土 Rozdział 𝐈𝐈.𝐗𝐕𝐈 ✦ „jesteśmy w tym razem"

797 54 0
                                    

 Królestwo Ziemi,

Rok Małpy ~ 100 AG

𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻

          Zuko wrócił do naszego tymczasowego domu przemoczony do suchej nitki. Burza dała o sobie znać, od razu po tym, jak odjechał, jakby czuła nasz wzajemny smutek i postanowiła obojgu pomóc. 

          Następnego ranka ruszyliśmy w dalszą drogę. Rana zadana mi przez Azulę już prawie się zagoiła, lecz podczas jazdy konno dalej bolała.

— Może rozbijemy obóz? - Książę odwrócił się w moją stronę. Pokręciłam przecząco głową.

— Musimy jechać dalej — powiedziałam, starając się nie okazywać bólu, jednak mimo moich starań Zuko i tak zauważył, że coś jest nie tak.

— W takim razie zatrzymajmy się na chwilę — oznajmił stryj Iroh, zeskakując z konia. Po chwili niezgrabnie zrobiłam to samo. 

         Usiadłam na pobliskim kamieniu, masując kark.

— Nie okłamuj mnie, widzę, że coś jest nie tak — Zuko przykucnął przy mnie, opierając dłoń delikatnie na moim kolanie. Jego dotyk coraz mniej mi przeszkadzał, jednak dalej poczułam dreszcz dyskomfortu.

— Rana jeszcze nie do końca się zagoiła, ale to nic. Poradzę sobie — odpowiedziałam mu stanowczo, na co zmarszczył brwi. 

         Miał coś odpowiedzieć, jednak przerwał mu nagły odgłos zbliżających się ciężkich nosorożców. W szybkim tempie zostaliśmy otoczeni przez grupę pięciu groźnie wyglądających mężczyzn. Natychmiast przyjęłam pozycję do walki.

— Pułkownik Mongke! Cóż za miła niespodzianka! - Powiedział entuzjastycznie Iroh. Najwyraźniej staruszek musiał ich znać, co i tak nie sprawiło, że opuściłam broń. 

          Trzeba było być przygotowanym na wszystko, to zawsze powtarzał mi Hanuki.

— Jeśli nie spodziewałeś się nas tutaj, to znaczy, że Smok Zachodu zaczyna się starzeć — Mongke wyjął swoją broń, a za nim to samo zrobiła reszta wojowników.

— Znasz tych ludzi? - Szepnął Zuko do swojego stryja.

— Tak, pułkownik Mongke i jego banda nosorożców to legendarni wojownicy. Każdy z nich walczy w innym typie broni, wspólnie tworzą także ciekawy zespół wokalny — optymizm starego generała coraz bardziej zaczynał mnie zadziwiać.

— Nie przyjechaliśmy tu na koncert, chcemy pojmać uciekinierów!

— Napijecie się herbaty? Bo ja chętnie. Co ty na to Katchi? Założę się, że lubisz jaśminową, zgadłem? - Iroh próbował ich zagadać, ale z marnym skutkiem.

— Dość gadania! Brać ich! - Wykrzyczał pułkownik, a wszyscy jeźdźcy nosorożców ruszyli do ataku. 

         Zuko oraz Iroh od razu zaczęli odpierać ich natarcia, starając się mnie przy tym osłonić. Usiłowałam im w jakiś sposób pomóc, jednak ból rany uniemożliwiał mi wiele ruchów. Po raz kolejny poczułam się słaba i bezużyteczna. Byłam dla nich jedynie kulą u nogi.

          Nagle Zuko oddalił się ode mnie, to samo zrobił Iroh. Nie zdążyłam nic zrobić, gdy za moimi plecami pojawił się jeden z wojowników. Z zaskoczenia uderzył mnie w plecy, przez co upadłam na ziemię. Przed moimi oczami stanęły wizję moich pierwszych treningów magii ognia, kiedy moje umiejętności walki były równe zeru. Przerażona ciskałam w napastnika płonącymi kulami, przestając kontaktować, co poza nami się dzieje. Gdy udało mi się chwilowo ogłuszyć zbira, z całej siły kopnęłam go w brzuch, przez co wylądował w pobliskich krzakach.

𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz