Lasy Królestwa Ziemi,
Rok Małpy ~ 100 AG
𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻
W ciągu ostatniego czasu zrozumiałam, jak bardzo jest on ulotny. Nim się obejrzałam, dni mijały, odchodząc bezpowrotnie, a to denerwowało mnie niesamowicie. Nienawidziłam nic nie robić, dlatego starałam się jak najbardziej wykorzystać nasz pobyt w Królestwie Ziemi. Głównie ćwiczyłam. Moja rana była już prawie zagojona, co nareszcie dawało mi pełną swobodę ruchów. Trenowałam codziennie, od świtu do zmierzchu. Od magii ognia, przez strzelanie z łuku do walki małym ozdobnym nożem do listów, który skrywał się w szarym podarunku od sprzedawcy, któremu pomogłam.
Walczyłam, aby zabić czas, a także, by odgonić złośliwie latające nad moją głową myśli o Zuko. Chłopak coraz częściej znikał, a kiedy wracał, przynosił ze sobą różnorodne rzeczy. Doskonale wiedziałam, że były to rzeczy kradzione. Stryjowi nie podobało się to, jednak on nie wiedział jak przemówić bratankowi do rozumu. Ja natomiast postanowiłam zachować od księcia dystans. Dalej nie rozumiałam moich uczuć do niego, dlatego na wszelki wypadek wolałam się ich pozbyć. Problem był jednak w tym, że ilekroć bym je za sobą zostawiła, one wracały z jeszcze większą mocą.
Przerwałam ćwiczenia, czując, jakby ktoś mi się przyglądał. Odwróciłam się gwałtownie, jednak nikogo nie zobaczyłam. Otarłam strużkę potu z czoła, po czym znużona wróciłam do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. To zapewne ze zmęczenia zaczynam mieć już zwidy.
— Widzę, że zrobiłeś duże zakupy — powiedział Iroh do Zuko, przyglądając się badawczym wzrokiem nowej zastawie do picia herbaty.
Położyłam się po cichu na kocu i przymknęłam oczy, słuchając ich dalszej rozmowy.
— Podoba ci się czajnik? - Zapytał książę, próbując odciągnąć stryja od podejrzliwych myśli.
— Szczerze mówiąc, dobra herbata smakuje tak samo z porcelanowej filiżanki, jak z blaszanego kubka — odpowiedział filozoficznie Iroh. Uchyliłam lekko powiekę, aby zobaczyć, jak mężczyzna podchodzi do Zuko. — Wiem, że ostatnio źle nam się wiedzie. Musimy walczyć, aby przeżyć, ale nie trzeba się tego wstydzić — stryj dotknął ramienia chłopaka. — Biedacy też mogą żyć honorowo.
— Bez avatara nie mam honoru... — wyszeptał książę, spuszczając wzrok.
— Zuko... — westchnął staruszek litościwie. — Nawet jeśli udałoby ci się schwytać avatara, nie sądzę, żeby to rozwiązało nasze problemy.
— A więc nie ma już nadziei — Zuko wzruszył obojętnie ramionami i chciał odejść, ale został zatrzymany.
— Nie wolno poddawać się rozpaczy. Jeśli sobie na to pozwolisz i przestaniesz walczyć, zawładną tobą najniższe instynkty. W najgorszych chwilach musisz sobie ofiarować nadzieję. Ona jest twoją wewnętrzną siłą — podziwiałam emerytowanego generała, że nawet w takich chwilach umiał i chciał przekazać Zuko sensowne nauki, chociaż niekoniecznie z dobrym odbiorem od strony księcia, który odszedł, zostawiając mnie i Iroh samych.
Starzec westchnął.
— Powinnam za nim pójść? - Zapytałam od niechcenia, ale Iroh potrząsnął głową.
— Nie... on musi teraz sam wszystko przemyśleć — odparł, po czym usiadł obok mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. — Zapewne będzie chciał odejść, aby odnaleźć własną drogę. Obiecaj, że z nim pojedziesz.
— Miałam chronić was obu — odparłam natychmiast.
— O mnie nie musisz się martwić. Poradzę sobie, ale Zuko... — staruszek odwrócił wzrok na ziemię. — Widzę, że cię polubił. Może tego nie okazuje, ale już w Korio wywarłaś na nim wrażenie. On chyba też tobie nie jest obojętny — posłał mi porozumiewawczy uśmiech, a ja zarumieniłam się lekko. Jak to możliwe, że zostałam tak szybko rozszyfrowana? — Powinnaś z nim pojechać.
— Ja... — westchnęłam przeciągle. — Dobrze. Pojadę z nim, ale tylko dlatego, że mnie o to poprosiłeś!
* * *
— Stryju — Zuko wrócił do obozowiska po kolejnych kilku godzinach. — Przemyślałem to, co mi mówiłeś.
— Naprawdę? To dobrze — stryj nie wyglądał na zaskoczonego.
— Zrozumiałem, że nic nie zyskujemy, podróżując razem. Muszę znaleźć własną drogę — zauważyłam, jak Iroh zwiesza głowę, ale nie powstrzymuje bratanka przed tą decyzją, którą najwyraźniej przemyślał i podjął już ostatecznie.
Książę złapał za swoją spakowaną już torbę podróżną, po czym spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, jakby nagle cały świat stanął w miejscu. Wstrzymałam oddech, gdy do mnie podszedł i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
— Jedziesz ze mną? - Bez słowa złapałam jego dłoń i wstałam. Była ciepła, przyjemna w dotyku. Nagle ni stąd, ni zowąd poczułam się bezpieczna. Przy nim, trzymającym moją dłoń. Po kilku chwilach magiczny czar prysł jak mydlana bańka. — Suyin? - Spojrzeliśmy sobie w oczy. Potrząsnęłam głową.
— Zamyśliłam się — odpowiedziałam szybko, puszczając jego ciepłą dłoń.
Cholera, miałam się nie spoufalać, pomyślałam.
— Właśnie widzę. To pewnie przez te ćwiczenia. Nic tylko walczysz i walczysz — przewróciłam oczami.
— Tobie parę ćwiczeń też by się przydało — odgryzłam mu się, na co Zuko poczerwieniał.
— S-słucham?!
— Nie denerwuj się, Zuzu. To była tylko mała sugestia — delikatnie dźgnęłam go palcem między żebra, przez co chłopak odskoczył pospiesznie, jeżąc się. — Jadę z tobą. Ktoś musi przecież pilnować, abyś nie wpakował się w jakieś bagno.
* * *
![](https://img.wattpad.com/cover/264282914-288-k853400.jpg)
CZYTASZ
𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbender
Fanfic♡﹢°. W świecie ogarniętym wojną i terrorem, w jedynej niezależnej od Narodu Ognia wyspie mieszka Suyin - nieuchwytna przywódczyni grupy przestępczej walczącej z propagandą władcy ognia. Pod postacią mężczyzny Suyin trafia do wojska, a tam do...