Twoja twarz jest jak z kamienia
Widzę że nie masz siły
Uciec od cierpienia.
Oto jest ten płomień świec
który pali moje oczy.W ciemnym zaułku za burdelem
Oparty o śmietnikowy kontener
Siedzi starzec w białej szacie.
Płacze.
Jego skargi są o tacie.Wyrzucili go z domów
Przegnali z kościołów
Znaleźli nowych bogów
Co czarne jak smoła suknie noszą.
Na palcach złoto -
O nie na pogrzebach proszą.To już ten dzień
To jest ta noc
Gdy umrzeI wieczny krzyk
Usłyszysz ty
Co kłamieszI szkoda słów
To koniec jest
Nie ma już go
On umarłMoże nie było go nigdy naprawdę
Lecz się pojawił przez myśli moc.
Umarł w ciemności przy brudnym śmietniku,
Będzie tam leżał przez całą noc.Lecz ty się nie przejmuj
Nie żałuj go.
Znajdą go rano, zostawią jak leży,
Lecz najpierw ograbią go z reszty cnót.A ty w niedzielę niczego nieświadom
Usiądź w ławeczce i oprzyj się.
Rzuć im na tacę więcej niż sąsiad,
Oszukuj się dalej że to chroni cię.
CZYTASZ
Ciemne gwiazdy na niebie
PoesíaTomik poezji bez utartych schematów i zasad. Przemyślenia ubrane w mniej lub bardziej ładne słowa i rzucone na kartkę. Marzenia o kosmosie, zapomniani bogowie, codzienne błahostki i głęboko skrywane emocje. Dużo w domyśle, trochę mniej z namysłem.