Mała syrenka

2 1 0
                                    

Nad czarnego morza brzegiem stoję
A księżyc przez mgłę przyświeca.
W otchłań wody nieprzytomnie wpatrzony
Nieznaczący i kruchy - domena człowiecza.

Szum wody na plaży kończącej swą podróż
Przeciął dźwięk inny przeze mnie niechciany.
Mokrym brzegiem idąc w swe myśli wtopiony
Usłyszałem bulgot żyjącej istoty.

Wzrok skierowałem skąd niby dochodził
Lecz prócz morskich bałwanów
nic dostrzec nie mogłem.
Szedłem więc szybciej speszony ogromnie
A w głowie mej same historie okropne.

Rozglądałem się ciągle niepewny wewnętrznie 
Aż wzrok mój wyłapał ruch pośród cienia.
Z czarnej wody przy brzegu
gdzie muszle przedziwne
Oślizgły łeb wystaje i wrzeszczy przebrzydle.

Wychodził powoli na piaszczysty ląd.
Dwie nogi jak ludzkie szurały po piasku.
Oczy świeciły piekielną czerwienią.
Łuski błyszczały w księżyca blasku.

Krzyk mi się wyrwał
Uciec stąd chciałem
Lecz nogi wrosły mi jakby pod ziemię.
Patrzyłem jak garbiąc zbliża się do mnie
I szpony wyciąga by wciągnąć do siebie.

Zamknąłem oczy bezsilny ze strachu
I błoga cisza rozniosła się wkoło.

Otwieram oczy i zrywam się z łóżka
Z krzykiem dopadam do drzwi.
Walę pięściami w szale ogromnym
Po twarzy spływają strużki krwi.

Na mojej głowie ciernisty wianek
A pokój mój biały bez okien i klamek.

Ciemne gwiazdy na niebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz