Obudziłem się wraz z kolejnym uderzeniem serca Harrego. Moja głowa spoczywała na jego klatce, która delikatnie się unosiła, a jego dłoń trzymała tą moją, przejeżdżając po niej kciukiem. Delikatnie podniosłem głowę, a on natychmiast to zauważył.
- Hej, Lou. - powiedział mega niskim tonem.
Jego głos z rana był niesamowicie niski i seksowny.
- Hej, czy to się dzieje naprawdę? - zapytałem, niedowierzając całej sytuacji.
- Chyba tak, tak sądzę. - szepnął, uśmiechając się. - Ale teraz spójrz na mnie. - powiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej, wciąż trzymając mnie w swoich objęciach. - Nie żałujesz tego, prawda? Muszę wiedzieć. - zapytał nieco przerażony.
- Harry, czemu tak sądzisz? Pragnąłem tego jak niczego innego w świecie. - uśmiechnąłem się, unosząc wzrok wprost na wysokość jego oczu. - Chyba jestem gejem. - szepnąłem ledwo słyszałnie, jakbym chciał zapieczętować to co się działo w mojej głowie od momentu poznania Harrego.
- Lou, to nic złego. - powiedział, powtarzając moje słowa i przyciągnął mnie mocniej do swojej klatki. - Jestem dumny z Ciebie, wiesz? Mam nadzieję, że nie wymusiłem na tobie takiej decyzji, nie wybaczyłbym sobie tego. - powiedział, unosząc mój podbródek składając na moich ustach mały pocałunek.
- Jeżeli wymuszeniem nazywasz to, że każdego dnia czekałem, aż przyjdziesz to, że nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć, że to Ty. To, że w mojej głowie szalały różne myśli, ale nigdy nie zabrakło w niej twojej twarzy to tak, wymusiłeś. - patrzyłem prosto w jego oczy, w których zaczęły pojawiać się małe, lśniące kropelki.
- O boże, Lou. Tak bardzo się cieszę, że los postawił Cię na mojej drodze. Od kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Bolało, nawet bardzo, kiedy mnie odtrącałeś, a ja tak bardzo chciałem być blisko. Mogłem zaakceptować nawet fakt, że byłbym twoim przyjacielem, ale takiego obrotu się nie spodziewałem, nawet w najśmielszych snach. Jesteś taki idealny... - szeptał, gładząc mój policzek, a kolejne łzy zaczęły wypływać spod jego powiek.
- Idealny poprzez nieidealność? - spytałem, wycierając je.
- Jesteś idealny przez to kim jesteś, a to, że jeździsz na wózku nie jest żadną przeszkodą. - powiedział, po czym lekko ułożył swoją dłoń na moim karku.
Jego usta pasowały do moich tak idealnie, delikatnie muskał moje wargi, co raz delikatnie przygryzając tą dolną. Oddawałem każdy pocałunek z taką samą pasją jak on. Nasze języki wirowały w szalonym tempie, nie mogąc się nacieszyć tą chwilą, która mogłaby się nigdy nie kończyć.
Oderwaliśmy się dopiero wtedy, gdy obojgu nam zabrakło już powietrza. Musieliśmy zbierać się już do ośrodka. Zabierając wszystkie nasze rzeczy w torbę Harrego wyszliśmy z hotelu, udając się na przystanek. Byliśmy szczęśliwi, ja byłem szczęśliwy, bardziej niż kiedykolwiek.
Był wszystkim.
Kolejny miesiąc minął nam na ukrywaniu naszej relacji. To nie mogło wyjść, to było niestosowne. Harry dostał umowę, mógł się zajmować mną w dalszym ciągu. Co tydzień mogliśmy wychodzić, taka była decyzja zarządzających. Zaufanie względem młodego opiekuna rosło z dnia na dzień. Każdy go tam już znał, cieszyli się, że udało się mu mnie wyprowadzić z tego beznadziejnego stanu w jakim byłem.
Byłem szczęśliwy, powiedzmy to na głos. Cotygodniowe wypady były dla nas finalizacją związku. Mogliśmy ukrywać się przed światem, a miłość przepełniała mnie doszczętnie. Nic nie dawało mi takiego spełnienia jak możliwość pocałowania go, przytulenia, włożenia ręki w jego miękkie loki, po prostu bliskość.
Aż pewnego dnia postanowił jako nasze wyjście zabrać mnie do siebie. Wydawało się to świetnym pomysłem. Moglibyśmy być tam sobą, bez wzroku kogokolwiek. Nawet w hotelach nie czuliśmy się do końca pewni, a mieszkanie Harrego dawało perspektywy na spokojniejsze spędzanie czasu. Zabierając moje najpotrzebniejsze rzeczy, udaliśmy się zatem do niego.
CZYTASZ
By my side || Larry
FanficPIERWSZA CZĘŚĆ - POV LOUIS "Jako jedynak powinienem być przepełniony miłością, czyż nie? Miłość powinna wypływać z każdego kawałka mojego ciała. Powinien jej dostać aż w nadmiarze. Nie, żebym nigdy nie chciał i nie, żebym nigdy nie potrzebował, lec...