Cały czas czuła na sobie jego wzrok, a on czuł karcące spojrzenia Alayah. Był pewien, że robi źle, ale przecież nikomu to nie przeszkadzało. Ale czy na pewno? Ona woli Syriusza. Tego, którego tak bardzo nienawidziła. Przez którego tak wiele wycierpiała. Sęk w tym, że on też ją zranił. Nie chciał w to wierzyć, ale przecież to było na jego oczach. Pocałowała Blacka. Nie chciał się godzić z tym, że między dwójką tych... tak cholernie podobnych do siebie osobników, może coś być.
— Lorna, dlaczego zerwałaś z Remuskiem? — spytała Nelson.
— Nazwij mnie tak jeszcze raz, a ci połamię kręgosłup — stwierdziła poirytowana.
— Oj no Lorna nie przesadzaj — machnęła ręką, a Lorraine nie wytrzymała i rzuciła się na Puchonkę z pięściami.Nikt nie próbował jej przerywać. Jedna obecna tam osoba była w stanie ją uspokoić. Chłopak, który z zamyślenia wyrwał się dopiero, gdy brunetka trzymała blondynkę za włosy i zamierzała uderzyć jej głową o drewniany stolik przed nimi.
— Lory, przestań! Zabijesz ją! — wrzasnął Lupin.
— A zasłużyła by żyć? Powiedziałeś jej? — spytała ze łzami w oczach. Znała go na wylot. Wiedziała, że Puchonka nie wie o jego problemie, a jak się dowie to będzie to przynajmniej początek końca.
— Przestań — poprosił.
— Powiedziałeś czy nie? — uniosła się.
— Nie — odparł.
— Jesteś taki naiwny — wysyczała. — Myślisz, że gdyby wiedziała to by z tobą była? Jest z tobą tylko dlatego, że przyjaźnisz się z chłopakami, jeszcze się nie nauczyłeś? — dopytywała.
— Może i jestem naiwny. Może i popełniam błędy. Wiesz co było największym z nich wszystkich? Zaufanie tobie — stwierdził, a ona pchnęła blondynkę na stół i spoliczkowała wilkołaka.
— Jesteś śmieciem, Lupin. Syriuszu, możemy porozmawiać o czymś w cztery oczy? — spytała. Czarnowłosy od razu wstał i poszedł z nastolatką do ogrodu.Oparł się o barierkę, a ona jedynie strzelała kostkami palców i chodziła w tę i z powrotem.
— Możesz walnąć w tamto drzewo, nie krępuj się — wzruszył ramionami.
— Masz fajkę? —spytała, a on wyciągnął z kieszeni opakowanie wraz z zapalniczką i jej podał.Usiadła na ziemi i oparła się o płot. Odpaliła, po czym zaciągnęła się dymem i oddała właścicielowi pudełko. On powtórzył jej ruchy i siedział tuż obok niej, sam nie wiedząc co tu tak właściwie robi.
— Musimy się pozbyć tej blond pindy — stwierdziła.
— Naprawdę? Nie wiedziałem! Z dwojga złego już ciebie wolałem — odparł. — Przynajmniej irytowałaś pyskowaniem, a nie ciągłym chichotaniem bez względu na to czy ktoś powie kawał, czy to, że nie żyje mu babcia. I nie łaziłaś za nim wszędzie. Znaliście coś takiego jak prywatność.
— Jeśli on nic do mnie nie czuje to się jej nie pozbędziemy — wypuściła dym, a on spojrzał na swoją towarzyszkę.
— Czuje. Powiedział tak, bo był wściekły, że się pocałowaliśmy — lekko pozieleniał na twarzy.
— Czyli byłby zazdrosny gdyby się coś między nami kroiło — zamyśliła się.
— Dobra, mogę udawać twojego faceta jeśli się jej pozbędziemy w ten sposób. I jeśli Remek będzie w końcu szczęśliwy — odrzekł.
— Nie jesteś taki zły, Black — uderzyła go lekko pięścią w ramię.
— Ty też w sumie wydajesz się całkiem znośna, Thomson — szturchnął ją, po czym oboje zgasili końcówki papierosów.Oplótł jej palce swoimi i weszli do środka. Wszyscy spojrzeli na nich zdziwieni. Rozsiadł się wygodnie na fotelu, a ona usadowiła się między jego nogami. Piorunujące spojrzenia Lupina, sami nie wiedzieli czy bardziej ogrzewały, czy mroziły krew w żyłach.
CZYTASZ
(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.
FanfictionStrach. Tak bardzo duszący, nie dający chwili wytchnienia. Wyciskający z oczu strumienie łez. Strach, na który trzeba znaleźć sposób. Od którego nie ma odwrotu. Właśnie z nim musi się mierzyć Lorraine. Z nim, a także z wieloma emocjami zwyczajnej, n...