Rozdział 13 - Sytuacja

153 22 56
                                    

Jeszcze tego samego dnia przekonałem się, że będzie mi ciężko samemu, nawet w takich  najprostszych czynnościach, jak skorzystanie z łazienki. Miałem na tyle siły, żeby unieść się na rękach, ale nigdy nie robiłem tego sam. Zawsze mi pomagały jakieś kobiety. 

Nie chciałem jego pomocy, to było zbyt intymne. Całe szczęście dał mi spokój, gdy odjechałem od niego przeszło godzinę po sytuacji w głównej sali. Powoli zmierzałem do łazienek uważając, żeby przypadkiem na niego nie trafić. Gdy dotarłem do punktu docelowego, zacząłem mieć już nieco więcej świadomości. Proszki przestawały działać i wtedy dopiero zaczynałem przypominać sobie swoją pozycję życiową, która zaczęła mnie przygniatać. 

Męska i damska łazienka były oddzielone dwoma oddzielnymi wejściami. Wjechałem do odpowiedniej dla siebie i podjechałem do kabiny sięgając dłonią i zamykając ją na zasuwkę. Były umieszczane na tyle nisko, że nawet takie osoby jak ja spokojnie do nich dosięgały. Powoli zacząłem podnosić się z tego cholerstwa, lecz brakowało mi jednak osoby, aby przytrzymała mi chociażby ten wózek. Postanowiłem być samowystarczalny. Niestety szybko straciłem równowagę i wylądowałem między wózkiem, a kiblem. 

Najbardziej żenujące uczucie ever jakie mogło być, to właśnie to. Leżeć bezwładnie między wózkiem, a kiblem. Wpadłem w furię i zacząłem się gwałtownie rzucać, waląc jednocześnie w wózek, który zaczął głośno uderzać w drzwi.

- Jest tu ktoś? - krzyknął znikąd, już mi niestety znajomy głos. 

Skąd on się tam do cholery wziął, nie mam pojęcia do tej chwili. Tak bardzo nie chciałem, żeby zobaczył tę sytuację, to jak sobie nie radzę, jaki jestem beznadziejny, więc siedziałem cicho. Kroki były coraz głośniejsze. Słyszałem jak powoli otwierał każdą z kabin po kolei. Kwestia czasu było to, że zapuka i do tej mojej i tak się stało. Widząc zamknięte drzwi, zaczął się dobijać.

- Wszystko w porządku? Pomoc Ci kimkolwiek jesteś? - zapytał chłopak, pukając w drzwi ponownie, ale dalej się nie odzywałem.

- Ej, bo zaraz te drzwi wyważe, jeżeli nie dasz znaku, że żyjesz. - zaczął podenerwowany. 

Musiałem, inaczej postawiłby na nogi cały ośrodek. Poruszałem się nieco, co spowodowało uderzenie wózka ponownie o drzwi.

- Możesz otworzyć te drzwi, czy się zablokowały? - zaczął dopytywać. 

Przesunąłem się mocniej w prawo na łokciach i udało mi postawić wózek na dwa koła dłońmi. To ile hałasu to już narobiło, to inna sprawa. Musiało to wyprowadzić tego chłopaka z cierpliwości, bo chwilę potem nic już nie mówił i byłem pewny, że już go nie było. Upewniłem się jedynie, że po kogoś pobiegł. 

Musiałem jak najszybciej usiąść na tym pieprzonym wózku, w celu uniknięcia poniżenia. Było o tyle lepiej, że przynajmniej już wtedy nie byłem zablokowany pomiędzy. Oparłem mocno swoje plecy o ścianę i na siłach rąk podniosłem się do wózka opartego o drugi bok kabiny. Jakimś cudem na nim z powrotem usiadłem, a zwisające nogi ustawiłem na nóżkach. Otworzyłem tą cholerna zasuwke w tym samym momencie, gdy chłopak wbił się z kimś do kabiny, wpadając wprost na mnie.

- O mój boże! Nic Ci nie jest?! - krzyknął wystraszony w towarzystwie Caroliny. 

- Louis, skarbie wszystko dobrze? Chciałeś skorzystać z łazienki, tak? Udało się czy Ci pomóc? - zapytała upierdliwie kobieta. 

- Caroline, ja mu pomogę, przecież po to tu jestem. - uśmiechnął się do niej już nieco spokojniej. 

- Harry wątpię, że on da... - nie zdążyła dokończyć, bo ku zdziwieniu ich obojga kiwnąłem potakująco głową w jego kierunku. 

Nie obchodziło mnie już wtedy, kto co i jak. Potrzebowałem cholernie skorzystać z tego pierdolonego kibla. Jej oczy nieco się rozszerzyły, jakbym zaczął co najmniej rozmawiać. Odeszła zszokowana nieco się uśmiechając i klepiąc go po ramieniu. Nie wiem co on wtedy sobie pomyślał, ale nie obchodziło mnie nic innego jak skorzystanie w końcu z tej łazienki. Taki był plan.

Pomógł mi podnieść się z wózka, chwytając mnie pod boki i sadzając na muszli. Już chciał zacząć mi ściągać spodnie, ale to było zdecydowanie za dużo. Za dużo oczekiwał. Natychmiast go odepchnąłem, pokazując na drzwi. Zrozumiał aluzje i je przymknął wychodząc. 

Po wszystkim powoli zaciągnąłem spodnie, nieco unosząc się na desce. Ruszyłem wózkiem, żeby dać znak, że już i natychmiast otworzył drzwi. Wyciągnął swoje dłonie ponownie w moją stronę. Dopiero wtedy zauważyłem, że są duże, zdecydowanie większe niż moje, a ich długość jest pokryta różnymi tatuażami. Szybkim ruchem chwycił mnie za biodra, delikatnie sadzając na wózek. 

- Byłoby mi łatwiej Ci pomagać, gdybyś raz na jakiś czas się do mnie odezwał. - powiedział, gdy odjechałem do umywalki, nawet na niego nie patrząc. 

Stanął tuż za moim wózkiem. Niekontrolowanie spojrzałem się w lustro i zobaczyłem jego posturę. Był wysoki, miał szerokie ramiona i białą koszulę, rozpięta dość odważnie na trzy guziki od góry, do tego białe spodnie jak większość personelu tutaj. Był nowy, ale to nie znaczyło, że może mi rozkazywać. 

- Jak będziesz potrzebował pomocy, proszę powiedz mi o tym. Będę kręcił się w pobliżu, dobrze, Louis? - zapytał, gdy odwróciłem się do niego wózkiem. 

Klasycznie olałem temat i odjechałem bez słowa. Działał mi na nerwy, zdecydowanie.

By my side || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz