Rozdział 5

27K 801 117
                                    




Ktoś mnie obserwuje.

Jestem w półśnie i właśnie biegnę przez wspaniały Central Park, ale mimo tego, czuję czyiś wzrok na sobie. Przewracam się na drugi bok i powoli otwieram jedno oko.

- Coś nie tak z moją pościelą?

Podnoszę się nagle słysząc głęboki głos niedaleko łóżka. Unoszę przestraszone spojrzenie na Jonathana, który...

Który stoi przede mną w samych bokserkach.

- Co Ty...

- Nie wyspałem się przez Ciebie. – przerywa mi rozbawionym głosem.

On musi się ubrać. I to natychmiast.

Mój wzrok powoli sunie po nagim torsie i zdecydowanie za długo zatrzymuje się na imponujących mięśniach znikających pod bielizną. Oglądam uważnie tatuaże zdobiące jego opaloną skórę i przełykam ze zdenerwowania ślinę zdając sobie sprawę z tego, że podoba mi się ten widok.

Za żadne skarby świata nie przyznam tego na głos, ale ten diabeł ma ciało boga.

- Podoba Ci się to co widzisz? – pyta zwracając moją uwagę.

Unoszę spojrzenie na arogancki uśmiech i marszczę czoło ze złości. Podnoszę się z łóżka i staję pod ścianą zachowując jak największy odstęp między nami. Krzyżuję ramiona na piersi i wzdycham teatralnie.

- Oczami wyobraźni wspominałam mojego byłego. – kłamię uśmiechając się chytrze. – Nienawidzę go tak samo jak Ciebie.

Tak naprawdę nie miałam nigdy chłopaka. Raz spotykałam się z jednym kolegą ze szkoły, ale nie uważam tego za związek. Nasza znajomość skończyła się zanim jeszcze w ogóle rozwinęła.

Jednak teraz moim celem jest wściekłość mężczyzny przede mną. Całą noc przepłakałam przez niego myśląc tylko o tym jak w tym momencie czuje się mój tata.

- Już nie mogę się doczekać aż w końcu oberwiesz za to pyskowanie. – odpowiada mocnym głosem.

Wszystko mi jedno.

Odebrał mi jedyną osobę w moim życiu i skazał ją na najgorsze.

- Wal się. – szepczę sama do siebie.

Ruszam w stronę zamkniętych drzwi i wymijam go nie zwracając uwagi na to jak bardzo trzęsą mi się ręce. Gula w gardle zaczyna rosnąć i w końcu nie potrafię powstrzymać płaczu. Kilka pojedynczych łez spływa po moich policzkach.

- Powtórz to i...

- Daj mi spokój, dobra?! – przerywam mu odwracając się tuż przy jego ciele. Patrzę załzawionym spojrzeniem w oczy, które tak cholernie mi się podobają. – Nie zamierzam z Tobą rozmawiać i śmiać się z tych głupich żartów! Chcę świętego spokoju z daleka od Ciebie, bo dla mnie jesteś nikim! – syczę szturchając mocno twardą pierś. – Obróciłeś moje życie w piekło zabierając mi ojca i...

Popycha mnie nagle na ścianę przez co uderzam o nią boleśnie. Dyszę ciężko patrząc jak staje zbyt blisko mnie i opiera ręce po obu stronach mojej głowy. Patrzy groźnie chcąc mnie przestraszyć i to jest właśnie ten moment, gdy chyba stracił cierpliwość.

- Ja dopiero obrócę Twoje życie w piekło. – warczy prosto w moje usta. – Twój ojciec dzisiaj rano trafił do ośrodka w San Diego.

Co?

Czuję jak nogi uginają się pode mną a oddech więźnie w gardle.

- Opłacę trzyletni pobyt w tym pieprzonym domu opieki, jeśli zostaniesz tu na trzy miesiące.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz