Rozdział 6

25.7K 774 42
                                    




Ściskam mocno swoje dłonie próbując powstrzymać je od drżenia. Przecieram twarz, po czym zamykam na kilka sekund powieki. Biorę dwa głęboki wdechy i naciskam klamkę drzwi.

Wychodzę na korytarz i kieruję się w stronę schodów. Schodzę powoli czując jak moje serce wali mocniej z każdym kolejnym krokiem. Trafiam do wielkiego salonu z dwoma mężczyznami stojącymi przy drzwiach.

- Gdzie mogę znaleźć Jonathana? – pytam cicho.

- Jest teraz zajęty. – odpowiada jeden z ochroniarzy.

- To znaczy?

- To znaczy, że jest zajęty. – odpowiada drugi facet.

Wymijam ich i otwieram drzwi domu. Wychodzę na pusty podjazd. Przenoszę wzrok na magazyn i idę w tamtą stronę. Tutaj też stoi dwóch facetów, ale nie zamierzam już o nic pytać. Po prostu go znajdę i dogadam się w sprawie tej irracjonalnej propozycji. Muszę dowiedzieć się jak najwięcej o moim ojcu i miejscu w którym teraz przebywa.

Mijam ochroniarzy podchodząc do metalowych drzwi, ale zatrzymuje mnie nagle mocne szarpnięcie w tył.

- Nie masz tam wstępu. – mówi czarnoskóry mężczyzna trzymając mnie za ramiona. – Szef nie pozwala.

- Trudno. – odpowiadam wyrywając się. – Chcę z nim porozmawiać.

- Później.

- Teraz! – podnoszę głos wyszarpując się w końcu z jego uścisku. – Albo przyprowadzisz go tutaj, albo sama tam wejdę!

Mężczyzna parska śmiechem szydząc ze mnie. Marszczę czoło ze złości i wpadam na wspaniałomyślny plan.

Unoszę kolano wymierzając mocny cios w jego krocze, po czym uciekam. Otwieram drzwi magazynu i wchodzę do środka dysząc głośno. Odwracam się w stronę wnętrza i zamieram czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa.

Co to do cholery jest?!

Pięciu wysokich facetów pakuje właśnie coś do malutkich woreczków a następnych trzech, wkłada karabiny do srebrnych walizek.

- Co Ty tu kurwa robisz?! – warczy wściekły Jonathan zbliżając się do mnie.

Broń. Cholernie mnóstwo broni rozwieszonej pod sam sufit. Na środku sali stoi kilka podłużnych stołów przy których stoją mężczyźni. Jeden z nich wsypuje biały proszek do...

O mój Boże.

Zakrywam usta dłonią cofając się do tyłu aż w końcu natrafiam na zamknięte drzwi. Szukam drżącą ręką klamki i w końcu opuszczam to miejsce oddychając świeżym powietrzem. Biegnę w stronę domu, ale zostaję zatrzymana przez silne ramiona.

- Nie dotykaj mnie! – krzyczę odskakując od niego, po czym odwracam się twarzą w twarz. – Nie zbliżaj się do mnie.

Cofam się zachowując między nami dystans i patrzę w oczy, które z każdą minioną sekundą, robią się coraz ciemniejsze.

- Po chuj tam wchodziłaś? – pyta wkurzony.

- Kim Ty jesteś? – syczę ścierając pojedynczą łzę na policzku. – Kim Ty jesteś do cholery?!

Wzdycha głośno i przeklina pod nosem, po czym przeciera dłonią spiętą twarz.

- Jonathan Sinclair.

- Kim jesteś?! – powtarzam wskazując ręką na magazyn. – Po co Ci to wszystko?!

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. – odpowiada podchodząc do mnie o krok. – To co zobaczyłaś...

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz