Druga zero, minut dwanaście

13 1 0
                                    


Jest po dwunastej w nocy,
Światła migają pod domem.
Wchodzę w szlafroku na piętro,
Sprawdzić czy bije Ci serce.

Powielam wyniki Twojego echa,
Jakby to miało coś zmienić.
Na swoim skrzydle przenoszą Cię obrońcy życia.
Daję Ci mą czapkę, byś się nie przeziębił.

Pędzimy za rydwanem Charona
żeby zdążyć odebrać Cię po drugiej stronie.
Na zgniło-zielonym korytarzu czekamy,
By zabrać Cię do domu.

Pięć białych płaszczy leci z Tobą do windy.
Zrobiłeś im na złość.
Widzę jak rurki odskakują bezwładnie,
A z kącika ust leci Ci krew.

Biegniemy za wami po schodach.
Które to piętro? Nie wiem.
Ja nazywam je ostatnim,
Bo na nim ostatnio Cię widziałem.

Czekamy na znak.
Minuty ciągną się jak godziny.
Odzywam się do Niego.
Jak zwykle odwraca wzrok.

Biały płaszcz mówi, że postanowiłeś odejść.
To niegrzeczne, że nawet się nie pożegnałeś.
Prowadzi nas do miejsca, gdzie zostawiłeś kombinezon.
To nieprawda co mówią.
Dobrze wiem jak wyglądasz gdy śpisz.

Jest po drugiej w nocy.
Patrzę na Twój strój i jest mi smutno.
Dławię się płaczem i łzami.
Wiem, że nie śpisz,
Ale muszę zapytać czy wstaniesz.

Całuję czoło na pożegnanie
I głaskam Cię po włosach.
Czuję chłód na wargach,
A w sercu nie czuję już nic.

Wybaczam Ci to, że zniknąłeś.
I ten ból, który zostawiłeś.
Nie mogę jednak jednego.
Tego pustego fotela na piętrze,
Bo nie mogę przyjść i dać Ci buziaka.

Ciemne gwiazdy na niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz