Chapter Seven

41 2 0
                                    

— Jak mogłeś? To moja siostra! — oburzył się Felix.
— Na którą ciągle najeżdżasz — Remus wywrócił oczami.
— Mniejsza z tym czy na nią najeżdża czy nie. Chłopie, zakochałeś w moim największym wrogu. Jesteś frajer, a nie przyjaciel — wściekł się Syriusz.
— Czyli według ciebie nie mam prawa do pokochania dziewczyny, która mnie rozumie, bo tobie się to nie podoba? Syriuszu, błagam cię, nie dramatyzuj — stwierdził.
— Remek ma rację. On też ma prawo kochać i być kochanym. Nie my mu wybierzemy z kim ma być, bo to tylko i wyłącznie jego decyzja, więc Łapo musisz zaakceptować Lorraine i to, że nasz przyjaciel jest przy niej szczęśliwy — wyjaśnił Potter.
— Dziękuję James! — wykrzyknął Lunatyk. — Jeśli Lynx i Miriam zaakceptowały to, że ich przyjaciółka przyjaźni się z przyjacielem ich wroga, to wy powinniście zaakceptować to, że ją do cholery jasnej kocham.
— Bo jo cię kochom... — zanucił Peter.

— Czyli twierdzisz, że Remus nauczył cię czuć jakieś dziwne uczucie, które można porównać do tego jakby cię mdliło? — dziewczyny leżały w dormitorium Ślizgonek.
— Może zjadłaś coś nieświeżego? — zasugerowała Miriam.
— Ale mi się nie chce rzygać. To takie przyjemne uczucie. Po prostu gdy jestem przy nim czuję się tak cholernie swobodnie. Wiem, że jestem z nim bezpieczna — wyjaśniła Lorraine.
— Nasza Lores się zakochała — zatrajkotała Lynx.
— Powtórzę się, stara, nie zepsuj tego — pogroziła jej palcem Humphrey.
— Nie zepsuję — obiecała i zamknęła oczy.

Przez jej głowę przechodziło tysiąc myśli na sekundę. Co jeśli on nic do niej nie czuje? Jeśli jest dla niego tylko przyjaciółką? Ciężko było jej go rozgryźć.
— Thomson, śpisz? — spytała Chase.
— Oglądam powieki od wewnątrz — rzuciła ironicznie.
— A to dobranoc — ciemnoskóra wzruszyła ramionami i wróciła do rozmowy z Miriam.

Następnego dnia próbowała na lekcjach wypatrzeć Remusa, który jakby zapadł się pod ziemię. Podczas lekcji eliksirów podeszła do pozostałej trójki Huncwotów.
— Hej Lory — powiedział James.
— Hej Potter — odparła i oparła się o ich stół.
— Czego tu? — warknął Syriusz.
— Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz, a jak wszyscy wiemy to patrząc na twoją drugą naturę niezbyt by ci to pasowało — odrzekła kąśliwie. — Gdzie Lupin?
— Ewakuował się jak najdalej od ciebie i wcale mu się nie dziwię — Black wywrócił teatralnie oczami.
— Wczoraj była pełnia — wyjaśnił Peter.
— Faktycznie! Czyli siedzi w dormitorium i odpoczywa czy we Wrzeszczącej Chacie? — dopytała.
— Dormitorium.
— Dzięki Potti, na waszą dwójkę zawsze można liczyć — posłała chłopakowi całusa w powietrzu i odeszła od stolika. Wzięła swoją torbę i bez słowa wyszła z klasy.
— Lorraine! A tej co? — zdziwił się Slughorn.
— Wie pan, profesorze, to niby ta "miłość" — rzucił ironicznie Łapa.

Biegła do Wieży Gryffindoru ile tylko miała sił w nogach. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie wpadła na Filcha.
— Thomson — syknął. — Uważaj jak łazisz, powinnaś być teraz na lekcji.
— Wiem, mam coś ważnego do załatwienia, profesor Slughorn mnie zwolnił. Mogę iść? — spytała, a mężczyzna o dziwo ją puścił, więc pognała dalej. Zatrzymała się dopiero przed portretem.
— Hasło? — zapytała Gruba Dama.
— Równość krwi — rzuciła, a przejście za portretem się otworzyło. Weszła do środka i ruszyła do pokoju Huncwotów.

Powoli otworzyła drzwi i weszła do środka. Ujrzała śpiącego chłopaka, który najwidoczniej odsypiał ciężką noc. Usiadła obok niego na łóżku i położyła dłoń na jego plecach. Nastolatek pod wpływem jej dotyku zerwał się i spojrzał na nią z przerażeniem.
— Hej... Nie bój się... To tylko ja — powiedziała spokojnie.
— Cześć — posłał jej delikatny uśmiech. — Co tu robisz?
— Martwiłam się. Jeśli chcesz to śpij. Rozumiem — stwierdziła, a on przesunął się by zrobić jej miejsce obok siebie.
— Kładź się — polecił, a nastolatka się zaśmiała.
— Jesteś nienormalny.
— Może i nienormalny, ale nie będziesz się nudzić, idziemy spać — roześmiał się i wciągnął szesnastolatkę by się położyła.

(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz