土 Rozdział 𝐈𝐈.𝐗𝐈𝐈𝐈 ✦ samotni Zuko i Suyin cz. II - wrogowie

803 65 0
                                    

Królestwo Ziemi,

Rok Małpy ~ 100 AG

𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻

          Już dawno nie spałam tak dobrze. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane obecnością Zuko przy mnie, czy czymś innym, jednak od razu zdałam sobie sprawę, że nie chce inaczej spać niż tak jak tej nocy. Przetarłam leniwie oczy, przeciągając się i ziewając jednocześnie. Z jednej strony czułam się dobrze, że w końcu mogłam się komuś szczerze wygadać, jednak z drugiej plułam sobie w twarz za to, że po raz kolejny poddałam się swoim uczuciom. Moje wypoczęte ciało od razu napełniła ekscytacja oraz energia na nowe podróże. 

          Prędko wstałam z siana, na którym wczoraj wieczorem się położyłam, dostrzegając, że tuż obok mnie nie ma chłopaka z blizną. Musiało być już bardzo późno skoro książę wstał tuż przede mną. Wygładziłam delikatnie moją zielonkawą koszulę, po czym nałożyłam na nią kamizelkę w innym odcieniu zieleni i wyszłam ze stodoły.

— Powinniście z nami zostać! - To były pierwsze słowa, które usłyszałam tego dnia. 

          Tuż przy naszym koniu ujrzałam Zuko, który pospiesznie pakował na wierzchowca nasz ubogi dobytek. Obok niego stał mały Lee oraz jego rodzice. Chłopiec co chwilę próbował przekonać księcia, aby został, na darmo. Zbliżyłam się do nich cicho.

— Nareszcie wstałaś — mruknął Zuko, mimo to unosząc kącik ust w górę. 

          Rzucił w moją stronę zwinięty koc, który zręcznie złapałam. 

— Która jest godzina? Nie słyszałam piejącego koguta... — przeczesałam włosy, które dziś wyjątkowo zostawiłam rozpuszczone. 

— Jest prawie południe. Spałaś jak zabita, nic dziwnego, że nie słyszałaś — odparł Zuko, a ja jedynie zmarszczyłam brwi. Rzadko udawało mi się spać tak długo. 

          Nim zdążyłam odpowiedzieć, wszyscy usłyszeliśmy odgłosy nadjeżdżających żołnierzy. Tych samych, których ja i Zuko niechętnie poznaliśmy wczoraj. 

— Jak myślicie, czego chcą? - Zapytał nas zmartwiony Gansu. Zuko wzruszył ramionami, a ja zacisnęłam pięści. 

— Kłopotów — syknęłam, marszcząc brwi i wykrzywiając usta w grymasie. 

          Naprawdę miałam nadzieję, że już więcej ich nie spotkamy. 

— Czego chcesz, Gao? - Zapytał Gansu, kiedy żołnierze się do nas zbliżyli. Od razu poczułam na sobie wzrok ich przywódcy, przez który przeszły mnie ciarki po plecach. 

— Ktoś musiał ci powiedzieć, że oddział twojego syna został pojmany — zaczął, śmiejąc się złośliwie. Po chwili zwrócił się do swoich towarzyszy. — Słyszeliście, co armia ognia zrobiła z ostatnimi jeńcami z Królestwa Ziemi? 

— Przebrali ich w mundury ognia i postawili w pierwszej linii bez broni, tak mówią — odpowiedział jeden z nich, po czym splunął na ziemię i kontynuował. — A potem patrzyli. 

— Uważaj, co mówisz! - Krzyknął zdenerwowany Gansu. 

          Gao zacisnął usta w cienką linię i ruszył na ojca Lee, jednak ja stanęłam mu na drodze. Twarz mężczyzny była jeszcze bardziej rozgniewana, lecz widząc, że trzymam dłoń na broni, prędko się wycofał. 

— Po co mamy się grzebać w błocie wśród tych świń... — wychrypiał, od razu odjeżdżając i zostawiając za sobą jedynie chmurę dymu, pyłu oraz smród okrucieństwa. 

* * *

          Zaraz po odejściu zbirów, ja i Zuko również opuściliśmy farmę Seli oraz Gansu. Zatrzymaliśmy się niedaleko osady, przy rzece, aby tam w spokoju móc się wykąpać. Schowałam się za wysoką trawą rosnącą tuż przy brzegu, na tyle daleko, by chłopak z blizną nie mógł mnie dostrzec. Chociaż zapewniał, że zajmie się sobą, ja dla własnego komfortu wolałam się oddalić.

          Swoje rzeczy i ubrania zostawiłam na brzegu, po czym naga zanurzyłam się w przyjemnie zimnej, krystalicznej wodzie. Moje dłonie zaczęły gładzić resztę ciała, starając się zmyć przynajmniej częściowo, brud ostatnich dni. Westchnęłam z rozkoszy, wychodząc z rzeki po długiej kąpieli. Wróciłam do miejsca, w którym wcześniej rozdzieliłam się z Zuko. 

          Ku mojemu zdziwieniu, chłopaka w tym miejscu nie było, co zwiastowało najpewniej kolejne kłopoty. Mój instynkt pokierował mnie do miasta. Czułam, że to właśnie tam udał się książę i nie myliłam się.

          Był tam i walczył z przywódcą żołnierzy. Swoimi szablami starał się odpychać lecące w jego stronę kamienie, jednak z marnym skutkiem. W szybkim tempie Zuko został powalony na ziemię, a wtedy wkroczyłam ja.

          Nie mogłam doczekać się momentu, w którym w końcu stanę twarzą w twarz z tym zbirem i pokażę mu, do czego jestem zdolna. Moje nogi domagały się ostrych wykopów, dłonie paliły mnie oraz moją broń do walki. Odepchnęłam głaz lecący w stronę nieprzytomnego księcia, po czym wymijając następne, zbliżyłam się do Guo. Wokół słyszałam hałasy, głównie krzyki i oklaski, lecz wśród nich były również szepty niedowierzania. Puściłam to wszystko mimo uszu, zatapiając się w walce z magiem ziemi.

          Kolejny cios młotem, ziemia zatrzęsła się, powalając mnie na kolana. Mój sztylet upadł gdzieś daleko, a ja zmuszona byłam użyć mojej innej tarczy. Widząc następny kamień, z pomocą magii ognia przeszyłam go na pół. Guo był tak zaskoczony, że wypuścił swoje bronie. Mimo wszystko dalej rzucał we mnie ziemią, a ja zręcznie ją omijałam, czasem używając niewielkich płomieni. Starałam się jak najbardziej ograniczyć wytwarzany przeze mnie ogień, aby nie przestraszyć mieszkańców. Walnęłam mężczyznę w klatkę piersiową, tak aby upadł, ale nic mu się nie stało.

— K-kim t-ty jesteś?

— Nazywam się Suyin Feng-Huang! Jestem Feniksem z Korio! - odpowiedziałam, a po ulicy przeszła fala szoku. 

          Otarłam strużkę potu z mojego czoła, podnosząc z ulicy nóż, który wypadł Guo podczas walki. Zbir wydukał jedynie, że zabrał go dla Lee.

— To chyba należy do ciebie — wyciągnęłam w jego stronę broń. 

          Chłopiec niepewnie spojrzał na Selę, która marszczyła brwi w mieszance złości, wdzięczności i zagubienia, po czym podszedł do mnie.

— Pokonałaś tych łotrów, ale jesteś magiem ognia... — zaczął, patrząc na swoje stopy.

— Dam ci radę — uśmiechnęłam się do niego najczulej, jak potrafiłam. — To nie pochodzenie decyduje o tym, kim jesteś. W każdym narodzie są ludzie źli i dobrzy, tylko od nas zależy, którą drogę wybierzemy.

— To prawda... — usłyszałam za swoimi plecami głos Zuko. Odwróciłam się gwałtownie. — Nie jesteśmy twoimi wrogami. Powinieneś wziąć ten nóż, jest w końcu dziełem Królestwa Ziemi — kiwnął głową do Lee i niespodziewanie złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę naszego konia. 

          To był czas na wznowienie naszej podróży.

* * *

𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz