Zapukałem w wannę najmocniej jak potrafiłem, a on natychmiast się zjawił. Zapewne stał ciągle pod drzwiami. Pewnym krokiem wszedł do pomieszczenia i odsunął nieco wózek od wanny. Nachylił się nade mną, chwytając stabilnie jak wtedy i jednym ruchem wyciągnął moje ciało z wanny.
Prawie dostałem zawału, byłem nagi i przez chwilę o tym zapomniałem. Mój poziom zażenowana chwycił dna i nie byłem w stanie podnieść nawet głowy, bo byłem na pewno cały czerwony.
- Słuchaj, mam zamknięte oczy, nie chciałem żebyś się źle czuł. Teraz musisz się odezwać i mnie pokierować do swojego wózka. Inaczej będę musiał je otworzyć. - uśmiechnął się przebiegle.
Niepewnie spojrzałem do góry na jego twarz, gdy trzymał mnie w swoich rękach, faktycznie miał zamknięte oczy. Loki delikatnie zaczęły wpadać mu do oczu, a uśmiech nadal się utrzymywał. Nie miałem ochoty, tak bardzo nie chciałem się odzywać. Nie robiłem tego tyle czasu, ale przecież nie chciałem z drugiej strony, żeby je otworzył. Zapadłbym się pod ziemię, to było zbyt oczywiste. Czułem się nieco oszukany, ale jednocześnie zaskoczony podstępem jaki wymyślił.
- Prosto i w prawo. - szepnąłem, przypominając sobie swój własny głos.
- Świetnie, już myślałem, że będziemy stali tu wiecznie. - zachichotał. - Dobrze idę? - ciągnął dalej, zbliżając się do wózka i mocniej zacisnął swoje dłonie na moim nagim ciele.
- Ta. - dodałem, gdy przywalił nogami w mój wózek.
- Jezu, to chyba on, uważaj teraz się nachyle. Jest na nim ręcznik, sięgniesz?
- Tak. - sapnąłem niechętnie.
Delikatnie zaczął kłaść mnie na tej kupię żelastwa. Szybko zakryłem się jego rąbkami i zacząłem wycierać się, a co najważniejsze zakryłem to co potrzebowałem, gdy otworzył oczy. Przetarł je, najwyraźniej zaczęło go razić światło od zbyt długiego trzymania zamkniętych. Podał mi jeszcze większy ręcznik i pozwolił się wytrzeć całkowicie nie odzywając się. Podał mi luźną koszulkę z krótkim rękawem i spodenki. Nie wiedziałem skąd on to wytrzasnął, ale nie były to moje rzeczy, nie chciałem ich.
- Tak wiem, nie są to twoje rzeczy. Przyniosłem trochę swoich ubrań tutaj, jak zaczynałem parę dni temu. Będą dla Ciebie idealne, bo sądzę, że pani Faustyna nie chciałaby ich. Jest zbyt gorąco, żeby spać w długich rzeczach. - uśmiechnął się szeroko.
- Skąd Ty wiesz czego ja potrzebuje?! Nie znasz mnie! Oddaj mi moje rzeczy! Nie będę chodził w tym czymś. Gówno o mnie wiesz! Nikt o mnie nic nie wie! - krzyknąłem skrzypiącym głosem, mocno zdenerwowany, przemawiała przeze mnie złość i zdenerwowanie zaistniałą sytuacją.
Nie chciałem, żeby pytał. Nie chciałem, żeby patrzył. Długo nic nie mówiłem, a wszyscy zachowywali się jakby mnie znali od dziecka. Oceniali na podstawie tego co zrobiłem, nie znając do końca mojej historii. Oceniali nie będąc mną. Wyładowałem się na nim. Z biegiem czasu wiedziałem, że to było zbędne, ale bałem się naprawdę. Chciałem ukryć wszystko co złe.
- Ja... przepraszam... Nie chciałem Cię urazić. Poczekaj, zaraz przyniosę twoje ubrania. - szepnął zaskoczony, spuszczając głowę, nim się oddalił.
W mgnieniu oka wrócił z moimi starymi rzeczami i mi je ostrożnie podał. Nerwowo zacząłem zakładać na siebie koszulkę. Niestety chciał mi pomóc, więc podszedł do mnie i schylił się, żeby mi ją poprawić, a ja go odepchnąłem. Zdenerwowany zupełnie siebie nie kontrolowałem, podkłady złości przejęły nade mną kontrolę. Jego zszokowana mina jeszcze długo męczyła moje myśli. Delikatnie otworzył usta, a oczy nieco jakby się zaszkliły.
Teraz wiem, chciał dobrze, ale w tamtym momencie...
Byłem beznadziejny, po prostu co tu dużo mówić. Odsunął się zrezygnowany na sporą odległość ode mnie i wypuścił szybko powietrze, które wstrzymał na chwilę.
- Nie chciałem, chciałem tylko Ci pomóc. Ja już chyba pójdę. Dasz sobie radę. Twoje mokre bokserki suszą się w pokoju na grzejniku, a resztę rzeczy złożyłem i umieściłem na krześle tuż przy łóżku. Dobrej nocy, Louis. - powiedział nim wyszedł, nie obracając się ani na sekundę.
CZYTASZ
By my side || Larry
FanfictionPIERWSZA CZĘŚĆ - POV LOUIS "Jako jedynak powinienem być przepełniony miłością, czyż nie? Miłość powinna wypływać z każdego kawałka mojego ciała. Powinien jej dostać aż w nadmiarze. Nie, żebym nigdy nie chciał i nie, żebym nigdy nie potrzebował, lec...