Chwyciła rąbek koca i wyszła z łóżka, zakrywając przy tym swoje nagie ciało. Założyła bieliznę i rzuciła nakrycie z powrotem na materac. Wyciągnęła z torebki papierosy i otworzyła okno. Odpaliła i zaciągnęła się. Dym oplatał jej płuca, a ona usiadła na krześle i oparła nogi o podest.
— Jakbym Syriusza widział — zaśmiał się Remus.
— Też wychodzi ci z łóżka? — zdziwiła się Lorraine, a on zaprzeczył.
— Chodziło mi o to, że pierwsze co robi po wyjściu spod kołdry to pali — wyjaśnił.
— A ty? – spytała, wypuszczając przy tym substancję.
— Co ja? — uniósł brew.
— Palisz?
— Nie. Kiedyś Łapa mnie namawiał, ale nie podeszło mi to — wzruszył ramionami.
— Nie przeszkadza ci to? — dopytała.
— Że palisz? Nie. Jak się ulotnisz to będę nadal mógł czuć twój zapach — zażartował.
— Ej! Nie pachnę tylko fajkami! W tym momencie porównałeś mnie do żula — założyła ręce na piersi.
— Wiem, ale tylko ty możesz tutaj palić, więc zapach tytoniu będzie mi się kojarzył z tobą. Nie chciałem cię porównać do żula — roześmiał się.
— Kiedy wracają twoi rodzice? — spytała.
— Chyba dzień przed rozpoczęciem roku, a co? — założył pospiesznie bokserki nawet nie wychodząc spod kołdry i wygramolił się na brzeg łóżka.
— Nic. Nie chcę żebyś musiał przesiadywać sam — zgasiła niedopałek i wyrzuciła za okno.
— Nie musisz się o mnie martwić — odparł i podszedł do niej. — Lubię oglądać cię w takim wydaniu — próbował zmienić temat.
— Nie martwię się... No może odrobinę. Kocham cię i nie chcę cię znowu tracić — przejechała dłonią po jego klatce piersiowej i spojrzała mu prosto w oczy.
— Jak dla mnie możesz tu spędzić cały miesiąc. Wszystko zależy od ciebie i czy podrzucą ci ciuchy. No i pamiętaj, że jest pełnia w tym miesiącu — upomniał.
— Jak co miesiąc. Jak przechodzisz ją w domu? — dopytała.
— Nieopodal jest niewielki domek, w którym się przemieniam i tam spędzam pełnię — wyjaśnił. — Najwyżej zostaniesz sama, dobrze?
— Dobrze.
— Czemu zaczęłaś palić? — zaczął.
— Jak zerwaliśmy nic mnie nie trzymało przy rozsądku. Wiedziałam, że jest to trucizna, a że nie miałam sensu by żyć to sięgnęłam po nie świadomie — oznajmiła.
— Teraz robisz to bo nie wyobrażasz sobie dnia bez tego?
— Gdyby ktokolwiek chciał przetestować czy wytrzymam bez nich to dałabym sobie radę. Robię to, bo lubię. Bo mogę wtedy zamknąć się sama ze sobą i przemyśleć wszystko na spokojnie.
— Przepraszam, że przeszkodziłem — speszył się.
— Ty mi nigdy w niczym nie przeszkadzasz. Ty mi pomagasz — objęła jego twarz dłońmi, a on delikatnie ją pocałował.
— Smakujesz jak popielniczka — zażartował.
— Spadaj — zaśmiała się. — Jemy coś?
— Ciasto? Wczoraj robiłem — uśmiechnął się, a ona się zgodziła. — Zostań w pokoju, ja pójdę i zrobię przy okazji herbatę — poprosił, a ona bez większego zastanowienia się zgodziła.Podeszła do szafy i wyciągnęła jedną z koszul nastolatka. Narzuciła ją na siebie oraz założyła skarpetki. Wyszła z pokoju, po czym zbiegła po schodach i usiadła na stołku przy wyspie kuchennej. Chłopak podał jej talerzyk z kawałkiem brownie oraz kubek z herbatą i zajął miejsce naprzeciw niej.
— Pasuje ci ta koszula — uśmiechnął się.
— Zwykła, biała, za długa gdzieś o dziesięć centymetrów — wzruszyła ramionami.
— I na dodatek z mojej szafy — nie powstrzymywał śmiechu. — Właśnie dlatego ci pasuje.
— Przesadzasz — wywróciła oczami i zajęła się jedzeniem.
CZYTASZ
(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.
FanfictionStrach. Tak bardzo duszący, nie dający chwili wytchnienia. Wyciskający z oczu strumienie łez. Strach, na który trzeba znaleźć sposób. Od którego nie ma odwrotu. Właśnie z nim musi się mierzyć Lorraine. Z nim, a także z wieloma emocjami zwyczajnej, n...