Rozdział 24 - Home, my home

126 20 25
                                    

Był dość chłodny pewien wrześniowy dzień. Pierwsze liście zaczęły opadać na poboczne chodniki. Mieniły się w kolorach pomarańczu i brązach. Chłodny wiatr podrażniał nasze policzki, a ubrani w porządne, cieplejsze okrycia wierzchnie podążaliśmy w kierunku jego małej fortecy.

Jego mieszkanie było naprawdę duże. Od progu znajdował się duży hol prowadzący do salonu. Po jednej jak i drugiej stronie korytarza znajdowały się dwie pary drzwi. Pamiętam, że jedne prowadziły do łazienki, a te kolejne do sypialni.

Wystrój przypominał mi mój dawny dom. Nie mam pojęcia co się z nim stało, ale znając moja przeklęta rodzinkę to pewnie babcia go sprzedała, albo gorzej, sama tam zamieszkała. Był duży i luksusowy, ale nigdy nie dawał mi ciepła.

Chłopak opowiadał mi jak to odziedziczył spory majątek po dziadku, ale nigdy nie chciał tak naprawdę tylko na tym się opierać. Już od najmłodszych lat pracował, zaczynając od miejscowej piekarni, a kończąc teraz na tym ośrodku. Znał wartość pieniądza. 

W trakcie studiów zaczął praktyki właśnie w jednym z ośrodków terapii w Doncaster. Tuż po nich zaczął rozglądać za czymś, co sprawia mu przyjemność, co będzie wykonywał z pasji. Los tak chciał, że trafił na mnie. Tuż po studiach przeprowadził się z rodzinnego domu chcąc żyć na własny rachunek. Oczywiście dostał swoją część spadku od zmarłego dziadka, co pozwoliło mu na wynajęcie mieszkania, ale na wyposażenie wydał sam z własnych oszczędności. 

Wracając do salonu był utrzymany w jasnej tonacji barw. Na suficie wisiała długa lampa w kwadratowym kształcie oświetlająca cały salon. Znajdowało się tam też okno balkonowe, podobne jak te w jednym z hoteli. Biała firanka je przyozdabiała, a potężne zasłony w kolorze chłodnego brązu zwyczajnie tam pasowały. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się duża, skórzana kanapa, a na jej zakończeniach leżały dwie jasnozielone poduszki. Tuż obok niego stał jonizator powietrza. Tak, też takie coś mieliśmy. Inaczej pewnie bym się głowił, co za dziadostwo postawił w tym salonie. 

Nad nią znajdowało się podłużne lustro ze złotymi ramkami. Natomiast po lewej stronie stał mały, biały, zrobiony na błysk stolik z czterema krzesłami, które miały takie samo obicie, co tamte poduszki z kanapy. Ogromny telewizor znajdował się na tle ściany z białych cegieł, naprzeciwko kanapy. Pod nim był również biały stolik pasujący do tamtego obok, na którym leżał pilot i stał mały pusty wazon. Nie wiem po co był mu wazon. W sumie nie raz wspominał, że lubi kwiaty. Pewnie nigdy nie miał czasu na ich zakup.

Mam wrażenie, że każdą wolną chwile spędzał ze mną. A co jeśli utrudniałem mu wtedy życie? Może przeze mnie nie miał czasu na takie rzeczy jak np. pójście do ulubionej kwiaciarni. Takie myśli przebiegły mi wtedy przez głowę, ale szybko się ulotniły. 

Po środku drewnianej klepki znajdował się mały dywan i zgadnijcie jakiego koloru. Tam wszystko pasowało do siebie. Kuchnia była niewielka, ale miała wszystko, co mogło przydać się i tak rzadko bywającemu w domu chłopakowi. Jasne szafki pokrywały ją z dwóch stron. Lodówka była w zabudowie, a po lewej stronie znajdował się niewielki zlew. 

Koło lodówki był duży wbudowany piekarnik w ciemnym kolorze. Blaty były w kolorze jasnego drewna, a na jednym z nich znajdowała się różowa, szklana deska. Całe pomieszczenie oświetlało jasnym, ciepłym światłem paręnaście lampek na wbudowanej listwie. 

W łazience przeważał szary kolor. Jasno szare płytki zdobiły ściany. Od wejścia po prawej stronie znajdowała się duża, przestronna wanna. Weszłoby tam z co najmniej cztery osoby. Z prawej strony była czarna szafka z ogromnym lustrem nad nią. Była bardziej otwartym stolikiem dwupiętrowy niż szafką, ale nazwijmy to nią. Stały na niej różne kosmetyki do włosów i mydło. 

Po lewej stronie był biały, prosty kibelek, a tuż obok zlew, który można by nazwać szafką, ale co ja się tam znam. Przestrzeń pomiędzy prysznicem, a umywalką wypełniał duży, wysoki i czarny wazon z jakimiś długimi badylami. Nie mam pojęcia, co to było. 

Całość oświetlona była dużym, okrągłym plafonem na suficie. Głównym punktem była sypialnia, duża i przestrzenna.

Chyba nadużywam słowa duża... No cóż wybaczcie.

Łóżko wyglądało prędzej jak trzyosobowe niż dwu. Brązowa kwadratowa bryła mieściła się z boku pokoju. Wysoki materac i szerokie, brązowe nóżki ją charakteryzowały. Pościel była jasna, a na niej leżały dwie duże poduszki. Nad nim wisiał obraz jakiegoś strumyka. Ściana była pokryta biała farbą, a przez środek ciągnął się szeroki pas ciemnej tapety w jakieś fantazyjne wzory. Okno balkonowe również tam zagościło. Nie było w nim zasłonek, tylko lekkie, białe firanki. 

Jak można nie mieć w sypialni zasłonek?

Koło łóżka z jednej strony stała duża, szklana szafka, a w rogu sypialni był mały fotel, tuż obok wielkiego regału z książkami. Tak, uwielbiał czytać. Opowiadał mi nieraz o historiach bohaterów z jego ulubionych książek i muszę przyznać, że to lubiłem. Robił to w taki ciekawy sposób, w jaki potrafił tylko on. Na suficie wisiał duży nowoczesny żyrandol w kształcie kwadratu z jakimiś zdobieniami. 

Spytacie skąd pamiętam tyle szczegółów? 

Bywałem tam na każdym naszym późniejszym wyjściu. Czułem się tam jak w domu, w takim prawdziwym domu.

By my side || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz