Rozdział 1

33.7K 891 24
                                    




Kładę się wykończona na niewygodnym materacu i przymykam powieki. Staram się zasnąć od razu, bo naprawdę się nie mam siły na kąpiel. Chciałabym przestać myśleć o tym z jakiego miejsca właśnie wróciłam i oddać się swojej wyobraźni. W moich snach nie ma miejsca na klub nocny i choroby sprawiające, że bliska Ci osoba, nie pamięta kim jesteś.

Sięgam po jedną z poduszką i nakrywam nią sobie twarz. Czasami mam ochotę krzyczeć z bezsilności, ale wiem, że nie mogę. Jeśli go obudzę w taki nagły sposób, to później nie poradzę sobie z paniką jaka nim wstrząśnie.

Czuję jak mój żołądek kurczy się z głodu i już nie mam wyjścia. Muszę w końcu wstać i zjeść cokolwiek, by rano nie paść zaraz po przebudzeniu. Podnoszę się powoli i otwieram oczy, po czym przyglądam się tablicy zawieszonej nad moim biurkiem. Czytam po kolei wszystkie karteczki, które tam zawiesiłam i wzdycham głośno.

Jeśli dalej tak pójdzie, to ośrodek w końcu przestanie trzymać dla nas miejsce. Już trzy razy przypominali mi o tym, że nie mogą zwlekać tak długo, bo na jego miejsce, jest kilkoro innych potrzebujących.

Wstaję nagle i podchodzę do biurka. Sięgam po długopis i zapisuję na jednej z karteczek, kwotę trzystu pięćdziesięciu dolarów. Wyjmuję banknoty z kieszeni i wciskam je do zapełnionego słoika. Ten wieczór nie należał do najlepszych. Mogłam zarobić znacznie więcej, gdybym tylko chciała. Jednak dzisiaj postanowiłam zrezygnować ze swojego zapału do pracy i tak po prostu wrócić do cichego mieszkania.

Wychodzę z pokoju mijając po drodze zamkniętą sypialnię do której powinnam zerknąć, ale tego nie robię. Idę od razu do kuchni w poszukiwaniu szybkiej kolacji. Przechodzę przez ciemny salon i staję nagle zauważając wysoką postać siedzącą na stołku barowym.

- Tato? – pytam cicho. – Dlaczego nie śpisz?

Patrzy na mnie obojętnym wzrokiem i przez długi czas, tylko obserwuje. Czekam cierpliwie aż odpowie na moje pytanie.

- Zaraz idę do pracy. – odpowiada z lekkim uśmiechem. – Czekam aż Jolie przyniesie moje śniadanie.

Jolie nie przyniesie śniadania, bo nie ma jej w naszym życiu odkąd skończyłam pięć lat.

Zaciskam dłonie czując nagły przypływ złości, ale powstrzymuję się przed wyznaniem prawdy. Dla niego i tak nie będzie się to liczyło, bo uparcie wierzy, że nasze życie wygląda zupełnie inaczej. Nic nie poradzę na to i muszę pokazać mu jak bardzo jestem spokojna. W tym przypadku pomoże tylko spokój.

- Ja Ci przyniosę. – mówię zbliżając się powoli. – Idź się jeszcze położyć. Masz czas.

Czuję gulę ściskającą moje gardło. Po lewym policzku spływa mi pojedyncza łza, którą szybko ścieram. Nie chcę pokazać mu jak bardzo boli mnie taka rozmowa. Nie pamiętam kiedy ostatnio rozmawialiśmy normalnie, bo z każdym dniem jest coraz gorzej. W jego głowie nie ma już małej Vicki.

Wyglądam jak Jolie i to jest największy problem.

- Dziękuję Ci. – odzywa się głębokim głosem.

Wstaje powoli ze stołka i odchodzi znikając za drzwiami swojej sypialni. Patrzę uważnie jak dociera bezpiecznie do pokoju i siadam na tym samym stołku. Opieram się zmęczona o blat kuchenny i próbuję powstrzymać płacz, który za często pojawia się w takich sytuacjach.

Muszę być silna i wierzyć, że tam będzie mu lepiej. W ośrodku, każdy wie jak się zająć taką osobą. Będzie bezpieczniejszy niż ze mną, bo tam dostanie opiekę przez praktycznie cały dzień. Ja znikam na kilkanaście godzin dziennie i widzę go tylko w nocy, gdy zapomina o śnie.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz