Rozdział 2

899 62 187
                                    

Flavio

- Mam ochotę na szybki numerek – odzywa się do mnie jedna z cheerleaderek oblizując namiętnie usta. Kojarzę ją z widzenia, bo już kilkanaście razy się pieprzyliśmy, ale nawet nie mam pojęcia jak ma na imię, do niczego mi to nigdy nie było potrzebne.

Spoglądam na nią przez zmrużone powieki. Jak zwykle ma na sobie przykrótką bluzkę, z której wręcz wylewają się duże, zapewne sztuczne cycki. Uśmiecha się do mnie zachęcająco, a ja sam pierwszy raz od dawna nie wiem czy mam na to ochotę. Teoretycznie mogłaby mi pomóc spuścić trochę pary, jakbym zamknął oczy to mógłbym sobie wyobrażać, że to Laura.

Przed oczami staje mi moja mała, ruda suczka, a mój fiut od razu zaczyna pobudzać się do życia. Pierdolę to. Poczekam do jutra, najwyżej później sobie znowu zwalę. Wczoraj już trzy razy musiałem wziąć sprawy w swoje ręce, bo myślenie o tym jak w końcu wyląduje w moim łóżku zdecydowanie za bardzo mnie rozbudza.

- Nie. Idź do Maria – odpowiadam znudzonym głosem wzruszając ramionami.

- Przecież widzę – chwyta dłonią mojego penisa przez spodnie – też tego chcesz.

Ta dziwka nie rozumie słowa nie. Stanowczo łapię jej nadgarstek i odsuwam jej rękę od mojego fiuta. Jakby to moja laska złapała mnie za niego to chyba bym się spuścił w spodnie. Serio. Jakbym był jebanym prawiczkiem. Jednak dotyk cheerleaderki teraz na mnie w ogólnie nie działa, więc tylko marnuje mój cenny czas. 

- Wypierdalaj w podskokach – mocno ściskam jej dłoń, po czym popycham na szafki prezentując mój firmowy, niebezpieczny uśmiech. Zazwyczaj jest on zarezerwowany dla właścicieli restauracji oraz klubów, którzy opłacają u nas opiekę jednak dzisiaj ją nim uraczam. Rezultat jest natychmiastowy. Na jej twarzy wypływa przerażenie, a jej ramiona zaczynają się niekontrolowanie trząść. Tak, dziwko. Znałaś mnie do tej pory w mojej milszej, szkolnej wersji. Można by zapomnieć, że w moich żyłach płynie ta sama krew co u Sergia oraz Benita. Normalnie miły to jedno z ostatnich słów, którymi można by mnie nazwać.

Pstrykam palcami i pokazuję jej dalszą część korytarza, a ona posłusznie, cały czas się trzęsąc biegnie w jego stronę. Durna cipa. To ja decyduję kogo pieprzę i kiedy, a nie odwrotnie. Wyciągam z mojej szafki podręcznik do algebry, po czym ruszam w kierunku odpowiedniej klasy na ostatnie dzisiejsze zajęcia. 

Nagle mój wzrok przyciąga jakaś dziewczyna idąca drugą stroną korytarza, jest coś w niej znajomego pomimo jej dziwnego ubioru. Ma na sobie czarną bluzę sięgającą praktycznie ud, a na głowie czapkę z daszkiem, pod którą musiała schować włosy. Ruszam za nią uważnie ją obserwując, bracia od najmłodszych lat uczyli mnie jak zwracać uwagę nawet na najmniejsze odchylenie od normy. Co takiego ma w sobie ta laska? 

Gdy przystaje przed szafką mojego rudzielca już wiem. Oj, Laurko. Teraz już nie jesteś taka odważna? Postanowiłaś się schować przede mną? Nikomu. Nigdy się to nie uda.

Staję tuż za nią obserwując jak wykłada książki z plecaka całkowicie ignorując moją obecność, albo po prostu nie zauważając mnie. Dość tego. Chwytam prawą dłonią jej pośladek i ściskam go mocno czując jak mój fiut zaczyna sztywnieć. To jest to. Idealny tyłeczek. Klepię go lekko, a ona się odwraca chcąc kopnąć mnie w jaja i dać mi w mordę, ale ja już jestem na to przygotowany. Blokuję jej nogę a dłoń chwytam podnosząc do ust, całując ją lekko.

- Myślałem, że jesteś odważniejsza. Już na drugi dzień chowasz się przed swoim królem?  – odzywam się do niej i robię krok do przodu przyciskając ją do szafki masą własnego ciała. Wtulam nos w jej szyję, po czym przysysam się do niej zostawiając małą malinkę. Moja suczka właśnie właściwie oznakowana.

Związani wyzwaniem - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz