Rozdział 22

8.9K 818 45
                                    


Zapraszam do nadrobienia poprzedniego rozdziału! x

Miłego czytania ♥


- Luke, do reszty Ci odbiło- mruknęłam, kiwając głową z niedowierzeniem.

 Wzruszył ramionami i kontynuował wyjmowanie najpotrzebniejszych rzeczy z plecaka, którego nie wiem jakim cudem nie zauważyłam wcześniej. Chociaż właściwie to się nie dziwię. Moja spostrzegawczość porządnie szwankuje i to już od dobrych kilku lat.

- Jasmine pewnie się martwi- powiedziałam.

- Z tego co wiem od 15 minut jest u niej Michael- uśmiechnął się chytrze, ustawiając swoje dłonie w dwuznaczny znak.

- Świetnie- przekręciłam oczami, czy ten chłopak kiedykolwiek myśli o czymś innym?

Przez kolejne kilka minut tkwiliśmy w nieskazitelnej ciszy, ale w gruncie rzeczy wolę słuchać świergotu ptaszków, niż jego pierdolenia. Ciśnienie w moich żyłach zaczęło się podnosić, a twarz zaczęły przyozdabiać najbardziej negatywne odczucia. Pomijając fakt, że w tyłek wbijała mi się ostra i kłująca trawa, w mojej okolicy znajdowała się zdecydowanie zbyt duża ilość robactwa.

 Od czasu do czasu odchrząkiwałam znacząco, licząc na to, że nasz pseudo punk zareaguje i wybierze nieco mniej zalesione miejsce. Nie to, że nie lubię życia na łonie natury, po prostu w tym momencie bardziej wolałabym pochodzić po delikatnym piasku, aniżeli wysuszonym sianie.

W ramach uspokojenia się rwałam pojedyncze źdźbła trawy, policzyłam nawet do 70 i wiecie co? Gówno mi to dało, w środku dygotałam ze zdenerwowała, a blondyn nadal tego nie widział. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Szybkim i zgrabnym ruchem wstałam z chłodnej i niewygodnej ziemi, sprowadzając na siebie spojrzenie niebieskookiego.

- Gdzie idziesz?- spytał od razu, widząc moje stanowcze ruchy.

- Do domu, nie mam zamiaru siedzieć w tej dziczy- machnęłam ręką, wskazując na wszystko dookoła mnie.

- Nie wygłupiaj się- parsknął śmiechem - przecież tu jest pięknie.

- Ta dżdżownica w moich majtkach też była piękna?- wzdrygnęłam się na samą myśl o tym co spotkało mnie kilka minut temu. Chłopak zaśmiał się dźwięcznie, lecz ja nie rezygnowałam z mojego planu, wręcz agresywnym krokiem szłam w stronę dróżki wydeptanej przez nas wcześniej.

- Oszalałaś? Przecież nie znasz drogi- powiedział na wpół rozbawionym głosem, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.

Szłam przed siebie, próbując odtworzyć w głowie poprzednią trasę, niestety jedyne co widziałam to las. Gęsty i ciemny las pełen dzikich zwierząt.

 W pewnym momencie drzewa po mojej lewej zaczęły szeleścić, a zza ciemnych gałęzi słychać było ciche pomruki. Zatrzymałam się gwałtownie i powoli spojrzałam w tamtą stronę. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie to nie przestraszyło. Wpatrując się w ruszające się miejsce, usiłowałam przełknąć gulę, która automatycznie utworzyła się w moim gardle. To dzik? Albo co gorsza jakiś niedźwiedź.. w Australii żyją niedźwiedzie? Nie ważne, co jeżeli to coś mnie zabije?

Niepewnymi krokami zaczęłam cofać się do tyłu, co niesamowicie utrudniały mi niewielkie gałęzie na podłożu. Gdy po kilku zawałach spowodowanych głośniejszymi chrząknięciami, dotarłam do Lucas'a, ten uśmiechnął się do mnie, nie zwracając uwagi na moje przerażenie.

- Strasznie pokręcona z Ciebie istotka, wiesz? Nic dziwnego, że jesteś taka niezdecydowana- zachichotał lekko, a jedyną rzeczą na którą było mnie stać, to wskazanie dłonią na poruszające się krzaki. Skrzywił brwi i spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

Dire // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz