Rozdział 7

812 59 96
                                    

Flavio

- Sergio, dałbyś... – staram się go jeszcze raz przekonać, ale on przerywa mi stanowczym głosem.

- Nie. 

- Ale Laura... – ponownie się odzywam. Chciałbym chociaż jedną noc z nią spędzić. Umyć, nakarmić, przytulić... Może i jestem ostatnią osobą, którą chciałaby teraz na oczy widzieć, ale ona nie może zostać teraz sama z tym wszystkim. Ktoś musi jej pomóc...

- Jak nie wsiądziesz do auta to wrócę tam i ją zapierdolę – mówi tak mocnym tonem, że cały sztywnieję. Tylko nie to! Grzecznie wsiadam do auta wiedząc, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. – Wracamy do domu, a ty się zamknij i zastanów nad tym co przez lata wyprawiałeś.

Nie odzywam się już więcej, bo to nie ma sensu. Odjeżdżamy spod domku, w którym wcześniej przeżyłem tyle wspaniałych dni. Dzień temu powiedziałbym, że to najszczęśliwsze dla mnie miejsce. A teraz? To co się przed chwilą wydarzyło to było najgorszy jebany koszmar. 

Jak mogłeś nam to zrobić bracie?!

Zaciskam mocno zęby starając się odgonić od siebie pochmurne myśli, ale nie mogę... Teraz Laura przeżywa istne piekło, ale co będzie za rok... Co będzie jak wróci do Stanów? Co będzie jak ponownie będzie musiała spojrzeć w oczy mojemu bratu? Jak ona będzie się wtedy czuła? Czy będzie przeżywała ten koszmar codziennie?

Chowam głowę w dłoniach nie kontaktując, nie wiedząc co się ze mną dzieje, będąc myślami przy niej.

- Wysiadaj – mocne szturchnięcie powraca mnie do świata żywych. – Nie zapomnij, że jutro masz szkołę.

Serio Sergio?! Tyle się stało, a ty mi pieprzysz o durnej szkole? Jakby mnie to cokolwiek interesowało...  

Ruszam do mojego pokoju nie oglądając się za siebie ani razu, nie mając najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać. Gdy tylko zatrzaskuję drzwi do mojego pokoju obsuwam się na łóżko myśląc o tym co ona przeżywa. Została całkowicie sama, w tym samym miejscu, a za kilka dni ponownie będzie całkowicie sama tysiące kilometrów ode mnie. 

Czy będzie w stanie chociaż na chwilę zasnąć w tym okropnym miejscu? Czy uda się jej chociaż odrobinę podnieść, aby móc funkcjonować? Czy powie wszystko rodzicom i braciom wywołując ogromną wojnę?

Tyle ciążących pytań, tyle nieznanych odpowiedzi...

Wierzę w ciebie wiewióreczko... Wierzę, że dasz sobie radę, a na koniec pokażesz nam wszystkimi fucka jak to często robiłaś. Wierzę, że jesteś wystarczająco silna, żeby sobie z tym wszystkim poradzić.

Przekręcam się z jednej strony łóżka na drugą nie mogąc sobie znaleźć żadnego miejsca... Coś ściska mnie w żołądku. Dopiero po chwili dochodzi do mnie to, że nie mogę sobie znaleźć miejsca, bo moje miejsce jest tuż przy niej.

Czy kiedykolwiek będzie w stanie mi wybaczyć? Co muszę zrobić, aby tak się stało? 

Dopiero nad ranem udaje mi się na chwilę zasnąć, ale w mojej głowie pojawią się koszmary zawsze kończące się tym samym. Uciętą głową Laury z twarzą, z której wciąż kapią jeszcze niezaschnięte łzy zmieszane z krwią.

Gwałtownie zrywam się z łóżka, po kolejnym horrorze nie mogąc już dłużej spać. Spoglądam na zegarek pokazujący godzinę szóstą dwanaście i w tej samej chwili zaskakuje w moim durnym łbie co mam na początku zrobić. Nie będzie to kurwa łatwe, ale uda mi się.

Zasłużę na moją dziewczynę.

Metoda małych kroczków, prawda? 

Wyskakuję z łóżka przeciągając się miarowo i szybko się ogarniam, po czym ruszam wolnym krokiem w kierunku korytarza gdzie znajdują się wszystkie gabinety. Pierwszy raz od lat żołądek skręca mi się z nerwów, a dłonie zaczynają pocić. Kurwa. Przecieram czoło z potu. Czy to nie jest pojebane, że denerwuję się rozmową z własnym bratem? Grzecznie pukam do gabinetu nie chcąc wkurwić go już na wejściu.

Związani wyzwaniem - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz