土 Rozdział 𝐈𝐈.𝐗𝐗𝐈 ✦ herbatka u króla ziemi

794 58 1
                                    

Ba Sing Se, Królestwo Ziemi,

Rok Małpy ~ 100 AG

𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻

— Postąpiłeś odpowiednio, uwalniając bizona avatara — powiedziałam, zamykając za sobą drzwi domu. Czułam się dobrze z decyzją Zuko. 

          Być może dzięki temu czynowi rozpocznie się nowy, lepszy epizod w naszym życiu. Bez avatara i Władcy Ognia, chociaż i bez Korio, mojego ojca oraz przyjaciół. Czy byłam gotowa zapomnieć o nich? Żyć jak gdyby nigdy nic w Ba Sing Se, jako jakaś artystka w herbaciarni? Spokojna codzienność nigdy nie była moją mocną stroną, jednak byłam gotowa na taki los, dla Zuko, pomyślałam.

— Nie czuję się najlepiej... — mruknął w odpowiedzi chłopak, smętnym głosem. 

          Po chwili usłyszałam huk upadania i rozbijania naczynia. Odwróciłam się gwałtownie, natychmiast zaprzestając rozmyślania. 

— Zuko?! - Krzyknęłam przerażona, widząc bliznowatego, który leży bezwiednie pośród malutkich ostrych kawałeczków rozbitej wazy. — Stryju! Stryju, pomóż mi! - Nawoływałam staruszka, podbiegając do nieprzytomnego księcia. Część szkła wbiła się w jego ciało, głównie w ramiona oraz dłonie. Ostrożnie sprawdziłam, czy żaden z odłamków nie przeciął tętnicy ani żyły chłopaka. 

          Odetchnęłam lekko z ulgą. Na szczęście porcelana nie zrobiła wielu szkód, lecz dalej martwiłam się tym nagłym omdleniem Zuko.

— Co się stało?! - Przestraszony Iroh wbiegł do pomieszczenia. 

— Pomóż mi go przenieść — poleciłam, łapiąc Zuko pod jedno ramię. To samo zrobił stryj. Z lekką trudnością udało nam się przemieścić chłopaka do drugiego pokoju. Ułożyliśmy go na kocu. — Ma gorączkę... — przyłożyłam mu dłoń do czoła, odgarniając przy tym parę ciemnych, sklejonych od potu pasm jego włosów. 

— Suyin... co się dzieje... — nagle bliznowaty ocknął się. 

          Spojrzał na mnie pustym wzrokiem, jednocześnie zaciskając dłonie na kocu.

— Leż i się nie ruszaj. Nawet nie waż się wstawać — przycisnęłam Zuko do ziemi, widząc, że próbuje podnieść się z koca. 

          Stryj Iroh postanowił pójść po okład, a ja w tym czasie zdjęłam z leżącego chłopaka przepoconą już koszulę. Teraz mogłam zobaczyć w pełni jego bliznę ciągnącą się od twarzy, przez szyję, ramię, prawie całą lewą rękę i kawałek torsu. Potrząsnęłam głową.

          Suyin, to nie czas na podziwianie figury twojego chłopaka. Chłopaka? Był nim, prawda?  - Pomyślałam, odwracając wzrok na zasłonięte firanami okno.

          W końcu po paru minutach stryj przyniósł miskę z wodą oraz ręcznik. Od razu zabrałam się do robienia okładu, modląc się do duchów, aby Zuko szybko z tego wyszedł. Cały i zdrowy. Później czuwałam przy chłopaku non stop. Przez cały czas pilnowałam jego temperatury, zmieniałam okłady i wykorzystywałam całą znaną mi wiedzę z dziedziny lecznictwa. Starałam się nawet zapanować nad chi chłopaka za pomocą magii ognia, jednak nic to nie dało. 

— To nie jest naturalna choroba. To, co zrobił pod jeziorem Laogai, było tak sprzeczne z jego naturą, że wszedł w wojnę w swoim ciele i umyśle — powiedział Iroh po mojej kolejnej nieudanej próbie wykorzystania leczniczej magii ognia.

— Co to znaczy? - Zapytałam zdezorientowana, bezsilnie zaciskając zmęczone od zaklęć dłonie.

— Przechodzi metamorfozę. Nie jest to przyjemne, ale kiedy się skończy, Zuko będzie pięknym księciem, jakim zawsze miał być — uśmiechnął się stryj w moją stronę. — Ze swoją piękną księżniczką u boku — puścił w moją stronę oczko. Zaśmiałam się, gładząc bliznowatego po włosach. — Jest już późno. Powinnaś się przespać, teraz ja będę nad nim czuwał — zauważył Iroh. 

𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz