychmiast oparł się o kawał betonu, lekko utrudniając mi ich widoczność, postanowiłam jednak nie reagować.

Zadziwiające ile koncertów może być rozgrywanych jednego dnia. Moją uwagę przykuło jednak ogłoszenie, przykryte tysiącem innych. Korzystając z nieuwagi mojego towarzysza, oddarłam kilka powierzchniowych kartek, docierając do swojego celu.

5 Seconds Of Summer

Chwilę zajęło mi pojęcie tego, w jakim teatrzyku gram od samego początku.

Zmarszczyłam brwi i z każdą kolejną sekundą coraz bardziej pochłaniałam zawartość małej karteczki. Pokręciłam głową z żalem i zdezorientowaniem. ,Światowe gwiazdy muzyki pop-rock, Co do cholery?

Wiedziałam, że coś ukrywa, ale w życiu nie pomyślałabym, że jest sławny. Te "fanki" i zakrywanie się wszystkim co możliwe, w tym momencie wszystko stało się jasne i przejrzyste.

Nie jest mi przykro, nie jestem zła, po prostu się zawiodłam. Myślałam, że chociaż on będzie tym jedynym pierwiastkiem ludzkości, który jest szczery i nie ukrywa swojego życia. Zakryłam usta dłonią i trzymając kartkę w ręku, podeszłam do blondyna.

Z lekkim uśmiechem wykręcił się w moją stronę, lecz zwracając uwagę na zawartość moich dłoni, automatycznie zdjął okulary. Jego wielkie oczy mieniły się blaskiem słońca, a usta przybrały kształt małego kółeczka.

- Koniec seansu?- powiedziałam nerwowo, wyciągając w jego stronę kartkę.

- Miałem Ci powiedzieć, tylko..

- Tylko co?- ponagliłam agresywnie. - Tylko robienie ze mnie idiotki było ciekawsze? Lepiej sprzedaje się w mediach?- patrzyłam na niego bezpłciowym wzrokiem.

- A co miałem zrobić? Hej, jestem Luke Hemmings, gram w zespole i mam miliony fanek, umówisz się ze mną?- parsknął śmiechem.

- Aktorem jesteś świetnym, na pewno dałbyś sobie radę- powiedziałam, tym razem już nieco spokojniej.

Zrobił kilka kroków w przód tak, że stał teraz centralnie przede mną. Przyłożył dłoń do mojego policzka i delikatnie smyrając kciukiem moje usta, wpatrywał się w moje oczy.

- Nie miałem wyboru- powiedział delikatnie.

- Kim Ty jesteś?- wyszeptałam, patrząc w jego oczy i odsunęłam się niezauważalnie.

- Sobą Jemma, przy Tobie nie musiałem nikogo udawać- powiedział z desperacją wymalowaną na twarzy.

Przygryzłam wargę i lekko westchnęłam. To zbyt dużo jak na jeden dzień.

- Nie wierzę- odeszłam na kilka kroków.- Znowu w nic nie wierzę!- krzyknęłam w jego stronę i ruszyłam w kierunku przystanku.

Tysiące spojrzeń, które teraz były całkowicie wytłumaczalne, rozbierały mnie ze wszystkiego. Nie chciałam być tylko kukiełką, mimo to znowu się nią stałam.

_____________

Jestem chora i umieram, więc postanowiłam napisać rozdział, a teraz idę dalej zdychać.

Pozdrawiam cieplutko! x

Inga

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz