#30

132 9 0
                                    

"Nigdy nie pozwól by ktoś zniszczył twoje marzenia" ~ A.G

Czy jeśli zawiedzie mnie życie, czy ktoś mnie uratuje?

Czy jeśli ktoś spróbuje mnie zniszczyć, czy ktoś mnie obroni?

Czy jeśli upadnę na samo dno, ktoś mnie podniesie?

Czy jeśli ktoś złamał mi serce, coś zdoła je posklejać?

Odpowiedź na te pytania jest prosta, jest nią jedno słowo. Mianowicie słowo Nie. Zaraz wyjaśnię dlaczego.

*10 maja 2005*

Wschód słońca, jeden samochód i dwóch młodych mężczyzn, no już nie takich młodych. Siedzieli na dachu starego poloneza i podziwiali. Jeden z nich świętował urodziny, starszy z nich za to pragną, by ten nie zapomniał ich do końca życia. Dlatego o godzinie 4:50 siedzieli na wzgórzu i obserwowali wstające słońce oraz budzące się do życia miasto. 24 latek oparł swoją głowę o ramię trzy lata starszego przyjaciela, a ten objął go z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Wszystkiego najlepszego moje słońce - szepnął w jego włosy podając mu pudełko. Solenizant otworzył je, a jego oczom ukazał się naszyjnik w kształcie księżyca z wygrawerowanym A+K, po otworzeniu go, można było ujrzeć ich pierwsze wspólne zdjęcie.

*10 maja 2009*

31 letni mężczyzna ze łzami w oczach stał nad grobem ukochanego przyjaciela. Godzina 4:50, dookoła niego ani żywej duszy, jednak nie przejmował się, bywał tutaj co roku, o tej samej godzinie, ściskając w dłoni naszyjnik który wręczył mu w tym feralnym roku, 2005 roku, znienawidzonym przez niego doszczętnie.

Wybiła godzina 5:00, słońce wzeszło a on wypowiedział tak bolesne dla niego zdanie.

- Wszystkiego najlepszego moje słońce - gdy zdławiony szloch opuścił jego usta, przeżegnał się i szybkim krokiem opuścił cmentarz w Ostrołęce, wspominając każdy rok ze swoim słońcem, ciągle tęskniąc tak bardzo że nie da się tego opisać słowami.

*16 września 2005*

Tego dnia znudził go telefon, 4:50 nieznany numer. Jednak odebrał, czując że to może być coś ważnego.

- Tak? Słucham - powiedział tylko zmęczonym i cichym głosem.

- Krzysztof Ignaczak? - głos z drugiej strony był równie cichy co przygaszony

- To ja, coś się stało? - odparł coraz bardziej zestresowany.

- Niestety, muszę z przykrością poinformować że w skutek wypadku i ran w nim odniesionych w drodze do Włoch zmarł - mężczyzna nie skończył zdania, a z ust Ignaczaka wyrwał się głośny szloch.

- Proszę powiedzieć że to żart, błagam - wyszeptał drżącym głosem zsuwając się po ścianie.

- Niestety nie, przykro mi - Libero reprezentacji stracił grunt pod nogami, rozłączył się czym prędzej by pogrążyć się w płaczu, zmarło jego słońce.

*16 września 2009*

Nie mógł świętować, cieszyć się ze zdobycia mistrzostwa Europy. Mimo że minęły już cztery lata nie potrafił się uśmiechać, cieszyć życiem. Pieprzone Włochy, pierdolony 16 września dwutysięcznego piątego roku. Los odebrał mu to co najważniejsze, jego księżyc, jego oddech, jego najdroższe słońce. 4:50 była ich godziną. To o tej godzinie wręczył mu prezent urodzinowy, jak się okazało ostatni, to o tej godzinie dowiedział się o tragedii. A teraz, dnia 16 września 2009 roku siedział nad jego grobem, a łzy ciurkiem ciekły po jego twarzy, gdy raz po raz czytał epitafium siatkarza, które teraz brzmiało jak jakieś głupie przysłowie.

"Wyskoczył do bloku najwyżej jak mógł, a za ręce złapał go sam Pan Bóg" Zmarł jadąc po marzenia, 16 września 2005 roku, Arkadiusz Gołaś."
Przeczytał w myślach całość napisów nagrobnych.

- Śpij dobrze, moje słońce - wyszeptał składając delikatny pocałunek na czarno-białym zdjęciu.

*Teraźniejszość*

Los tego dnia odebrał mi wszystko, gdy Arek zmarł straciłem osobę o którą mogłem się oprzeć. Więc nie, nikt już nigdy mnie nie podniesie, nie uratuje czy nie sklei mojego serca. Ponieważ moje serce leży trzy metry pod ziemią, wraz z tym chłopakiem, który miał marzenia.

*****************
Dzisiaj, 16 września mija 16 rocznica śmierci chłopaka, który miał marzenia. Arkadiusz Gołaś, wtedy 24 letni siatkarz reprezentacji Polski, świeżo po ślubie, zakontraktowany w teraźniejszym włoskim Lube. Nigdy tam jednak nie dotarł. W skutek wypadku zmarł w Austrii, jadąc właśnie do swojego nowego klubu.

Nigdy nie miałem okazji zobaczyć gry Arka, czy chociażby jego samego inaczej niż na zdjęciach, jednak po przeczytaniu biografii wiem, że był niesamowitym człowiekiem.

Chłopak z numerem 16, 16 września 2005 rok, 16 rocznica śmierci.

Ku czci Arkadiusza Gołasia, nazywanego przez przyjaciół "Bestia"

Sport Łączy v2/One-ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz