Rozdział 10

27K 786 112
                                    




Odsuwam się od niego strzepując silne dłonie ze swojej twarzy. Wymijam go szybko i staję w bezpiecznej odległości.

- Chyba jednak wolę spać na korytarzu. – odzywam się mocniejszym głosem.

Odwracam się niezdarnie i chwiejnym krokiem wychodzę z łazienki. Biegiem mijam sypialnię i wchodzę do garderoby, gdzie zostawiłam torby z ubraniami. Zamykam drzwi opierając się o nie plecami i wypuszczam wstrzymywane powietrze.

Nie mogę na to pozwolić. Jeśli oddam mu swoje usta, to już zabierze sobie całość. Nie poradzę sobie z codziennym całowaniem, bo mam wrażenie, że w jego obecności moje serce wyskoczy z piersi. Czuję jak szumi mi w głowie a oddech staje się urwany.

- Vicktorio!

Odejdź, błagam odejdź.

Odsuwam się szybko od drzwi i odchodzę w najdalsze miejsce w pokoju. Ściągam szybko jedną z koszul z wieszaka i nakładam na swoje ciało, bo boję się, że ręcznik spadnie w każdej chwili. Zapinam drżącymi rękoma dwa guziki koszuli i z przerażeniem patrzę jak klamka drzwi zaczyna się ruszać.

- Mamy umowę. – oznajmia głębokim głosem przekraczając próg sypialni.

- Nie ma żadnej umowy. – mówię z udawanym śmiechem. – Ostatnio spałam u Maddie i może...

Milknę nagle widząc jak on szybko pokonuje dzielącą nas przestrzeń. Zbliża się niebezpiecznie blisko i ponownie chwyta moją twarz swoimi dłońmi.

- Koniec tej jebanej zabawy. – warczy prosto w moje usta.

Przepadłam.

Jego usta miażdżą moje a ja już nawet się nie sprzeciwiam. Pozwalam na to, by powoli wpychał się językiem do środka. Oddaję pocałunek wspinając się na palcach, by miał lepszy dostęp.

Jest cudowny. Tak cholernie dobry w tym co robi, przez co tracę zdrowy rozsądek. Nie jestem w stanie go odepchnąć, bo podoba mi się to co teraz czuję. Jest delikatny i brutalny jednocześnie. Przygryza lekko mój język zwalniając nieznacznie tempo.

W końcu odrywa się ode mnie.

- Podobam Ci się. – odzywa się zachrypniętym głosem.

Kręcę głową przecząco próbując przekonać go jakoś do swojego kłamstwa. On nie może wiedzieć, że te oczy pochłonęły mnie już od samego wejścia do klubu.

Puszcza moją twarz przenosząc prawą dłoń do kieszeni. Wyjmuje z niej malutki przedmiot i z zadowolonym uśmiechem na ustach wciska mi go do dłoni.

- Pokój jest Twój. – oznajmia chwytając mocno za mój podbródek. – Ale pamiętaj, że zawsze mogę rozpierdolić zamek.

I znów to robi.

Przysuwa swoje usta do moich zaskakując mnie kompletnie, ale zanim mam możliwość odtrącenia go, on sam przestaje.

- Nie mogę się doczekać, aż te usta owiną się wokół mojego kutasa.

Dupek.

Unoszę dłoń i wymierzam mocny cios w jego policzek. Wnętrze dłoni piecze mnie cholernie mocno, ale było warto. Patrzę wściekła na jego zarozumiały uśmiech i pchnę z całych sił w twardy tors.

- Możesz o tym zapomnieć! – krzyczę wymijając go. – Już mnie nie dotkniesz!

- W takim razie śpisz w moim łóżku? – pyta śmiejąc się głośno.

Nienawidzę go.

- Wal się. – szepczę sama do siebie pod nosem.

Idę szybko przekraczając próg sypialni i ruszam w stronę wyjścia. Mam na sobie jedynie jego koszulę, ale tym zajmę się później. Teraz muszę uciec jak najdalej, bo nadal mój puls szaleje. Potrzebuję trochę spokoju z daleka od niego, bo inaczej oszaleję. Zagryzam dolną wargę nadal czując jego smak.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz