Chwila jest wiecznością,
A wieczność jest chwilą,
Gdy siadam na werandzie
I przyglądam się motylom.Ujrzałem go za rogiem
Jak pociera blade dłonie.
Na głowie czarny kaptur,
W piersi błyszczy diament,
W tym diamencie Ty ukryta
Czekałaś na wezwanie.Biegłem drogą co końców ma kilka
Aż trafiłem do domu starego.
Tam na ścianach wisiały obrazy,
Lecz nikogo nie było innego.Na stole ciepłe dania,
W kominku płonął ogień.
Po ścianie przebiegł cień!
Kim był ten przechodzień?Wtedy je ujrzałem.
Ciało w dół zwieszone
Bezwładnie opadało
Głową na podłogę.Przestrach miałem w oczach,
W sercu głośne brzmienie,
Wbiegłem wnet na górę,
By przeszukać sienie.Gdym tak z duszą na ramieniu
Sprawdzał te pokoje,
Dostrzegłem kątem oka
Kim był ten przechodzień.Diament lekko błysnął,
Dłonie potarł szybko,
I wtedy zrozumiałem
Kto wisiał tam nisko.Teraz na werandzie
Siedzi inny człowiek,
A ja mymi skrzydłami
Wskazuję mu drogę.
CZYTASZ
Ciemne gwiazdy na niebie
PoesíaTomik poezji bez utartych schematów i zasad. Przemyślenia ubrane w mniej lub bardziej ładne słowa i rzucone na kartkę. Marzenia o kosmosie, zapomniani bogowie, codzienne błahostki i głęboko skrywane emocje. Dużo w domyśle, trochę mniej z namysłem.