土 Rozdział 𝐈𝐈.𝐗𝐈𝐗 ✦ fontanna świateł

731 59 3
                                    

Ba Sing Se, Królestwo Ziemi,

Rok Małpy ~ 100 AG

𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻

— Jesteś gotowa, Suyin? - Zapytał Zuko, uchylając drzwi od mego pokoju. Ja w tym czasie męczyłam się nad zawiązaniem z tyłu kokardy od mojej nowej sukienki.

— Już prawie — wysapałam, wyginając się na wszystkie strony, aby skończyć wreszcie przygotowania. W odpowiedzi usłyszałam jedynie stłumiony chichot. — Z czego się śmiejesz, idioto?

— Z niczego. Chodź, pomogę ci — nie czekając na moją odpowiedź, bez wahania chłopak złapał za wstążki i zawiązał je w idealny węzeł. W końcu byłam gotowa. — Ślicznie wyglądasz — szepnął książę do mojego ucha, a ja uśmiechnęłam się zaskoczona oraz lekko zawstydzona. 

          Od czasu ataku Jeta, Zuko w stosunku do mnie był niezwykle miły, i co najważniejsze, podobało mi się to.

— Dziękuję... — odpowiedziałam, spoglądając za okno. — Już późno, chyba powinniśmy iść.

— Masz rację — w ciszy wyszliśmy z domu, zostawiając uśmiechniętego od ucha do ucha stryja. To on był głównym prowodyrem mojego wyjścia z Zuko do restauracji.

          Przemierzając wyjątkowo zatłoczone ulice miasta, rozmawialiśmy ze sobą na różne tematy. Co chwilę do moich uszu dochodził dźwięk muzyki, śpiewów oraz wesołego gadania ludzi. W pewnym momencie zostaliśmy oboje wciągnięci do tanecznego wiru na jednym z placów targowych. Gdy w końcu udało nam się dostać do baru, byliśmy spoceni, lecz także szeroko uśmiechnięci. Wybraliśmy jeden z bocznych stołów w dość sporym pomieszczeniu, aby uniknąć innych ludzi i usiedliśmy naprzeciwko siebie.

          Wystrój restauracji był utrzymany typowo w barwach brązów oraz zieleni. Stoły i krzesła, wykonane z drewna dębowego były ręcznie rzeźbione, a także przyozdobione bardzo wygodnymi zielonymi poduszkami. Klimatu nadawały liczne kwiaty, lampki, jak również świece.

— Na co masz ochotę? - Zapytał brunet, przeglądając kartę dań, którą przed chwilą podał nam kelner. 

          Zastanowiłam się na chwilę.

— Szkoda, że nie ma tu dań z Narodu Ognia. Tęsknię za korioańskimi pierożkami z chilli — westchnęłam cicho, zamawiając zwykły makaron Królestwa Ziemi.

— Nigdy ich nie jadłem — oznajmił Zuko, drapiąc się po brodzie.

— To dlatego, że są robione tylko na specjalne okazje. Takie jak na przykład święto Xingi, to odpowiednik nowego roku w Korio. Na początku w każdym domu odbywa się uroczysta kolacja, podczas której je się właśnie te pierożki, ale też i inne potrawy. Głównie są to słodycze — oblizałam usta na wspomnienie pożarowych ciastek, które zawsze przynosiła nam przyjaciółka Hanuki'ego, Tong Tong.

— I co potem? - Zapytał zainteresowany chłopak.

— Potem wszyscy wychodzą na ulicę i każdy puszcza w niebo lampion, na którym pisze swoje życzenie na nowy rok. To piękny widok. Tysiące światełek wznoszących się w niebo — ponownie się rozmarzyłam. — Na koniec są tańce, gry i zabawy dla dzieci oraz skakanie przez ogień. Głównie robią to młode pary, ponieważ takie przeskoczenie przez ogień razem ma symbolizować ich szczęśliwe życie w dobrych i złych chwilach, a o północy są fajerwerki — opowiadałam jak najęta, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak bardzo tęsknię za swoim domem.

— Chciałbym kiedyś to zobaczyć... zwykle nowy rok spędzaliśmy, oglądając wielką paradę z balkonu pałacu i to by było na tyle — mruknął w odpowiedzi bliznowaty.

— Może kiedyś uda nam się wrócić do Korio — westchnęłam. Nastała napięta atmosfera, którą przerwał kelner, niosący nasze dania. Oddalił się szybko, życząc nam smacznego posiłku. Złapałam pałeczki i zaczęłam grzebać w mojej misce, krytycznie przyglądając się jedzeniu. Makaron był rozgotowany i zimny, polany grzybową polewą z dodatkiem różnych ziół. — W Korio kluski są bardziej podpiekane niż gotowane. To daje im chrupkości.

           Kontynuowaliśmy rozmowę, wymieniając się różnymi ciekawostkami oraz uśmiechami do czasu aż nie podszedł do nas ponownie kelner.

— Czy pańska narzeczona zje deser? - Zapytał grzecznie w stronę Zuko. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, a ja pokręciłam przecząco głową, czekając, aż książę wyprowadzi kelnera z błędu.

          Ku mojemu zdziwieniu bliznowaty nawet o tym nie wspomniał.

— Nie. Będziemy już wychodzić — bliznowaty zapłacił, po czym niespodziewanie złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.

— Hej! Dokąd mnie prowadzisz? I dlaczego nie wyprowadziłeś tego kelnera z błędu? - Byłam bardzo zdezorientowana, a książę jeszcze bardziej mnie dezorientował, nie odpowiadając na moje pytania. — Mówię do ciebie! - Zuko gwałtownie się odwrócił, przez co na niego wpadłam.

— Bądź cicho i chodź ze mną. Chce ci coś pokazać — kontynuował ciągnięcie mojej ręki.

          Westchnęłam męczeńsko, rozglądając się na boki. Nie znałam jeszcze tej okolicy. Nie zdążyłam zapytać go o to, gdzie idziemy, gdy stanęliśmy przed dużą fontanną, w której pływały niezapalone latarenki. Usłyszałam, jak Zuko wzdycha.

— Kiedy tu byłem ostatnio, były zapalone... — mruknął tak, jakby zapomniał, że oboje jesteśmy magami ognia i możemy sami zapalić lampki. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową, mimowolnie się uśmiechając.

— Teraz ja chce ci coś pokazać — rozejrzałam się na boki, a gdy upewniłam się, że nikogo wokół nas nie ma, podeszłam do fontanny. 

          Podniosłam głowę ku pięknemu księżycowi i ułożyłam odpowiednio dłonie. W ciągu kilku sekund poczułam znajome ciepło. Już dawno nie praktykowałam magii światła, jednak na szczęście takich rzeczy się nie zapomina. W szybkim tempie rozdzieliłam jasną wiązkę księżycowej łuny od błękitnego płomienia i skierowałam ją w jedną z lampek. Powtórzyłam to działanie jeszcze kilka razy, aż wszystkie lampiony były zapalone.

— Wow. Ja... nie wiedziałem, że tak się da — powiedział Zuko z błyskiem w oczach. Stanęliśmy obok siebie, podziwiając piękny widok. — Od dawna tak umiesz?

— Cóż trochę już czasu minęło, od kiedy nauczyłam się tak robić, ale dalej to udoskonalam — odwróciłam głowę w jego stronę. On też to zrobił.

— To... niesamowite. Ty jesteś... niesamowita — uśmiechnęłam się.

— Ty też jesteś... jak to sam określasz "niesamowity"... — tylko tyle udało mi się w tej chwili powiedzieć.

          Znowu poczułam się tak, jak kilka dni temu po ataku Jeta. 

          Niepewnie chwyciłam koniuszkami palców dłoń Zuko i zbliżyłam się do niego. To była w końcu ta chwila. Już nikt ani nic nie mogło nam przeszkodzić. Nim się obejrzałam, chłopak nachylił się w moją stronę i pocałował w usta, a ja odwzajemniłam jego pocałunek, szczęśliwa jak nigdy dotąd. 

* * *

𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz