Rozdział 15

23.4K 757 31
                                    

- Przestań – syczę przez zaciśnięte zęby.

Jego twarz wyraża mord.

To widać jak na obrazku i mam przeczucie, że ta kolacja skończy się gorzej niż obstawiałam. Posadzenie Nathaniela i Seana przy tym samym stole, zwiastuje kłopoty. Obserwują się nawzajem dziwnymi spojrzeniami i wyglądają jakby pod blatem stołu walczyli na śmierć i życie.

Jest piękna i gwieździsta nos. Siedzimy wszyscy zachwycając się spokojem dookoła i rozkoszując nieznacznym chłodem.

Tylko oni tego nie doceniają.

- Dostanę wpierdol za samo patrzenie? – pyta kpiąco Sean.

Po co on się odzywa do cholery?

- Proszę Was, to...

- Próbuj – przerywa mi Nate. – Już raz rozjebałem Ci nos.

Łapię mocno dłoń Nathaniela i szarpię nią, próbując zwrócić na siebie uwagę. Jednak on tego nie zauważa. Pochyla swoje ciało do przodu z uśmiechem szaleńca.

- Zamknijcie się kurwa – ostrzega wkurzony Christian. – Nie chcę się wkurwiać na koniec dnia.

Chyba czas skończyć kolację.

Wstaję od stołu i ciągnę Nathaniela w swoją stronę, ale to nie jest takie proste.

- Za dobra jest dla Ciebie – mówi Sean, wypowiadając słowa bardzo powoli.

No i puszka pandory się otwiera.

Nathaniel wstaje, ale nie dla mnie. Przechyla swoje ciało przez stół i chwyta mocno za materiał koszulki Seana. Ciągnie go w swoją stronę, przygotowując drugą dłoń do ciosu.

- Ej! – krzyczy Grace, stając nagle. – Spokój! – patrzy prosto w wkurzone oczy Seana. – Do domu. Natychmiast.

Moje prośby i krzyki nie działają. Próbowałam też odciągnąć go siłą, ale to też okazało się bez sensu. Dlatego postanawiam udać obojętność.

- Mam dość – oznajmiam głośno.

Odwracam się i idę do domku, zaciskając mocno pięści. Wygrałam? Udało mi się?

Nie mogę obejrzeć się za siebie, by sprawdzić czy Nate zwrócił na mnie uwagę. Muszę wejść do domku i pokazać wszystkim, że faktycznie mam dość.

- Alana!

Wzdycham cicho, słysząc jego głos za swoimi plecami. Jednak nie zatrzymuję się. On musi znaleźć się jak najdalej od Seana, więc nie mogę odwrócić się teraz. Dopiero, gdy wejdziemy do środka.

Pokonuję szybko drogę i otwieram drzwi drżącą ręką. Wpadam nagle do mieszkania a kilka sekund później, w progu staje Nathaniel.

- To on zaczął! – tłumaczy się, uderzając pięścią w ścianę.

Oboje zaczęli. A ja nadal nie rozumiem w jakim celu.

- Sean nic nie zrobił – mówię spokojnym tonem. – Chciał mi pomóc.

- Wiesz co stoi za słowem pomoc? – pyta z gorzkim śmiechem. – Ma nadzieje, że się szybko odwdzięczysz.

- Proszę Cię – wzdycham głośno. – Nie każdy facet jest...

- Każdy do chuja! – przerywa mi, unosząc ponownie prawą rękę.

Podbiegam do niego i przytulam się najmocniej jak potrafię. Nakierowuję jego twarz na swoją i próbuję uspokoić to szaleństwo, które nim rządzi.

- Nie musisz być zazdrosny – szepczę, całując lekko jego wargi.

Patrzy na mnie zdziwiony a zarazem pewny siebie. Tak, ja też jestem cholernie zdziwiona. Lecz zdążyłam zrozumieć, że mój umysł już dawno temu oderwał się całkowicie od rzeczywistości i przestałam z tym walczyć.

- Ja nie jestem zazdrosny.

Parskam głośno śmiechem, ale szybko poważnieję, widząc, jego złość.

- Nie interesuje mnie Sean – mówię cicho. – Miał mi tylko pomóc.

Taka jest prawda.

- Jesteś moja – oznajmia zachrypniętym głosem.

Jeszcze nie. Nadal mam jeszcze resztki siły na ucieczkę, ale nie mam pojęcia kiedy to wykorzystam, bo...

Bo coraz mniej pragnę tej cholernej ucieczki. Miał rację. Nie boję się go.

Chwyta moje ciało, podnosząc nagle. Owijam go nogami w pasie i całuję namiętnie, bawiąc się z jego językiem. Czuję jak niesie mnie gdzieś, ale nie mogę oderwać się od ust, by sprawdzić drogę. Chwilę później zostaję delikatnie położona na materacu łóżka i obserwuję uważnie jak Nathaniel Saint rozbiera się na moich oczach.

To właśnie dlatego mój mózg zamienia się w papkę a ciało robi co chcę. Nie panuję nad swoimi dłońmi, które domagają się dotyku gorącej skóry.

Pochyla się nade mną, sunąc powoli dłonią po nagim udzie. Dyszę ciężko, oczekując na to, że posunie się dalej. Zaczynam się wiercić niespokojnie co dla niego jest sygnałem. Z szerokim uśmiechem dopada moje usta. Zahacza dłonią o materiał sukienki i podwija go wysoko. Znajduje cienki paseczek stringów i szarpie go mocno rozrywając.

Jutro go za to opieprzę.

Rozchyla moje kolana a trzy sekundy później dotyka najważniejszego miejsca na moim ciele. Masuje delikatnie cipkę, sprawiając, że dyszę prosto w jego usta. Odrywa się ode mnie patrząc z zachwytem rozszerzonymi źrenicami. Z moich ust wydobywa się głośny jęk, gdy palec wsuwa się głęboko do mojego wnętrza. Wiję się jak szalona chcąc więcej, ale on się zatrzymuje nagle.

- Czekałem zbyt długo – warczy zdyszanym głosem.

Odpina zamek spodni i zsuwa je z siebie z prędkością światła. Szuka czegoś w szafce nocnej i po chwili wraca do mnie z prezerwatywą w zębach. Rozrywa malutkie opakowanie i nasuwa lateks na długość penisa.

- Jeśli będzie za mocno to...

- Mam krzyknąć. – kończę za niego z uśmiechem. – Pamiętam.

Tak samo ostrzegał tamtej nocy.  Zapewniał mnie, że będzie się hamował, ale nie wiadomo w jakim stopniu.

Lubi mocno a mi to nie przeszkadza.

- Grzeczna dziewczynka – komentuje, szczerząc się zarozumiale.

Umiejscawia się pomiędzy moimi nogami, po czym chwyta boleśnie za pośladki. Podsuwa moje ciało bliżej siebie i jednym, płynnym ruchem, wchodzi do samego końca.

- Warto było czekać – dyszy, pochylając się do moich ust.

Zaczyna poruszać się coraz szybciej, doprowadzając moje ciało do czerwoności. Nie umiem słowami opisać tego co czuję w tym momencie. Ten mężczyzna daje mi wszystko, idealnie dopasowując się do ciała i umysłu. Podnosi moje pośladki, wbijając się coraz szybciej i głębiej. Jest niespokojny i szalony. Z ust nie wydobywa mi się jęk a krzyk.

Mam głupią potrzebę pokazania mu, że pragnę go równie mocno jak on mnie.

Owijam go nogami w pasie i wbijam paznokcie w twarde plecy. Łóżko uderza rytmicznie do ścianę, ale to nas teraz nie interesuje. Czuję, że zbliża się koniec i powoli moja cipka zaciska się na jego kutasie. Jestem bliska wykrzyczenia jego imienia, lecz on wychodzi ze mnie.

- Co Ty...

Obraca mnie jak szmacianą lalkę i wchodzi niespodziewanie od tyłu. Okręca moje włosy wokół swojego nadgarstka i chwyta je a chwile później szarpie mocno.

Rozpadam się na milion kawałeczków informując go o tym głośnym zawodzeniem.

To właśnie o tym myślałam przez ostatnie miesiące. W tym momencie Nathaniel Saint nie jest płatnym zabójcą. On jest kimś kto jest niebezpieczny jedynie dla mojego serca.

Nathaniel Saint. Devils' hearts #2 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz