Rozdział 19

484 47 37
                                    

Flavio

Dźwięk odbezpieczania zamka powoduje, że momentalnie odrywam się od pracy. Okręcam się do tyłu zauważając wchodzącego do środka Maria. Mój kuzyn wygląda jakby gdzieś wychodził, ubrany jest w jeansy oraz czarną koszulę wyjściową, a w prawej dłoni trzyma ośmiopak.

- Wpadłem do ciebie na imprezę – mruga psotnie i puszcza mi szeroki uśmiech, po czym stawia piwa na ziemi.

Myślałem, że już się dawno tego nauczył... Ja nigdzie nie wychodzę póki Laura do mnie nie wróci.

- Ja nie imprezuję. Wybierz się z Ginem. On na pewno będzie chętny na picie i zaliczenie jakiś dziewczyn – wzruszam ramionami i wracam do szlifowania papierem ściernym konstrukcji, która przypomina domek dla ptaszków. Końcowy element mojego nowego toru przeszkód dla naszej małej wiewiórki.

- Nie kumasz – podchodzi bliżej przystając nad specjalnym, masywnym stołem, który wstawiłem do mojego i Laury apartamentu. Wykonuję na nim niektóre części służące do bawienia się z naszym zwierzakiem. Mario przygląda się uważnie temu co robię oraz pozostałym jeszcze niezłożonym fragmentom, dopiero po chwili odzywając się ponownie. – Tutaj wbijam się na imprezę. Wypijemy kilka piw i razem dokończymy tor. Nudzi mnie już chodzenie wszędzie bez ciebie. Wcześniej było zajebiście.

Wcale tak nie było. Wszystkie wcześniejsze dni zamieniłbym na jeden spędzony z moją narzeczoną.

- Mario – odrywam się od pracy przyglądając mu się uważnie. – Tamte czasy już nigdy nie wrócą. Jak będziemy chodzić na imprezy to tylko z nią i będą one zupełnie inaczej wyglądać. Weź się rozglądnij i znajdź sobie dziewczynę. Nie ogarniasz tego teraz, ale bycie w związku jest naprawdę zajebiste. Chcę dla ciebie tego samego – puszczam mu szeroki uśmiech, a on wybucha głębokim śmiechem, po czym trzymając się za brzuch kręci głową z niedowierzaniem.

- Jebnęła cię strzała Amora.

Dokładnie. Nawet nie jesteś w stanie stwierdzić jak bardzo... 

Laura stała się całym moim życiem, a miesiące czekania na jej powrót dłużą się niczym lata.

- Jak będziesz miał dziewczynę to dopiero się przekonasz... – odpowiadam mu spokojnym głosem, po czym starannie odkładam papier ścienny na blat i oczyszczam dłonie mokrym ręcznikiem.

Ruszam w kierunku mebli kuchennych wycierając wcześniej buty o mokrą szmatę leżącą tuż obok końca tymczasowego miejsca robotniczego. Wszystko wokół stołu przykryłem folią nie zamierzając niczego pobrudzić. Nikt z pomocy domowej nie może tutaj wejść, więc ja wszystko muszę sprzątać, a jak się już wcześniej okazało ja i sprzątanie to zupełne przeciwności. Wyciągam dwa największe kufle z szafki, po czym wracam z nimi do Maria przyglądającemu się kolejnym elementom toru przeszkód.

- Sprawdź czy dobrze zamknąłeś drzwi. Szczęściara nie lubi innych osób w pobliżu – odzywam się ponownie wracając do stołu. Stawiam szkło na nim i sięgam po dwa piwa. 

- Wariat – przewraca oczami jak głupek. Jednak wyciera buty o szmatę i podchodzi do drzwi upewniając się, że należycie się zatrzasnęły. 

- Ja się tylko opiekuję naszą córeczką.

- Nudzi ci się, co? – ponownie zatrzymuje się przy stole i podaje mi puszkę, którą otwieram momentalnie nalewając jej zawartość do pierwszego kufla. – Jak twoja prawdziwa wiewiórka wróci to Szczęściara zapadnie na depresję.

Depresję? Nigdy na to nie pozwolę. Zwierzak musi być szczęśliwy i mieć wszystko czego tylko zabraknie. Niestety skrzywdziłem ją nie wycofując na czas z jej życia, co mogło dać tylko jeden rezultat. Nie chciała już wrócić do całkowitego życia w lesie. Teraz jest w jednej połowie dzikim zwierzakiem, a w drugim domowym.

Związani wyzwaniem - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz