Rozdział 21

9.4K 796 44
                                    

:)

Usłyszałam dźwięk budzika, a na mojej twarzy pojawił się wyraz zirytowania. W pierwszej chwili miałam ochotę zrezygnować z biegu, wykręcając się bólem głowy, czy zwykłą niesprawnością żołądka, w następnej przypomniałam sobie jednak o chłopaku, który prawdopodobnie jest niesamowicie podekscytowany nadchodzącym zdarzeniem.

Westchnęłam i lekko poprawiając włosy, które oklapły na moją twarz, spojrzałam na zegarek. Szybkość, w której zerwałam się z łóżka, była wręcz niewyobrażalna.

Świetnie, wychodzi na to, że od 15 minut męczę się z denerwującym blondynem, albo teoretycznie powinnam to robić. W praktyce jednak zegar wskazywał kwadrans po dziewiątej, a ja nadal wyglądałam jak siedem nieszczęść w różowej piżamie w kotki.

Wciskając się w nowy strój sportowy, który na moje nieszczęście był bardzo obcisły, usiłowałam opanować swoją fryzurę. Zakończyło się na zwykłym kucyku, kilku siniakach i jednym złamanym paznokciu, po krótkim czasie maszerowałam przed siebie z dumnie uniesioną głową. Kto by pomyślał, że zwykłe rekreacyjne wyjście może przysporzyć tylu wrażeń.

Uchyliłam drzwi, a moim oczom ukazał się piękny, słoneczny dzień. Przeklinając życie na wszystkie możliwe sposoby, wyszłam na schody. To wszystko miało wyglądać inaczej. Miał padać deszcz, a widok mokrego Luke'a miał umilać mi męczarnie, zwane potocznie bieganiem.

Po pokonaniu odległości kilku metrów, zauważyłam blondyna siedzącego na krawężniku. Siedział do mnie tyłem, co w sumie nie było takie złe. Nie miał szansy zobaczyć rozczarowania, malującego się na mojej twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że dzisiejsze widoki nie będą takie cudowne, jak wczoraj.

- Hej- mruknęłam i stanęłam obok niego. Chłopak podskoczył, widocznie zaskoczony moją obecnością.

- Kupię Ci zegarek- powiedział ponuro, po czym wstał. Zdecydowanie wolałam, gdy siedział. Czułam się wtedy bezpieczniej.

- Wolałabym telefon- przekręciłam oczami.- Pisałeś na numer Jas- wzruszyłam ramionami i uniosłam na niego swój wzrok.

Spojrzał na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy, prawdopodobnie spowodowanym wspomnieniem ostatniego sms'a. Zachiochotałam lekko i niechętnie zaczęłam się rozciągać.

Lucas siedział na chodniku, trzymając w dłoni czekoladowego batonika, którego pochłaniał z prędkością światła. Bezczelnie przyglądał się moim płynnym ruchom, samemu nie robiąc totalnie nic. Cała sytuacja była śmieszna, a zarazem okropnie wkurzająca, przecież to on prosił mnie o to wszystko, a teraz to ja poświęcam się bardziej. Tu trzeba mieć mózg.

- Potrzebujesz zaproszenia?- parsknęłam, jednocześnie robiąc skłony.

- Może- mruknął zadziornie, jednak widząc moją minę, jego bojowy nastrój natychmiastowo się zmniejszył.

Kilka przysiadów, wymiana morderczych spojrzeń i byliśmy gotowi do sportu. Przez chwilę biegliśmy obok siebie, jednak później chodnik stawał się coraz węższy, co zmusiło chłopaka do bycia za mną. Czułam na sobie niesamowite skrępowanie, bo byłam świadoma tego, na jakie widoki go narażam. Z zaciśniętym gardłem przemierzałam kolejne centymetry, lecz po chwili gwałtownie się zatrzymałam.

- Oddychaj równo, inaczej zejdziesz na zawał zanim dobiegniemy do następnego przystanku- powiedziałam z drwiną, słysząc głośne dyszenie chłopaka nad uchem.

Jedną dłonią przetarł czoło, po którym spływały pojedyncze krople potu, a drugą podparł swoje udo.

- Przerwa?- uniósł twarz i lekko się uśmiechnął.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz