Wyszła po cichu z Pokoju Wspólnego i pognała na błonia. Usiadła na brzegu jeziora i poczuła jak ktoś zakrywa jej oczy, a następnie całuje w policzek. Odwróciła się i zobaczyła Gryfonkę z jej roku, która przysiadła się do niej.
— Hej — rzuciła Marlena.
— Hej — odparła Lynx, patrząc na nastolatkę. Tak bardzo cieszyła się, że znów może ją codziennie oglądać.
— Musimy porozmawiać — oznajmiła.
— Rozmawiałaś z rodzicami — położyła się na trawie i spojrzała w gwiazdy.
— Owszem, rozmawiałam z rodzicami. Nie popierają tego — powiedziała.
— Co im do popierania? Mój ojciec też tego nie popierał i aktualnie leży z pięć metrów pod ziemią — wzruszyła ramionami.
— Lynx, nie rozumiesz. Moi rodzice nie są twoim ojcem — burknęła.
— I powinnaś się z tego powodu cieszyć.
— Oni już mi szukają męża, Chase! Nie zaakceptują tego, że kocham dziewczynę i w dodatku, że jest to Ślizgonka.
— Myślałam, że Gryfoni są raczej tolerancyjni.
— Nie w stosunku do Ślizgonów. A przynajmniej nie za ich czasów. Musisz chociaż spróbować to zrozumieć. Nie możemy być razem — otarła łzy. — Kocham cię, ale nie mogę. To nie dla nas. Znajdziesz kogoś innego. Z kim również będziesz szczęśliwa. Musisz żyć za nas obie. Proszę, Lynx. Zrób to dla mnie — stwierdziła i odeszła.Gdy była pewna, że jest już w zupełności sama, z jej gardła wydostał się krzyk. Ten, który sprawiłby, że każdą przechodzącą nieopodal osobę przeszłyby ciarki. Wierzgała nogami jak małe dziecko, któremu mama nie pozwoliła na nową zabawkę. Strumienie łez spływały po jej policzkach, a ona przejechała dłońmi po włosach.
Usłyszała szelest liści i poczuła jak ktoś kładzie się obok niej i łapie ją za nadgarstek. Otarła pospiesznie łzy, podniosła się do siadu i spojrzała na osobnika. James posyłał jej smutne spojrzenie, a ona wiedziała, że może się przed nim otworzyć. Teraz, gdy Lorraine była bardziej skupiona na Remusie, a Miriam na Felixie, jedynie Potter przy niej pozostał. Bez słowa wtuliła się w jego klatkę piersiową, a chłopak spokojnie oddychał.
— Możesz płakać. Wysłucham cię — oznajmił delikatnie gładząc jej włosy.
— Dlaczego miłość musi tak boleć? — spytała. Zakuło go to chyba nawet bardziej niż ją.
— Wiesz, Lynx, miłość to poważne i ciężkie do zrozumienia uczucie. Czasami ludzie, których kochamy nie czują tego samego i to jest w porządku. Boli jak diabli, ale nikogo nie zmusimy do miłości. Musimy się z tym pogodzić. Czasem trwa to bardzo długo, ale musimy zaakceptować decyzję drugiej osoby. Przykro mi, Chase — objął ją.
— Dziękuję, że przy mnie byłeś, James — uśmiechnęła się delikatnie, a przyjaciel wytarł jej łzy.
— Byłem, jestem i będę, Rysiu — obiecał. — Mówiłaś nam, że twój ojciec nie akceptował twojej orientacji. Opowiedz mi coś więcej o swojej rodzinie. Proszę — złożył ręce jak do modlitwy, a nastolatka westchnęła.
— Mój ojciec nie żyje. Zabiłam go przez przypadek. Broniłam mamy i młodszej siostry. Wyleciałam za to z domu. Lauren... To znaczy moja młodsza siostra była i jest moim oczkiem w głowie. Nie chciałam żeby ją skrzywdził. Tak jak krzywdził mnie. Nie mogłam na to pozwolić. Moja matka cholernie kochała ojca. Była w niego wpatrzona jak w obrazek. Nie widziała tego co robił mi. Tego co chciał zrobić mojej małej Laurie. Tłumaczyła go, że jak wytrzeźwieje to będzie inny. Lepszy. Ale on nie trzeźwiał. Nigdy. Czerpał satysfakcję z mojego cierpienia. To wszystko — wzruszyła ramionami.
— Lynx czy on was... No wiesz... Dotykał? Tam na dole — spytał, a ona kiwnęła twierdząco głową. — Tak mi przykro — szepnął.
— Nie ma co się nad tym rozwodzić. On już nie żyje. Ale Lauren i tak nie jest bezpieczna z naszą matką — oznajmiła.
— Zabierzemy ją od niej — obiecał.
— James, nie ma nawet na to najmniejszych szans. Nie mam kasy i mieszkam u Thomsonów, jak ty sobie wyobrażasz? — dopytała.
— Fakt, może być ciężko, ale już kończymy szkołę. Znajdziesz pracę, wyprowadzisz się od Lores i zabierzesz Lauren. Pomogę ci.
— Dlaczego?
— Czasami moje serce łączy się z mózgiem — wzruszył ramionami i pomógł jej wstać.
CZYTASZ
(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.
Fiksi PenggemarStrach. Tak bardzo duszący, nie dający chwili wytchnienia. Wyciskający z oczu strumienie łez. Strach, na który trzeba znaleźć sposób. Od którego nie ma odwrotu. Właśnie z nim musi się mierzyć Lorraine. Z nim, a także z wieloma emocjami zwyczajnej, n...