Chapter Eight

32 3 0
                                    

— Jeszcze razem nie są, a już ze sobą śpią — obudził ich donośny głos Felixa.
— Jak ci coś braciszku nie pasuje to pamiętaj, że zaraz możesz mieć zerowe szanse u Miriam, lamusie — warknęła.
— Żebyś ty u Remusa ich...
— Zamknij się Thomson — przerwał mu James. — Stara będziesz się musiała tłumaczyć przed Ślimakiem i McGonagall.
— Rogaś nie brataj się z wrogiem — syknął Black.
— To ja może najlepiej już wyjdę — stwierdziła i wstała z łóżka.
— Pójdę z tobą — Remus już chciał się podnosić, ale pchnęła go z powrotem.
— Ty leżysz i odpoczywasz. Zobaczymy się jutro, dobrze? — upewniła się, a on przytaknął.
— Ty to najlepiej zniknij mu z życia, flądro — powiedział za nią Syriusz.
— Ktoś coś mówił czy to tylko wiatr? — rzuciła i wyszła.
— Nie mogliście się pohamować? Gratuluję wam. Tobie Felix, za to, że jesteś idiotą i żeby Syriusz cię lubił wyzywasz własną siostrę, a tobie, Łapo, za to, że powoli psujesz mi jedyną szansę na szczęście. Jak sobie tu kogoś przyprowadzisz to też ci ją pogonię, zobaczymy czy ci się to spodoba — był wściekły. — James, błagam cię idź za nią.

Jak powiedział mu przyjaciel tak też zrobił. Dziewczyna daleko nie doszła. Siedziała może dziesięć metrów dalej na podłodze i oddychała ciężko. Podbiegł szybko do niej i przykucnął.
— Hej, Lory, hej, co się dzieje? — spytał łapiąc jej dłoń w swoje.
— One znowu tu są. Wszędzie. Zabierz mnie stąd, proszę — płakała. Była cała roztrzęsiona.
— Ale tu nic nie ma. Zabiorę cię do Remusa  dobrze? — spytał, a ona kiwnęła twierdząco głową.

Wziął szesnastolatkę na ręce i pobiegł z nią do swojego dormitorium. Wbiegł po schodach i otworzył drzwi łokciem. Gdy Lupin zobaczył stan nastolatki od razu poderwał się z łóżka i wziął ją od Rogacza, po czym ułożył w miejscu, z którego niedawno wstała.
— Ej, Lores, co się dzieje? — spytał.
— Och, dramatyzuje pewnie — Black nie dał jej dojść do słowa.
— Zamknij się! — wrzasnęli razem pozostali Huncwoci.
— 123 — wypowiedziała. Dla chłopaków to były randomowe słowa, ale on już wiedział. Objął dziewczynę z całej siły.
— Ich tu nie ma, jestem tylko ja, ty i te cztery ćwoki. Nic cię nie zaatakuje — zaczął szeptać jej do ucha, a ona powoli brała coraz to głębsze oddechy. — Jestem przy tobie, prawda?
— Prawda — powiedziała cicho.
— Nic ci przy mnie nie grozi. Jesteś bezpieczna — gładził ją po włosach.
— Dziękuję, że jesteś — szepnęła. Chłopak delikatnie się od niej odsunął i otarł jej łzy.
— Czemu to się stało? — spytał.
— Nie chcę o tym mówić — odparła, a on posłał Blackowi piorunujące spojrzenie. Wiedział, że jego słowa ją zabolały.
— Okay, więc James cię odprowadzi, powiedz mu o co chodzi z "123" i jeśli będziesz znowu czuła, że się boisz powiedz mu o tym dobrze? Widzimy się jutro i jutro mi powiesz — wyjaśnił.
— Dobrze — zetknął ze sobą ich czoła w ramach pożegnania, a Potter wziął dziewczynę pod ramię i ruszył z nią w stronę lochów.

Wieżę Gryffindoru i kawałek dalej przeszli w kompletnej ciszy. Dziewczyna bała się odezwać ze względu na sytuację, która przed chwilą zaistniała.
— Więc o co chodziło z tym "kodem"? — przerwał milczenie, a ona westchnęła.
— Czasem mam ataki paniki. Remus był przy jednym z nich i wymyślił ten kod żebym nie musiała o tym tak otwarcie mówić — wzruszyła ramionami.
— Teraz miałaś go przez Syriusza, prawda? Wystraszyłaś się czegoś w jego słowach? — dopytywał.
— Potti, nie wiem czy zauważyłeś, ale cholernie mi zależy na Remusie. Myślisz, że słowa Blacka o tym, że mam zniknąć z jego życia nie bolą?
— Wiem, że bolą. Swoją drogą, czemu mówisz na mnie Potti?
— Pasuje to do ciebie. Pomimo, że gnębisz Severusa to wydajesz się taką dobrą przyjaciółką — stwierdziła.
— Och, to miłe. Jesteś jedyną Ślizgonką, która potrafi powiedzieć coś miłego. Za to powiem ci coś co wiem w tajemnicy. Remusowi też na tobie cholernie zależy. Bardziej niż na przyjaciółce — po tych słowach oboje milczeli już do końca drogi.

(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz