Rozdział 2

29K 865 141
                                    




Patrzę na ekran swojego telefonu i odsuwam się coraz bardziej w głąb małej sypialni. Nie chcę odbierać, bo doskonale wiem jaka rozmowa mnie czeka. Splatam obie dłonie powstrzymując je przed drżeniem i zamykam na chwilę oczy. Biorę dwa głębokie oddechy i podchodzę do biurka. Sięgam po komórkę i naciskam zieloną słuchawkę.

- Dzień dobry. – odzywam się zachrypniętym głosem.

- Witam Pani Milss. – odpowiada kobiecy głos. – Dzwonię w sprawie pierwszej zaliczki, która jeszcze do nas nie wpłynęła.

Bo jeszcze jej nie mam.

- Tak, wiem. Dostałam czas do końca miesiąca.

- Zostało pięć dni. – przypomina kobieta. – Będzie Pani w stanie wpłacić tą sumę? Jeśli nie, to mogłaby Pani zwolnić miejsce dla innych i...

- Nie. – przerywam jej twardym głosem. – Wpłacę zaliczkę. Proszę trzymać miejsce.

Słyszę głośne westchnienie i dopiero po chwili kobieta znów się odzywa.

- Dobrze.

Rozłącza się bez pożegnania a mi automatycznie ucieka urwany pisk z ust. Opieram się o zimną ścianę i odchylam głowę do tyłu uderzając w twardy mur. Telefon wypada mi z rąk i unoszę dłonie do twarzy pocierając ją lekko.

Kiedyś przyjdzie taki moment, gdy powiem, że mam dość. Jednak na pewno nie teraz. Muszę się ogarnąć i z podniesioną głową, pójść w końcu do klubu. Powinnam zjawić się tam za piętnaście minut a zamiast tego, użalam się nad sobą po jednej rozmowie telefonicznej. Skoro obiecałam sobie i jemu, że dam radę, to dam.

Odpycham się szybko od ściany i zabieram torbę z podłogi. Unoszę telefon i wkładam go do tylnej kieszeni. Opuszczam pokój zerkając na otwarte drzwi sypialni obok. Przechodzę przez korytarz i patrzę jak tata siedzi na kanapie czytając gazetę.

- Co robisz? – pytam zdezorientowana.

On nie czyta.

Specjalnie chowam przed nim gazety, które czasami kupię dla ogłoszeń, bo według niego mamy rok dwutysięczny czwarty.

- Szukam pracy. – odpowiada z szerokim uśmiechem. – Jolie tyle pracuje, że nudzi mi się na tym urlopie.

Urlop skończył mu się dziesięć lat temu.

- To powodzenia. – mówię uśmiechając się sztucznie.

Mijam salon i wychodzę z mieszkania. Wyciągam klucz i zamykam za sobą drzwi, sprawdzając, czy na pewno są zamknięte. Może to w jakiś sposób chore, ale czuję się o wiele pewniej, gdy on nie ma możliwości ucieczki.

Nie pamięta jaki mamy rok, więc jakim cudem miałby poradzić sobie na zewnątrz?

Zbiegam ze schodów i kieruję się w stronę klubu nocnego, w którym zaraz zacznie się moja zmiana. Dzisiaj oprócz tańca, będę też kelnerką, żeby zebrać więcej napiwków. Mijam kilka ulic i w końcu docieram pod metalowe drzwi strzeżone przez wysokiego Johna.

- Cześć. – witam się krótko.

- Witaj Vicki. – odpowiada wpuszczając mnie do środka. – Sophie dziś nie ma.

Wspaniale.

Będę mogła zostać do końca zmiany.

- Dzięki.

Wchodzę do ciemnego lokalu i szybko ruszam w kierunku szatni. Staram się nie zwracać uwagi na niektórych klientów, którzy już tutaj są. To miejsce nie jest przeznaczone dla wszystkich i nie mogę się doczekać aż w końcu będę mogła zrezygnować z tej pracy. Widok pijanych mężczyzn, którzy ślinią się widząc Twoje półnagie ciało, to najgorsze co można tu spotkać.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz