Rozdział 22 - Hotel room II

156 18 52
                                    

Uśmiechnął się, zgaszając duże światło oświetlające cały pokój. Zapalił tylko dwie małe lampki, tuż przy naszym łóżku. Nastrój zrobił się nieco senny przez ten deszcz i przebłyski burzy w oknie. Moje powieki zaczęły się powoli zamykać, również przez ciszę panującą w pokoju. Obróciłem jeszcze na chwilę głowę, żeby sprawdzić czy on śpi. Jego głowa ku mojemu zaskoczeniu również była zwrócona na mnie, nie wiem jak długo, ale mocno się speszył i zaczął gwałtownie mówić. 

- Ooo, nie śpisz? - zapytał, udając zaskoczonego. 

- Jeszcze nie. Chciałem sprawdzić czy Ty zasnąłeś. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. 

- Też jeszcze nie. Mam nadzieję, że jest Ci wygodnie. - uśmiechnął się, odgarniając loki z czoła. 

- Jasne. Przynajmniej tym razem nie próbowałeś mnie utopić. - zaśmiałem się, wracając wspomnieniami do tamtego dnia. 

- Nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy. - sapnął, smutniejszym tonem. 

- To nie było powiedziane w złych intencjach, Harry. - dodałem szybko, widząc na jego twarzy zakłopotanie. 

- Doprawdy? - powiedział, po czym przysunął się błyskawicznie do mnie i zaczął mnie łaskotać. 

- To nie fair! Nie mogę się ruszać w taki sposób jak ty! - krzyknąłem, zanosząc się śmiechem. 

Jego ciepłe ręce błądziły po moim ciele. Długie palce delikatnie muskały mój brzuch, łaskocząc go. Zanosiłem się śmiechem, tak dawno tego nie robiłem. Był blisko na tyle, że mogłem wyczuć jego oddech na swojej szyi. 

Był bardzo blisko. 

Wtem zatrzymał się, zaprzestając jakichkolwiek ruchów. Spojrzał na moją twarz, a jego źrenice zaczęły się delikatnie rozszerzać. Mój wzrok nie wiadomo czemu wylądował na jego dużych, soczystych ustach. Harry ku mojemu zaskoczeniu również wpatrywał się w moje. Chwile potem poczułem jego dłonie na swojej twarzy. To ciepło zaczęło mnie dogłębnie przenikać i niewiarygodnie odprężać. Jego szybszy oddech zaczął łączyć się z moim przyspieszonym tętnem. Z zaskoczenia całą sytuacją zamknąłem oczy, nie ruszając się ani trochę. Poczułem to, tak jego wargi dotknęły moich. Miękkość jego ust okalała moje mniejsze, nieco szorstkie. 

Przez chwilę nie wykonywał żadnych ruchów, a ja na tyle zdezorientowany również nic nie zrobiłem. Delikatnie złożył na nich pocałunek, jednocześnie gładząc kciukiem mój policzek. Stada motyli rozlały się po moim żołądku, czułem jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z klatki. 

Pocałował mnie. 
Pocałował mnie chłopak. 
Pocałował mnie Harry. 

Przez mój brak reakcji szybko się ode mnie odsunął i było widać jak bardzo był zaskoczony całą zaistniałą sytuacją. Spojrzał na mnie, a w jego szafirowych oczach zaczęły pojawiać się łzy.

- Boże, Louis ja przepraszam. Co ja sobie myślałem... Nie chciałem. - powiedział łamiącym głosem, ze łzą spływająca gwałtownie po jego różanym policzku. 

Natychmiast się otrząsnąłem, gdy zobaczyłem jego łzy. Był to okropny widok, który łamał mi serce. Nie wiedziałem, że można tak nawet cierpieć patrząc na kogoś, gdy płaczę. Moje serce kruszyło się z każdą łzą, spływająca po jego policzkach. 

- Harry... - szepnąłem cicho. 

- Ja wiem Louis, zjebałem. Zrozumiem jak nie będziesz chciał mnie więcej widzieć. Nie chciałem... Nie wiem co ja sobie myślałem naprawdę. Chyba za dużo i... - nie zdążył dokończyć, gdyż mocno pociągnąłem go za koszulkę co spowodowało, że się pochylił. Natychmiast złapałem go za kark i pocałowałem. 

Moje usta pragnęły tych jego, bardziej niż mógłbym się spodziewać. Przyspieszone oddechy łączyły się ze sobą, a usta delikatnie oplatały wzajemnie. Były tak miękkie jak sobie wyobrażałem. Te jego podążały za moimi ruchami czując się coraz bardziej swobodnie, gdy jego język zaczął prosić o pozwolenie. Nie zawahałem się ani na chwilę. Szybko wsunął mi go do ust, a ja zacząłem z nim walkę o dominację, którą sądzę, że wygrałem. 

Wygrałem, lubiłem wygrywać. 

Języki w szalonym wirze szybszych oddechów i głośnego bicia serc zakończyły swoją walkę. Pocałunki stały się wolniejsze. Jego ręce znalazły się na mojej twarzy, subtelnie gładził mnie po policzku kciukiem. Natomiast moje dłonie znalazły sobie miejsce na jego plecach, przejeżdżając po ich całej długości, co raz przenosząc się na kark.

Czułem się jakby ktoś, wzniósł mnie na co najmniej tysiąc metrów nad ziemią. Anielskie uczucie jeszcze długo utrzymywało się w moim ciele. Usnąłem wtulony w jego ciepły tors, w którym chciałem zasypiać każdej nocy. 

By my side || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz