Caldera, Naród Ognia,
Rok Małpy ~ 100 AG
𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻
Kolejne dni mijały, dłużąc się okrutnie. Służenie dla Zuko było dla mnie największym utrapieniem. Książę jak na złość, specjalnie wymyślał sobie przeróżne zajęcia, podczas których nalegał, abym była przy nim. Spacerowanie, codzienne treningi walki, jazda konna po pobliskich stepach. Bliznowaty zabierał mnie ze sobą wszędzie, gdzie szedł, jakbym była jego pupilkiem na smyczy.
Komnatę wypełniała cisza, przerywana niekiedy pojedynczymi odgłosami obijanej o siebie porcelany. Wokół stolika, przy którym Zuko jadł swoją kolację, krzątały się służki. Tylko ja stałam z boku, obserwując z obrzydzeniem szczerzące się do księcia dziewczęta.
Zuko opróżnił swoją czarkę, wypełnioną białym winem, po czym skierował ją w moją stronę.
— Suyin, dolej mi jeszcze — rozkazał. Miał już lekko zaróżowione od alkoholu policzki. Posłusznie wykonałam polecenie, krzywiąc się w duchu. Książę ponownie wypił zawartość filiżanki jednym sprawnym łykiem. — Już idźcie sobie, a ty Suyin zostań — rozstawiał wszystkich po kątach, jak tylko mu się to podobało. Służące i eunuchowie, ukłoniwszy się, opuścili pawilon księcia.
Gdy zostaliśmy sami, Zuko wstał ze swojego miejsca, podchodząc do mnie. Śmierdział alkoholem na dobre parę metrów, przez co nie kryłam już swej wrogości w jego stronę.
— Odsuń się — szepnęłam, jednakże mój protest na nic się zdał. W jednej chwili Zuko złapał mnie za ramiona, brutalnie rzucając na stojące za nami łóżko. — Powiedziałam, odsuń się! - Powtórzyłam, próbując zrzucić z siebie bliznowatego, lecz on mnie nie słuchał.
— To ty przestań się stawiać — powiedział ochrypłym głosem do mojego ucha, jednocześnie całując mnie w szyję.
Przeszedł mnie niekontrolowany dreszcz.
— N-nie! - Odparłam, starając się go odepchnąć.
— Dlaczego to robisz? Dlaczego taka jesteś? Proszę, Suyin, nie odpychaj mnie, j-ja... nie chcę cię stracić, błagam... — mówił ze skruchą, bezskutecznie usiłując mnie pocałować.
— Już dawno mnie straciłeś, wtedy w Ba Sing Se — z całej siły, uderzyłam go w brzuch, sprawiając, że w końcu chłopak mnie puścił.
Mogłabym teraz go zabić, pomyślałam, czując świerzbiący mnie do ataku, ukryty w rękawie nóż, którego jakimś cudem pijany Zuko nie wyczuł.
— Błagam... — powtórzył, trzymając się za brzuch i patrząc mi prosto w oczy.
Nie, nie potrafię odebrać mu życia. To zbyt trudne. Zacisnęłam bezsilnie dłonie w pięści. Nadal go kocham. Nie mogę tego zrobić, wybacz mi ojcze.
Wyszłam z komnaty, zaczynając biec przed siebie, nie zważając na nic dookoła. Chciałam jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca i od Zuko. Od nienawiści i od miłości, które targały mną w dwie przeciwne strony, jakbym była zwykłą szmacianą lalką. Gdy w końcu się zatrzymałam, spostrzegłam, że okolica, w której się znajduję, nie jest już pałacem królewskim.
Westchnęłam głośno i popatrzyłam w błękitne niebo, próbując się uspokoić.
— Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam — zupełnie znikąd przede mną pojawiła się Taya.
— Dlaczego?
— Główny eunuch chce cię widzieć. Wyglądał na poddenerwowanego — uniosłam zdziwiona brwi na jej słowa.Cholera, czyżbym miała kłopoty?
Nieświadomie, otarłam pocące się ze stresu dłonie o bladoróżowy strój służącej, po czym kiwnęłam głową i ruszyłam wraz z Tayą w stronę pałacu. Przez cały czas po moich plecach przechodziły dreszcze. Zastanawiałam się, czego dokładnie chce ode mnie Teok. Za chwilę miałam się tego dowiedzieć.
* * *
— W końcu się znalazłaś — główny eunuch Teok stanął przede mną z surową miną.
— Czy coś się stało? - Zapytałam, starając się ukryć swój niepokój.Teok odwrócił się do reszty służących, zebranych w naszej kwaterze, po czym jego wzrok znów spoczął na mnie.
— Nie będziesz już służącą. Z rozkazu władcy ognia Ozai'a od dziś zostałaś przydzielona generałowi Li Shang'owi — odparł uroczyście, a otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
— Co takiego? Nie ma mowy! - Próbowałam się sprzeciwić, na marne.Teok wraz z Tayą i dwoma innymi pokojówkami zabrali mnie do rezydencji znajdującej się poza pałacem. Tam zostałam umyta, odpowiednio ubrana oraz umalowana. W co Ozai sobie pogrywa? Ledwo zdążyłam zostać służącą, a on mnie już przenosi. I dodatkowo daje jakiemuś generałowi, jakbym była jakąś zabawką.
— Pff... — prychnęłam wściekle, zaciskając mocno dłonie na materiale sukni. Siedziałam zdenerwowana na fotelu w całkiem ładnie urządzonej komnacie. Chociaż wszystko wyglądało bogato i przyjemnie, mój humor ani drgnął. Teraz nie dość, że byłam wkurzona na Zuko, to dodatkowo Ozai postanowił wykorzystać resztki mojej cierpliwości. — Kim w ogóle jest ten cały generał Li Shang? Pewnie kolejny idiota na usługach tego przeklętego szczura Ozai'a...
— Nie zgadłaś — podskoczyłam, słysząc znajomy głos, po czym odwróciłam gwałtownie głowę w stronę wejścia do komnaty.Przez zdobione drewniane drzwi właśnie przeszedł mężczyzna, którego wczoraj spotkałam w kuchni. Uśmiechał się do mnie pogodnie, jednak ja nie dałam mu się omamić.
— Jeśli się zbliżysz, wbiję to w twoje gardło! - Wyciągnęłam z mojej fryzury metalową spinkę, którą zaczęłam gorączkowo grozić generałowi.
— To? Spinkę do włosów? - Zaśmiał się, lecz nie wyczułam w nim ani trochę kpiny czy złośliwości.
— Nie wiesz, że w rękach odpowiedniej osoby, każdy przedmiot potrafi być zabójczy? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, również się śmiejąc, jednak dodając do tego jawną pogardę w stronę mężczyzny.
— Masz strasznie niewyparzony język — pomimo mojej groźby, szatyn podszedł bliżej.
— Twój za to jest strasznie zdarty, ale to zapewne od lizania butów władcy ognia — prychnęłam.
— Wrogów trzeba trzymać blisko. Nawet bliżej niż własnych przyjaciół — odparł, a jego słowa zbiły mnie z tropu.
— Wrogów? - Powtórzyłam, wpinając spinkę z powrotem w moje włosy.
— Dasz mi wszystko wyjaśnić, czy znów zaczniesz mi grozić, tym razem butem? - Kiwnęłam lekko głową, siadając na fotel. Szatyn uśmiechnął się, przeczesując swoje włosy. — Zapewne już się domyślałaś, kim mogę być — zaczął, klękając przede mną. — Zmieniłaś się od naszego ostatniego spotkania, ale dalej masz te same oczy, w których starasz się ukryć ostatnie resztki dobroci.— To ty wypuściłeś mnie i moją mamę... — szepnęłam, zasłaniając w szoku usta, dłonią.
Moje domysły okazały się prawdą.
— Tak, to byłem ja — Shang spojrzał na mnie swymi ciemnymi oczami, zapewne oczekując mojej reakcji, ale ja siedziałam nieskruszona, więc kontynuował. — Nie mogłem patrzeć, jak wszystkie cierpicie, ale wypuszczając was, skazałem was na śmierć. Zawiodłem... — spuścił głowę, natomiast ja w końcu odważyłam się odezwać.— Nie zawiodłeś, ja wciąż żyję — położyłam mu delikatnie dłoń na policzku, zmuszając go, by podniósł głowę.
— Dlatego cię tu sprowadziłem. Gdy spotkaliśmy się wczorajszego wieczora... od razu cię rozpoznałem. Władca ognia był mi winny przysługę, więc...
— Więc znów mnie uratowałeś, czarnooki wybawco.
* * *
CZYTASZ
𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbender
Fanfic♡﹢°. W świecie ogarniętym wojną i terrorem, w jedynej niezależnej od Narodu Ognia wyspie mieszka Suyin - nieuchwytna przywódczyni grupy przestępczej walczącej z propagandą władcy ognia. Pod postacią mężczyzny Suyin trafia do wojska, a tam do...