Chapter Twenty-Four

25 2 0
                                    

Lupin z uśmiechem położył się i przyciągnął Thomson bliżej tak, że dziewczyna pochylała się nad nim. Przejechał dłońmi po jej talii, co przyprawiło ją o drobne dreszcze.
— Czy my nie mieliśmy przypadkiem rozmawiać? — spytała z lekkim uśmiechem, a on wywrócił oczami.
— Pasują ci rumieńce — zaśmiał się.
— Jesteś niemożliwy — powtórzyła jego czyn.
— Przesadzasz. Wiesz, że tęskniłem?
— I ze względu na tęsknotę związałeś się z tą...
— Tak, wiem, że to głupio brzmi. Nie chciałaś mnie znać, musiałem chociaż spróbować iść do przodu — tłumaczył.
— Postąpiłam głupio, że cię oskarżyłam — podrapała się po czole.
— Na twoim miejscu zrobiłbym pewnie to samo — oznajmił.
— To już nieważne — odparła.
— Co robimy? — uniósł brew.
— Z czym?
— Z nami.
— Sama nie wiem, chcesz się w to znowu pchać?
— Lorraine, wiesz co do ciebie czuję, to wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie.  
— Co takiego czujesz? Pozwól mi to usłyszeć. Chcę być pewna twoich słów — stwierdziła, po czym podniosła się do siadu i zdjęła sweter.

Została w obcisłym podkoszulku, a następnie od razu wróciła do poprzedniej pozycji. Jednym, zwinnym ruchem obrócił ich tak, że to teraz ona leżała pod nim.
— Czyli mam rozumieć, że się nie dowiem? — zażartowała.
— Czyny mówią więcej niż słowa — oznajmił, nachylając się tuż obok jej twarzy. Powoli zasysał jej skórę, przez co na jej szyi pojawiały się niewielkie sinaki.
— Nie podejrzewałam cię Lupin o coś takiego — roześmiała się.
— Jak już mówiłem... Tęskniłem — zawtórował jej.

Schodził ustami coraz niżej aż dotarł do dekoltu. Nastolatka w tym czasie błądziła dłońmi po jego plecach. Spojrzeli na siebie jakby chcieli zdobyć pozwolenie na następny ruch. Przytaknął, a dziewczyna pospiesznie zdjęła mu koszulkę. Gdy chciał zrobić z nią to samo, usłyszeli pukanie do drzwi i głos Jamesa:
— Nie będę wchodził, bo nie wiem w jakiej sytuacji was zastanę, ale jak skończycie zejdźcie na obiad. Tylko nie za długo, bo Peter już się dorwał do ziemniaków, a Syriusz do innych warzyw, więc nie wiem czy coś wam zostanie — oznajmił lekko speszony i odszedł.
— Kurwa mać — w tym momencie były to jedyne słowa, które przyszły im do głowy.

Pospiesznie się ubrali, siedemnastolatka poprawiła rozwalone włosy i zeszli na dół. Usiedli przy stole wraz z resztą, a przyjaciele spojrzeli na nich.
— Mam nadzieję, że nie robiliście niczego na moim łóżku — rzucił zniesmaczony Syriusz.
— O czym ty mówisz? — spytał zmieszany Remus.
— Lorraine jest cała czerwona, a ty wyglądasz jakby uderzył w ciebie piorun. Jak was wzięło na pierwszy raz, to mam nadzieję, że nie w moim łóżku — wzruszył ramionami.
— Pierwszy? — uniósł brew Felix.
— Zamknij się — syknęła jego bliźniaczka zakrywając twarz dłonią.
— Przecież...
— Będziesz ty cicho? — zapytała, patrząc prosto w oczy brata.
— Kryć się! — stwierdziła Lynx i uciekła za fotel.
— Felix o czym ty mówisz? — zdziwił się James.
— Raz jak Remus był u Lores z pokoju dobiegały dość... Ciekawe dźwięki. Myśleliście, że o co ostatnio chodziło z tym "zabieraniem czegoś co nie należy do Remka"? Przecież to logiczne, że chodziło o V-kartę Lorraine — wyjaśnił i włożył do ust widelec z ziemniakami.
— Nie żyjesz — warknęła i złapała brata za kołnierz, po czym wylądował twarzą w burakach, a one rozbryznęły na cały stół.
— Nawet tutaj się musicie lać? — spytała Miriam.
— Tak — odparli chórkiem i wstali od stołu.
— Lory, usiądź, masz zwichnięty nadgarstek, tylko go dobijesz — próbował uspokoić ją Remus.
— Co, pewnie jej kontuzja jest uciążliwa też dla ciebie — rzucił uszczypliwie Gryfon.
— Nie. Chodziło mi o to, że dobije ciebie jeśli dostaniesz łomot od dziewczyny, w dodatku z uszkodzoną ręką, ale skoro tak bardzo się prosisz — wzruszył ramionami, a dziewczyna kopnęła bliźniaka w piszczel i zdrową ręką uderzyła jego głową o blat.

Chłopak odruchowo złapał ją za włosy i pociągnął w swoją stronę przez co wylądowała na stole, a on zaczął ją ciągnąć na jego drugi koniec.
— Macie ostatnią szansę, chowacie się albo będą ranni. Nie powstrzymacie ich, a lepiej żeby się polało mniej niż więcej krwi — wytłumaczyła Chase i mimo oburzenia Blacka, Huncwoci i Humphrey wciągnęli go za kanapę.

Lorraine spadła z drewnianego przedmiotu i przeturlała się po podłodze. Jęknęła z bólu i wyciągnęła spory kawałek porcelany, który w wyniku stłuczenia talerza wbił się w jej ramię. Złapała go w najbezpieczniejszy dla niej sposób i zaczęła kolejny atak kierowany w stronę Felixa. Przez chwilę blokował jej ruchy, ale nagle nastolatka rozcięła mu policzek i kopnęła go tak, że chłopak wpadł na wyspę kuchenną. Przygwoździła go chorą ręką do blatu, a tą zdrową nacięła jego biceps. Rzuciła zakrwawione tworzywo na panele i opadła zmęczona na krzesło.
— To chore że nawet jak jesteś kontuzjowana nie umiem z tobą wygrać — oburzył się. Zerwał kawałek rękawa koszuli i owinął go wokół świeżej rany na ramieniu.
— To chore, że z wielkiego Felixa taki lamus — wystawiła w jego stronę język.
— To chore, że nie potraficie żyć w zgodzie! — uniosła się Miriam.
— Mir, od najmłodszych lat ojciec nas szkolił do walki. Najważniejszą relacją między nami i resztą rodzeństwa od zawsze była rywalizacja. To co dzisiaj zrobiła mi Lores to nic w porównaniu do tego co niedawno zrobił mi Jeremy, jak przyniosłem kruka do domu — zaśmiał się.
— Do tej pory pamiętam twój wrzask, że Jer jest psychopatą i przerażenie Remusa jak cię zobaczył na następny dzień — zawtórowała mu starsza z bliźniąt.
— Ta, albo jak dał jej zwłoki kruka i wpadła w taką furię, że torturowała go różyczką z butelki. Darł japę na całą ulicę — dodał Lupin.
— Wy jesteście nienormalni — rzucił James.
— Byli po prostu wychowani w bardzo surowych warunkach — wzruszyła ramionami Lynx i wyszła zza fotela.

(Nie)Zuchwały Gryfon//R.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz