Chwytam drżącą ręką za klamkę, ale drzwi ani drgną. Auto odjeżdża z piskiem opon a w mojej głowie pojawiają się obrazy tego co teraz się ze mną stanie.Wywiozą mnie do burdelu. Zostanę rzucona na brudną podłogę w piwnicy i już nigdy nie ujrzę światła dziennego.
- Wypuśćcie mnie! – krzyczę z całych sił.
Dwóch mężczyzn na przodzie auta, nie zwraca na mnie uwagi. Są jak posągi wielkości Hulka i nie przejmują się moją histerią. Zaczynam kopać nogą w siedzenie jednego z nich, ale to również nic nie daje. Rzucam się do przodu i oplatam ramionami szyję mężczyzny i wtedy w końcu się odzywa.
Niestety nie do mnie.
- Jedź szybciej kurwa. – rozkazuje kierowcy przez zaciśnięte zęby, po czym ściska mocno moją prawą rękę. – Puść mnie kurwa, bo wykręcę Ci te zwinne rączki.
- To mnie wypuśćcie!
Ściskam mocno ignorując ból jaki pojawia się pod jego uchwytem. Jestem przekonana, że jednym ruchem mógłby ukarać mnie za to, że próbuję go udusić, ale on nie reaguje. Siedzi spokojnie trzymając jedynie moje ramię.
Przenoszę załzawiony wzrok na kierowcę i widzę jak się śmieje. Co go tak bawi do cholery? Wkurzam się jeszcze bardziej i już nie czuję łez na policzku a jedynie złość. Mój atak nic nie daje, bo facet nawet nie dusi się pod moimi ramionami. W końcu zaczynają boleć mnie ręce i puszczam go wykończona.
- Kim Wy jesteście?! – wrzeszczę siadając na środku siedzenia. – Chcę wyjść!
Cisza.
Podnoszę się ponownie i kopię kilka razy w siedzenie mężczyzny, którego przed chwilą próbowałam dusić. Nieruchomieję nagle, gdy on się odwraca i rzuca mi wściekłe spojrzenie.
- Uspokój się kurwa, bo inaczej zakleję Ci tą ładną buźkę. – cedzi przez zęby zaciskając mocno szczękę. – Zaraz będziesz na lotnisku.
Lotnisko?
Blednę słysząc ostatnie zdanie. Moje dłonie drżą niebezpiecznie i zaczynam ponownie płakać. Wyję jak głupia pozwalając na rozpacz, bo nic już więcej mi nie zostało. Zostałam porwana i nie wiem czy już kiedykolwiek wrócę do Nowego Jorku.
Samochód zatrzymuje się nagle i od razu chwytam za klamkę. Drzwi się otwierają i wypadam na brudny beton. Podnoszę się szybko i ruszam w nieznanym mi kierunku. Dookoła nie ma nic poza...
Samolot.
- Ja pierdole, stój!
Nie reaguję, tylko biegnę najszybciej jak potrafię. Niestety silne ramię dopada mnie po chwili i unosi w powietrzu. Zaczynam się wiercić i wyrywać, ale on jest za silny. Ściska mnie mocno wokół pasa i niesie w kierunku samolotu.
- Dajcie mi spokój! – krzyczę połykając własne łzy. – Pomocy!
Skoro jest tu samolot to musi być też jakaś załoga. Ktokolwiek, kto mógłby mi pomóc.
- Zamknij się. – warczy mężczyzna wchodząc po schodkach na pokład.
Macham rękami w każdą stronę i w końcu uderzam go w twarz. Zatrzymuje się na schodkach i słyszę jak warczy groźne.
Uderzam jeszcze raz.
- Szefie! – krzyczy ignorując mnie. – Z góry przepraszam za dostarczenie przesyłki!
Wchodzi na podkład i rzuca mną na podłogę. Upadam pomiędzy siedzeniami uderzając głową o coś twardego. Łapię się drżącymi dłońmi za tył głowy próbując powstrzymać pulsowanie. Zamykam oczy czując ból, który z każdą kolejną sekundą, nasila się coraz bardziej.
CZYTASZ
Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]
RomanceProsiłam Boga o anioła a zesłał mi diabła. Przerażał i intrygował. Bawił się mną a później sprawił, że w głowie miałam tylko jego. Jestem Vicktoria Milss i to jest moja historia o tym jak bardzo żałowałam, że moje serce należy do diabła, który nie...