Rozdział 24

20.5K 688 124
                                    

- Kim jesteś? – pytam, rozglądając się po wnętrzu ciężarówki.

Poległam nie dając mu rady. Jest cholernie wysoki i silny, więc nie trzeba było dużo by wepchać mnie do środka auta. Dlaczego akurat dzisiaj nie mam przy sobie gazu? Moja torebka świeci pustkami i teraz karcę sama siebie za to jak postąpiłam.

Trzeba było zamówić jedzenie przez telefon.

- Cicho bądź – odzywa się, prowadząc auto.

- Jeśli jesteś Sethem, to musisz wiedzieć, że...

- Seth nie byłby taki spokojny jak ja – przerywa mi, nie odwracając wzroku od drogi.

Czyli to jakiś znajomy Setha. Nie wiem czy się z tego powodu cieszyć czy płakać.

Odwracam głowę w bok i zerkam na swoje związane ręce. Sznur jest tak mocno zaciśnięty na nadgarstkach, że z pewnością zostawi ślady. Próbuję jakoś poruszyć rękoma, ale bez szans. Spanikowanym wzrokiem szukam czegoś co pomoże mi się uwolnić. Ostrze lub szkło. Cokolwiek co mogłoby przeciąć chociaż trochę sznur.

Nie ma tu niczego oprócz skrzynek. Litry wina leżą spokojnie w drewnianych skrzynkach i do głowy wpada mi bardzo głupi plan. Podnoszę się niezdarnie z podłogi i odwracam by tyłem sięgnąć butelkę. Udaje mi się po dłuższej chwili i już chcę rzucić nią o podłogę, by rozbić, ale samochód się zatrzymuje.

Nagle i niespodziewanie przez co upadam na skrzynkę. Czuję ostry ból przy skroniach i zamykam oczy chcąc, by to się już skończyło.

Co on zamierza ze mną zrobić? Porwał mnie dla Setha i teraz chce dostarczyć przesyłkę? Przecież to już jest praktycznie mój koniec. Jak ten szaleniec będzie miał mnie w swoich łapach, to nikt mi już nie pomoże.

Drzwi ciężarówki się otwierają i chłopak chwyta mocno za moje nogi przysuwając do siebie. Łapie mnie w pasie i podnosi nad ziemią. Zaczynam się wierzgać odzyskując resztki rozumu.

- Przestań kurwa – ostrzega cicho. – Zapiszczysz, to nie będę taki miły.

- W dupę sobie wsadź swoje ostrzeżenia! – krzyczę, kopiąc nogami w każdą stronę. – Ratunku! Pomocy!

Mój krzyk niesie się po parkingu, który pokonujemy w ekspresowym tempie. Chłopak ściska moją łydkę sprawiając okropny ból i na moment przestaję krzyczeć.

Jednak, gdy wchodzimy do lobby jakiegoś hotelu, uaktywniam się widząc ludzi dookoła.

- Pomocy! Ten człowiek mnie porwał i...

- Spokojnie – odzywa się głęboki głos. – To moja córka.

Zastygam, czując jak żołądek podchodzi mi do gardła.

Chłopak stawia mnie na nogach, po czym chwyta mocno za ramię. Staję przed człowiekiem, który podobno ma miano rodzica. Patrzy na mnie z tym samym prostackim uśmiechem, co zawsze.

Starszy mężczyzna z siwizną przykrytą czarną farbą do włosów. Jego skóra jest za bardzo opalona i mogę się założyć, że to samoopalacz. Ma na sobie jasny garnitur, który w tym momencie, wygląda na nim śmiesznie. Na kołnierzyku białej koszuli pewnie są pomarańczowe ślady samoopalacza.

- Musimy porozmawiać – oznajmia ojciec, odwracając się w stronę korytarza hotelowego.

Nie ruszam się z miejsca, ale chłopak zaczyna ciągnąć mocno moją rękę sprawiając, że w końcu idę za swoim ojcem. Wchodzimy do ciemnego pokoju i zostaję sama z własnym ojcem.

- Tak to teraz u Was wygląda? – pytam z kpiną w głosie. – Musisz mnie porwać, żeby porozmawiać?

- To najskuteczniejszy sposób – wyjaśnia, podchodząc do mnie o krok. – Trzeba było nie uciekać.

Nathaniel Saint. Devils' hearts #2 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz