Rozdział 25 - "Jesteś pewny, Lou?"

120 19 32
                                    

- Czemu nie masz zasłonek w oknie? I to jeszcze w oknie balkonowym, Harry? - zapytałem któregoś dnia na naszym wyjściu.

- Tak jest ciekawiej. Zresztą z tej strony nie mam sąsiadów tylko otwartą przestrzeń. - wypiął język.

- Weź coś z tym zrób, ciężko mi się śpi ze świadomością, że ktoś może na nas patrzeć po kryjomu. - odsapnąłem niespokojnie.

- Jasne, Louis. Ludzie nie potrafią latać, ale na pewno, ktoś wynajął prywaty odrzutowiec, żeby zaglądać nam w okno na ósmym piętrze. - zaczął chichotać, podchodząc do okna przy, którym stałem z herbatą w dłoniach i ostrożnie mnie przytulił.

- Nie żartuj. Naprawdę jestem tym zaniepokojony. - powiedziałem jak najbardziej poważnie potrafiłem, po czym sam się zaśmiałem psując tym cały efekt.

- Kocham Cię, głuptasie. - szepnął mi tuż koło ucha, delikatnie przygryzając płatek, przez co mój oddech przyspieszył.

Było już ciemno, mimo tak wczesnej godziny. Listopad tak szybko się pojawił, a wraz z nim straszne zimno. Trzeba było wszędzie ciągać ze sobą ciepłe płaszcze i obowiązkowo czapki. Bez rękawiczek nigdzie się nie ruszałem. Zawsze miałem zimne dłonie mimo, że nosiłem rękawiczki, więc nawet nie chce myśleć, co by było bez. Amputacja na miejscu pewnie.

Znajdowaliśmy się w jego sypialni, a księżyc mocno świecił nam w okno, umilając wieczór. W dłoniach trzymałem ciepłą, zieloną herbatę, która podtrzymywała ciepło moich dłoni. Miałem już nawet swój własny kubek w jego mieszkaniu, a gdzieniegdzie walały się również i moje rzeczy. Na tyle często tu byłem, że nie było sensu, żebym trzymał je w ośrodku, więc pokryjomu je zabieraliśmy stamtąd przenosząc do niego.

Odstawiłem herbatę na szklany stolik i natychmiast wziął mnie na ręce zanosząc na łóżko. Delikatnie mnie na nim położył i zaczął ścigać z siebie koszulkę. Uwielbiałem ten widok. Idealnie widoczne zarysowane mięśnie przyprawiały o palpitacje serca, a tatuaże dodawały pikanterii.

Nie odważyliśmy się nigdy wcześniej na nic więcej, niż dotykanie czy namiętne pocałunki, do wtedy. Owszem byłem niepełnosprawny, ale tylko w pewnym stopniu. Mimo, że nie mogłem chodzić to nadal czułem podniecenie i potrzeby.

Oparłem się o zagłówek łóżka, również szybko zrzucając z siebie koszulkę. Moje ręce automatycznie znalazły się na jego torsie obrysowując każdy z mięśni. Usiadł delikatnie na mnie okrakiem i się pochylił. Jego szybszy oddech mocno mnie nakręcił, przez co delikatnie zakręciło mi się w głowie.

Chwilę potem poczułem jego usta na swojej szczęce, a gdy delikatnie przejechał językiem po mojej szyi, niekontrolowanie wydobyłem z siebie wcale nie cichy jęk. Podniósł głowę i przygryzł dolną wargę, widać było to zadowolenie w jego oczach. Szybko do mnie wrócił, dalej kontynuując.

Zaczął zjeżdżać pocałunkami poniżej szyi, coraz to przenosząc się na tors i gdzieniegdzie zasysając skórę. Wplotłem dłoń w jego włosy i zacząłem je delikatnie pociągać. Gdy przygryzł moja skórę na klatce, automatycznie pociągnąłem go nieco mocniej za włosy, a ten wydał z siebie ostry jęk. Było to cholernie podniecające. Mój penis przez te jęki i ciepłe ręce chłopaka błądzące po moim ciele, rozprostował się całkowicie nieco uwierając mnie w bokserkach. Jego nie został w tyle. Widziałem jak ociera się kroczem o mnie.

Zjeżdżał coraz niżej, a czym niżej tym mój poziom podniecenia wzrastał. Główka zaczęła mocniej przeciekać, mocząc moją bieliznę. Gdy zjechał do podbrzusza odchylił nieco moje spodnie i zrobił mi dwie malinki poniżej linii bioder. Przeciągnął po podrażnionym miejscu językiem, próbując uśmierzyć szczypanie. Boże jakie to było dobre.

Zacząłem się coraz bardziej wić pod jego ciałem. Czym bliżej krocza był, tym bardziej serce mi podchodziło do gardła. Gdy zsunął się ciałem poniżej linii bioder, podniósł głowę wpatrując się we mnie pytająco.

- Mogę? - zapytał, przygryzając wargę.

- Chyba... - ledwo wydukałem, będąc na skraju.

- Jesteś pewny, Lou? Jeżeli nie czujesz się z tym pewnie to zrozumiem kochanie. Nie musimy się śpieszyć z niczym. - szepnął, gładząc moje biodra.

- Kurwa Harry, po prostu go weź dobrze?! - krzyknąłem, a bardziej jęknąłem.

- Mmm... - sapnął ściągając mnie delikatnie na koniec łóżka i klęknął przede mną.

By my side || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz