Chapter Twelve

28 2 0
                                    

Nim się obejrzeli, musieli wracać do domów na święta. Thomson było ciężko rozstać się z Lupinem na cały ten okres.
— Lores, rodzice chcą cię poznać — stwierdził Remus, gdy siedzieli w ósemkę w przedziale. Black był zbyt zajęty przekomarzanką z Chase by posyłać parze wściekłe spojrzenia. Lorraine posłała Jamesowi zaniepokojone spojrzenie, a on się uśmiechnął.
— Cóż, Remusie, nasi jeszcze o tobie nie wiedzą, więc Lorraine nie może powiedzieć tego samego — rzucił Felix, a Lynx uderzyła go butem Syriusza.
— Cholera jasna, Black, coś ci zdechło w tym bucie, że tak capi czy się nie myjesz? — ciemnoskóra odruchowo zatkała nos.
— Wybacz, że im o tobie nie powiedziałam. Przedstawię im cię od razu na peronie, tak będzie lepiej — powiedziała.
— Nic się nie stało. Twój tata ma własną szkołę ze sztukami walki, więc się nawet cieszę, że o mnie nie wiedzą — zażartował.
— On ci nic nie zrobi! Jest naprawdę spokojnym człowiekiem — tłumaczyła Thomson.
— Aidan jest zajebisty — podsumowała Chase.
— Prawda. Bardziej bym się obawiała pani Khalii, przerażająca kobieta — Miriam aż się otrzepała.
— To akurat nieprawda. Khalia też jest cudowna — zaczęła się kłócić współlokatorka Lory.
— Cóż, prędzej chęć zatłuczenia cię za rozkochanie ich ukochanej córeczki miałaby mama, ale ona jedyne co potrafi to upiec smaczne ciastka — zaśmiała się Ślizgonka.
— Najgorzej będzie jak poznasz Jeremy'ego — dodał jej bliźniak.

W końcu pociąg się zatrzymał. Remus pomógł szesnastolatce zdjąć kufer i to samo zrobił ze swoim, a ona pociągnęła go za sobą w stronę wyjścia. Gdy stanęli ramię w ramię, spletli swoje palce ze sobą i ruszyli wraz z Lynx w stronę rodziców najstarszej z trójki. Oprócz nich, stała już tam także młodsza siostra Lorraine — Maryse oraz jeden z jej starszych braci — Fabian wraz ze swoją dziewczyną — Susanne. Lory puściła dłoń Lupina i podbiegła przytulić swojego brata. Rodzice nastolatki zmierzyli Gryfona wzrokiem od stóp do głów, a ona stanęła przed nim.
— Lory, co to za chłopiec? — Aidan uniósł brew.
— Mamo, tato, zanim wam powiem, cały czas pamiętajcie o tym, że jestem już duża i potrafię o siebie zadbać — posłała im pewny siebie uśmiech, ale jej rodzicom nie było do śmiechu.
— Lorraine, nie garb się. Ciebie też to tyczy, Maryse — upomniał swoje córki, a one natychmiastowo się wyprostował, dzięki czemu na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.
— Dobrze, Lory, pamiętamy — oznajmiła jej mama ze stoickim spokojem.
— To...
— Jej chłopak! — krzyknął Felix podbiegając do rodziny.
— Jak ja cię nienawidzę, lamusie — warknęła w jego stronę. Zdziwienie Thomsonów było nie do opisania. Jako pierwszy ocknął się Fabian i z całych sił wyściskał wilkołaka.
— Witaj w rodzinie szwagier! — zaśmiał się dziewiętnastolatek.
— Cóż, dobrze wiedzieć, że jesteś szczęśliwa, córciu — pan Thomson uścisnął dłoń partnera córki.
— Skrzywdź ją, a nie chcę być w twojej skórze — zagroziła pani Thomson.
— Och, mamo, przestań. Co mu zrobisz? Walniesz łyżką do zupy? — rzuciła ironicznie Maryse.
— Ja nic mu nie zrobię. Tata też nie. Za to Jeremy... On jest nieprzewidywalny — zażartowała.
— Nadal nie wiem jakim cudem Jer jest z Jade. To są totalnie różne światy. On to chodząca bomba, a ona taka grzeczna, ułożona — podsumowała najmłodsza z rodzeństwa.
— Nie róbcie mi z ulubionej części tego rodzeństwa jakiegoś potwora! Nie martw się, Remusie, Jeremy nie jest taki zły jak go malują — wtuliła się w jego bok, a chłopak się zaśmiał.
— Remusie, jeśli tylko znajdziesz czas podczas przerwy i najdzie cię ochota żeby zobaczyć się z moją małą królewną...
— Tato!
— To zapraszamy do nas — zignorował uwagę córki.
— Bardzo chętnie — Lupin przystał na propozycję.
— Remus! Słońce tu jesteś! — jakaś kobieta wyrwała chłopaka z objęć jego dziewczyny i go przytuliła, a Lorraine wraz z Khalią, Susanne i Maryse zmierzyły ją od stóp do głów.
— Powinieneś nas uprzedzić, że gdzieś jeszcze idziesz, w dodatku z obcymi ludźmi — mężczyzna o kamiennej minie upomniał nastolatka. — Aidan Thomson! — zająknął się.
— Witaj Lupin — rzucił obojętnie ojciec dziewczyny.
— Przepraszam tato. Mamo, puść mnie, nic mi nie jest — lekko odsunął od siebie kobietę, która w końcu poczuła lodowaty wzrok kobiet z rodziny Thomson.
— Przepraszam, bardzo martwiłam się o syna. Jestem Hope Lupin — wystawiła dłoń w stronę Khalii, która zbyła ją machnięciem dłoni.
— To ja może już pójdę — zasugerowała Lynx.
— Do dupy na raki, zostajesz — stwierdziła Lory i zatrzymała przyjaciółkę.
— Chcieliście ją poznać, więc mamo, tato, to jest właśnie moja dziewczyna Lorraine i przy okazji moja przyjaciółka Lynx — powiedział lekko zakłopotany.
— Miło cię poznać, Lorraine — uśmiechnęła się Hope.
— Wzajemnie pani Lupin — rzuciła z lekkim uśmiechem, ale mimo wszystko jej ton był dość chłodny.
— Niezbyt wychowana ta twoja dziewczyna, Remusie — stwierdził mężczyzna.
— Zarzucasz nam, że źle wychowaliśmy córkę? A w papę chcesz wyłapać? — warknął ojciec szesnastolatki.
— Tato! Zachowuj się, byle jak, ale się zachowuj i nie rób wiochy, bo to ty w papę wyłapiesz! — upomniała.
— Tato, Lores ma taką intonację. To nie jest kwestia jej wychowania — zawstydził się Remus.
— Mimo wszystko nie powinna tak się zwracać do nieznajomych...
— A w papę chcesz wyłapać? — dziewczyna była lekko poirytowana tymi zarzutami.
— Moja krew — zaśmiał się Aidan.
— Odkąd twoją żoną jest była Ślizgonka...
— Masz coś pan do Ślizgonów? — Lynx uniosła brew.
— Nie wdam się w tę dyskusję — uniósł głowę do góry.
— I dobrze — syknęła Khalia. — Remusie, pamiętaj, że nasze zaproszenie nadal jest aktualne. Chętnie spędzimy z tobą więcej czasu — zwróciła się do chłopaka swojej starszej córki z przyjaznym uśmiechem.
— Do zobaczenia wielkoludzie — stanęła na palcach i delikatnie musnęła jego usta swoimi.
— Do zobaczenia psychopatko — poczochrał ją po włosach, przytulił Chase na pożegnanie i Thomsonowie razem ze Ślizgonką odeszli.

(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz