Rozdział 12

27.2K 797 83
                                    




- ... a później powiedziałam mu, że szef mafii nie może kochać.

Mój szept jest ledwo słyszalny. Staram się zignorować gulę rosnącą w moim gardle. Nie chcę pokazać, że ta wczorajsza kłótnia zrobiła na mnie jakiekolwiek wrażenie.

Przecież my cały czas się kłócimy.

- I co on na to? – dopytuje zaciekawiona Maddie.

- Nic – odpowiadam zamykając na chwilę oczy. – Uciekłam do Ciebie.

Prawda jest taka, że przeraziło mnie moje zachowanie wczoraj w nocy. Zobaczyłam go z raną w brzuchu i od razu rzuciłam się na ratunek. Chociaż równie dobrze mogłam to zignorować. Ten człowiek jest dla mnie koszmarem a sama opatrywałam mu ranę. Nie mogłam się ruszyć, gdy on pytał dlaczego nie uciekam. Stałam tam, tak po prostu. Moje serce prawie rozwaliło mi pierś a puls przyspieszył niebezpiecznie.

Przez te kilka krótkich sekund, chciałam odpuścić i pozwolić na...

Stop! Nie mogę znów tego przeżywać.

- Jest dziesiąta rano a on nadal tu po Ciebie nie przyszedł, więc chyba coś zrozumiał.

- Może znów wyjechał? – proponuję z nadzieją. – Idź i sprawdź.

Nie chcę go spotkać, bo wiem, że ten zarozumiały uśmieszek rozzłościłby mnie na nowo. Chciałabym dzisiaj oderwać się na chwilę od tego co dzieje się w mojej głowie i zapomnieć. Najprostszą drogą do celu, jest unikanie go jak ognia.

Jednak sekundę później przypominam sobie coś o czym myślałam dwa dni temu, gdy jego tu nie było.

- Muszę z nim porozmawiać – wzdycham głośno, po czym podnoszę się z łóżka. – Ale Ty idziesz ze mną i nawet nie waż się uciekać.

Związuję niedbale włosy na czubku głowy i chwytam dłoń Maddie. Ciągnę ją w stronę wyjścia z nadzieją, że uda mi się zrealizować mój plan. Jeśli ona będzie obok, to może Jonathan pohamuje trochę swoje zachowanie.

Schodzimy na dół mijając milczących ochroniarzy i wchodzimy do pustej kuchni. Zabieram z lodówki jogurt i kieruję się do ogrodu. Co chwilę zerkam do tyłu sprawdzając, czy dziewczyna faktycznie za mną idzie.

- Jestem tutaj  – szepcze pocieszająco Maddie. – On się zgodzi, zobaczysz.

Nie byłabym tego taka pewna. Po naszej wczorajszej kłótni, pewnie chodzi wściekły i zastanawia się jak anulować naszą umowę. Widzę jak powoli traci cierpliwość do mnie i już sama nie wiem, czy mam się cieszyć, czy martwić.

Dlaczego gdzieś z tyłu głowy, pojawiają mi się dziwne myśli, że może jednak podoba mi się to jak on walczy. Jest zdeterminowany i pewny tego, że w końcu mu ulegnę. Jasno przedstawił swój cel zdobycia mnie. Podobam mu się i najgorsze jest to, że...

On mi też się podoba. Przynajmniej wizualnie.

- Pamiętaj, że nie możesz opuścić mnie choćby na krok – przypominam patrząc na nią przez zmrużone oczy. – Nie wytrzymam sama z nim w...

Wpadam na coś twardego. Tracę kontrolę nad swoim ciałem i upadam, ale zostaję w porę złapana przez silne ramiona.

- Ze mną nie wytrzymasz?

Unoszę przestraszony wzrok na jego szeroki uśmiech. Wyrywam się szybko z uścisku i odsuwam się dwa kroki do tyłu.

- Ja... - jąkam się szukając odpowiednich słów w głowie. – Ja...

Nie potrafię się skupić, bo moje oczy nie są skierowane na jego twarz. Patrzę prosto na wytatuowany tors, który akurat w tym momencie, ocieka wodą.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz