Chapter Fourteen

26 2 0
                                    

Lorraine otworzyła drzwi i ujrzała swoją zapłakaną przyjaciółkę. Lynx przytuliła szesnastolatkę jak najmocniej tylko potrafiła i pozwoliła łzom łączyć się z materiałem koszulki Thomson.
— Co się stało, Chase? — spytała Lory.
— Matka mnie wydziedziczyła za zabicie ojca —załkała.
— Cholera — zamknęła pomieszczenie i zaprowadziła nastolatkę do jadalni.

Usiadły przy stole i piętnastolatka opowiedziała wszystkim co się stało. Przeprosiła za brak prezentów dla rodziny, za co Khalia na nią nakrzyczała. Przerwał im kolejny dzwonek.
— Szlag mnie jasny trafi — warknęła Lorraine i poszła otworzyć.

Jej oczom ukazał się Remus. Od razu rzuciła się na jego szyję, szczęśliwa, że znów go widzi. Delikatnie ją pocałował, a ona wciągnęła go do środka wraz z torbami.
— Dobry wieczór! — rzucił na wejściu i położył prezenty pod choinką.
— Witaj Remusie! — odparli państwo Thomson, a Felix przybił mu żółwika.
— Felix, co ci się stało w twarz? — spytał lekko przerażony Lupin.
— Mała bójka z braciszkiem — wzruszył ramionami.
— Gdyby nie tata to miałbyś po zębach gościu — zaśmiała się Maryse.
— Tak to jest jak mi się krzywdzi siostry — stwierdził Jeremy i włożył do ust widelec z kawałkiem ryby.
— Właśnie! Remusie, to jest mój najstarszy brat Jeremy i jego narzeczona Jade, Jer, Jade, to mój chłopak Remus — przedstawiła ich sobie, a wilkołak wraz z najstarszym z rodzeństwa uścisnęli swoje dłonie.
— Siadajcie! — poleciła Khalia, a Gryfon i Ślizgonka pospiesznie wykonali zadanie.
— Postanowiłeś skorzystać z naszego zaproszenia — rzucił żartobliwie Aidan.
— Tak, jedliśmy wcześniej i postanowiłem, że skoro i tak mam dla was wszystkich prezenty to pomyślałem, że do was zawitam. Mam nadzieję, iż nie przeszkadzam — wyjaśnił.
— Ależ skąd! Jesteś u nas zawsze mile widziany! — odparła matka jego dziewczyny.
— Felixie, widzę, że już nie jesz...
— Aidan, nawet nie próbuj! Wystarczy mu, że dostał od Jeremy'ego — warknęła kobieta.
— Dom wariatów — stwierdziła Lory i oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka.

Gdy wszyscy zjedli, odeszli od stołu i usiedli w salonie. Khalia i Jade przyniosły ciastka oraz dwa dzbanki herbaty i zajęły miejsca obok Aidana i Jeremy'ego. Siostry Thomson i Lynx porozdawały wszystkim prezenty i dopiero gdy każdy już swój miał, przysunęły się do pozostałych.
— Nowe owijki? Dzięki tato — Lorraine wywróciła oczami i przeszła do odpakowywania reszty prezentów. W końcu doszła do prezentu od jej bliźniaka.

Oddech przyspieszył, a pudełko wyleciało w powietrze. Owinęła kolana rękoma i przyciągnęła je do siebie. Remus i Jeremy od razu do niej podbiegli i zaczęli uspakajać. Jedyne czego chciała to spędzić spokojnie święta. Dziewczyna powoli brała coraz to głębsze wdechy, a jej brat i chłopak spojrzeli do środka.
— Naprawdę Felix? Zwłoki? — uniósł brew Remus.
— To nie byle jakie zwłoki Lunatyku. To zwłoki kruka — nastolatek wybuchnął śmiechem, a sama szesnastolatka już nie wytrzymała.

Ruszyła do kuchni i wzięła pustą butelkę, po czym rozbiła ją o brzeg kosza na śmieci, tak, że w jej ręce została sama szyjka. Szybkim tempem podeszła do kanapy. Chwyciła bliźniaka za gardło i docisnęła do oparcia. Skierowała postrzępione końce w jego stronę i powoli przykładała je do twarzy oraz ramion Felixa. Na jego ciele zaczęły się tworzyć dość głębokie rany, a w jej oczach tańczyły wściekłe ogniki.
—  Lorraine dosyć tego! — uniósł głos Aidan. Nawet jemu zrobiło się szkoda jej brata. Dziewczyna od razu zostawiła go i rzuciła szkłem do śmietnika.
— Nie wiedziałem, że trafiłem do rzeźni — rzucił Remus w stronę Jade i Susanne.
— Witaj w domu pełnym paniki — wzruszyły ramionami w tym samym momencie.

(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz