血 Rozdział 𝐈.𝐈𝐈𝐈 ✦ książę z blizną

1K 71 4
                                    

Korio, Naród Ognia,

Rok Małpy ~ 100 AG

𝗦𝘂𝘆𝗶𝗻

          Po zawartej umowie z kapitanem Wèi'em postanowiłam wrócić do domu Hanuki'ego w towarzystwie Yeuna i Kala, a także mojego nowego munduru. Munduru ze znakiem feniksa. Co za ironia losu. Mimowolnie uniosłam kąciki ust w krzywym uśmiechu. Cała ta sytuacja niesamowicie mnie bawiła, a jednocześnie przyprawiała o mdłości i rozczarowanie samą sobą. Poddałam się tak łatwo, zbyt łatwo. Zrezygnowałam ze wszystkiego, co budowałam przez te lata na rzecz jakiejś beznadziejnej brygady wojowników, którzy byli tak beznadziejni, że nie potrafili nawet obronić mnie, mojej matki, ani innych kobiet z Korio, które zostały siłą uprowadzone z miasta podczas jednego z ataków na miasto wiele lat temu. Mimo wszystko czułam też ulgę, że moi towarzysze są już bezpieczni. Moja grupa zawsze była dla mnie najważniejsza, była moją rodziną, a rodziny nigdy się nie zostawia w potrzebie.

          Myśli w mojej głowie samoistnie wstąpiły na temat mego ojca. Chociaż to Hanuki mnie wychował, dał mi wszystko, czego potrzebowałam i nauczył wszystkiego, co sam umiał, nie był moim prawdziwym ojcem. Odruchowo znów dotknęłam rzemyka z pierścieniem, jakby bojąc się, że go tam nie zastanę. 

          Wypuściłam głośno powietrze z ust, mając nadzieję, że pomoże mi to oczyścić umysł. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, w umyśle układając przemowę, jaką zaserwuję moim towarzyszom. 

          Po dotarciu do domu, od razu skierowałam się do swojej sypialni. Ignorując nawoływania z salonu, wyjęłam spod łóżka spory kufer. Wzięłam go do rąk i chociaż był strasznie ciężki, zaniosłam do pokoju głównego. Po moim wejściu zapanowała grobowa cisza. Jedynym dźwiękiem był odgłos moich butów obijających się o drewniane panele. Postawiłam skrzynię na stole, a moi towarzysze, których było tu ledwie dziewiętnastu, spojrzeli na nią. Później zwrócili oczy ku mnie. Przez ich pytające spojrzenia i zdezorientowane twarze moje ciało ogarnął niepewny smutek. Odchrząknęłam.

— Nyang? Wszystko w porządku? - Zapytał Hanuki, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. 

          Przeszedł mnie dreszcz. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie niepotrzebnie dotykał.

— T-tak — mój głos zadrżał. Ponownie chrząknęłam, przyjmując swój dyplomatyczny wzrok i pozę. Zmierzyłam oczami całe pomieszczenie. — To koniec — zaczęłam. 

          Moje słowa nie wywołały zachwytu, tak jak się z resztą spodziewałam.

— CO?! Ale jak to?! - Zawołał ktoś z tyłu. Spojrzałam na niego. Był to Ian.

— Dostałem... propozycję. Aby uwolnić Yeuna i Kala, zobowiązałem się dołączyć do straży. Będę od dziś chronił księcia Narodu Ognia — spochmurniałam. Pomysł niańczenia rozpieszczonego książątka dalej działał na mnie jak szpilka w moje serce i dumę. — Jednak nie myślcie, że was zostawiam. Macie wybór: możecie dołączyć do straży lub nie. Niezależnie od waszej decyzji, chce wam powiedzieć, że nigdy nie wyobrażałem sobie lepszej drużyny i... rodziny.

— A co z naszą sprawą? Chcesz tak po prostu porzucić to, co tworzyliśmy od tak długiego czasu? 

          Wyciągnęłam dłoń w stronę kufra. Otworzyłam wieko, a chłopakom opadły szczęki.

— Tu jest ponad dziesięć tysięcy złotych monet Narodu Ognia. Dzięki nim uda wam się odzyskać porwanych przyjaciół, rodzinę, a także przeżyć — podsunęłam kufer w stronę Kaana. — Już dawno planowałem to zakończyć, za bardzo ryzykowaliśmy, a dzięki propozycji kapitana straży Korio dostaniemy szansę na czysty start.

𝐅𝐢𝐫𝐞 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐦 || avatar : the last airbenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz